Jakóbik: Na problemach Kozienice-Ołtarzew skorzysta Wschód

7 października 2016, 07:30 Energetyka

Polskie Sieci Elektroenergetyczne muszą zbudować linię elektroenergetyczną Kozienice-Ołtarzew, aby zapewnić bezpieczeństwo energetyczne w okolicach Warszawy oraz dla całego obszaru Polski północno-wschodniej, gdzie realnie grozi deficyt mocy. Będzie to także narzędzie umożliwiające wyprowadzanie mocy z nowego bloku Elektrowni Kozienice. Ona, jako pierwsza elektrownia węglowa w kraju ma otrzymać nowy, niskoemisyjny blok, który pozwoli redukować emisję zgodnie z polityką energetyczno-klimatyczną Unii Europejskiej od drugiej połowy 2017 roku. Protesty mogą to utrudnić.

PSE ostrzega, że jeżeli infrastruktura nie będzie gotowa na czas, podobnie będzie z oddaniem do użytku bloku w Kozienicach, a to zagrozi bezpieczeństwu energetycznemu kraju, bo obecnie moce wytwórcze dostarczają energię na styk, to znaczy wystarczą dla realizacji istniejącego zapotrzebowania. To sprawia, że w wypadku odłączeń bloków z powodów technicznych pojawiają się niedobory, które w zeszłym roku doprowadziły do wprowadzenia 20 stopnia zasilania. Chodzi o ograniczenia poboru energii przez odbiorców przemysłowych w celu utrzymania stabilności systemu. Ponadto Kozienice-Ołtarzew mają zamknąć pierścień energetyczny wokół Warszawy .

Trasa linii Kozienice-Ołtarzew została wybrana tak, aby w sposób optymalny pogodzić warunki terenowe, własnościowe i środowiskowe. Jeszcze w maju 2016 roku Pełnomocnik Rządu ds. Strategicznej Infrastruktury Energetycznej Piotr Naimski przekonywał, że ustalony przebieg korytarza nie podlega negocjacjom. Protestujący przeciwko planom PSE przekonują, że trasa przebiegu jest niezgodna z planem zagospodarowania przestrzennego. Naimski podkreśla jednak, że na mocy ustawy o strategicznych liniach przesyłowych wysokiego napięcia określone inwestycje mogą być prowadzone bez uwzględnienia planów zabudowy.

Przewodniczący komisji ds. energii Marek Suski z Prawa i Sprawiedliwości domagał się od prezesa operatora linii przesyłowych Eryka Kłossowskiego „twardych danych” na temat możliwych strat dla mieszkańców. Te jednak PSE pozna dopiero po negocjacjach z właścicielami poszczególnych działek, które ma prowadzić wykonawca, tj. konsorcjum ZUE-Dalekovod.

– PSE przeprowadziły bardzo szczegółową analizę proponowanych wariantów. Wydawało się, że optymalną trasą jest ta wytyczona wzdłuż dróg DK50 i autostrady A2. Okazało się jednak, że protesty społeczne mieszkańców oraz samorządów są na tyle silne i istotne, że mogło to zagrozić realizacji inwestycji w przewidzianym terminie.

– Ta inwestycja nie może być hamowana brakiem decyzji w związku z tym PSE zdecydowały, że najlepszym rozwiązaniem będzie oparcie się na uzgodnionej pierwotnie trasie. Formalnie rzecz biorąc plany zagospodarowania przestrzennego mają podlegać społecznym konsultacjom i takowe musiały zostać przeprowadzone przed przyjęciem planu w 2014 roku. To jest decyzja, którą podejmuje inwestor, czyli PSE – mówił Piotr Naimski w rozmowie z BiznesAlert.pl.

PSE przekonywały 22 września, że budowa linii Kozienice-Ołtarzew jest całkowicie bezpieczna. – Gdyby zaniechać budowy, w przypadku awarii pozostałych linii, ograniczenia w dostawach prądu dotkną ok. 8 mln ludzi – ostrzegał operator odnosząc się do sytuacji, w której niemożliwe byłoby dostarczenie energii z nowego bloku w Kozienicach. Podjęta przez PSE próba uzgodnienia przebiegu linii w porozumieniu ze stroną samorządową i społeczną nie przyniosła rozwiązania. Wobec zagrożenia inwestycji operator przystąpił do jej realizacji opierając się na obowiązujących dokumentach planistycznych. ( rzecz w tym, że jeszcze wykonawca nie przystąpił, zaangażowanie finansowe konsorcjum to ok, 1,5 proc.)

Przeciwnicy budowy linii zorganizowali marsz w Warszawie. Nieśli podczas niego trumny symbolizujące gminy, przez które ma przebiegać nowa infrastruktura. 30 września odbyła się kolejna demonstracja. Protestujący domagają się dymisji ministra Naimskiego.

– Zablokowane zostały drogi krajowe nr 7 i 8 (trasa krakowska i katowicka), co spowodowało znaczne utrudnienia w ruchu na południe od Warszawy. Była to kontynuacja protestów, które od 2 sierpnia b.r. jednoczą w walce o prawa obywatelskie mieszkańców 13 gmin: Tarczyn, Żabia Wola, Jaktorów, Brwinów, Grodzisk Mazowiecki, Stromiec, Głowaczów, Promna, Jasieniec, Grójec, Ożarów Mazowiecki, Białobrzegi, Radziejowice, po tym jak 2 sierpnia b.r. PSE ogłosiło nieoczekiwanie zmianę przebiegu linii 2X400kV na Mazowszu Zachodnim – informują organizatorzy protestów.

– Nagle 2 sierpnia 2016 roku PSE wydało skandaliczny komunikat o zmianie wcześniejszej decyzji i prowadzeniu prac w oparciu o szkodliwy społecznie wariant. Wówczas na początku sierpnia włodarze 10 gmin (później dołączyły kolejne) przyjęli wspólne stanowisko o odmowie współpracy z PSE, zażądali wycofania się z błędnej decyzji oraz powrotu do wariantu najmniej szkodliwego społecznie – alarmują członkowie Społecznej Grupy Koordynacyjnej „Kozienice-Ołtarzew”.

Do spokojnego dialogu namawiał w Radio Wnet poseł Prawa i Sprawiedliwości Jacek Sasin, który jednocześnie poparł postulat zmiany trasy linii wysunięty przez protestujących mieszkańców gmin. Na antenie radiowej zadeklarował zaangażowanie w sprawę swoje i ministra spraw wewnętrznych Mariusza Błaszczaka. Poinformował o rozmowach z Naimskim.

Błaszczak i Sasin reprezentują 20. Okręg wyborczy, który obejmuje obszar powiatów: grodziskiego, legionowskiego, nowodworskiego, piaseczyńskiego, pruszkowskiego, warszawskiego zachodniego, otwockiego  i wołomińskiego. Przez większość tego terenu ma przebiegać kontestowana linia.

Prawo i Sprawiedliwość musi na chłodno zważyć racje stron sporu i postawić na bezpieczeństwo energetyczne. Wiadomo, kto na problemach projektu skorzysta. Polska pozbawiona nowych mocy wytwórczych będzie bardziej wrażliwa na czynniki zewnętrze i mniej suwerenna energetycznie. Być może obawy mieszkańców da się uśmierzyć w inny sposób, niż blokada strategicznego projektu infrastrukturalnego.

Postulat dymisji ministra Piotra Naimskiego jest kuriozalny, choć na pewno chwytliwy medialnie. Uderzenie w jednego z ojców polityki energetycznej Polski byłoby korzystne dla rywali naszego kraju. Tymczasem za wschodnią granicą powstaje Elektrownia jądrowa w białoruskim Ostrowcu. Kolejny obiekt ma powstać w Obwodzie Kaliningradzkim. Energia wytwarzana przez rosyjski Rosatom mogłaby wypełnić próżnię po nieudanych projektach węglowych w Polsce. W ten sposób zwiększylibyśmy zależność od energii elektrycznej ze Wschodu.

Naimski: Polska energetyka musi iść własną ścieżką (ROZMOWA)