Jakóbik: Nowe sankcje mogą wypchnąć Rosję z europejskiego sektora atomowego

26 stycznia 2015, 08:08 Atom

KOMENTARZ

Hahnhikivi. Fot.: Fennovoima
Hahnhikivi. Fot.: Fennovoima

Wojciech Jakóbik

Redaktor naczelny BiznesAlert.pl

Pomimo wdrożonych sankcji i apeli społeczności międzynarodowej, Rosjanie dalej atakują Ukraińców w Donbasie. Po ataku rakietowym na dzielnicę mieszkaniową Mariupola, Zachód ma rozważyć przyjęcie nowych obostrzeń. Mogą one dotyczyć oprócz blokady dostępu do systemu bankowego SWIFT także kolejnej firmy z rosyjskiego sektora energetycznego. Tym razem chodzi o Rosatom.

15 stycznia 2015 roku posłowie do Parlamentu Europejskiego głosowali za objęciem sankcjami firmy Siegieja Kirijenki. Na temat ewentualnego wdrożenia nowych sankcji mają rozmawiać ministrowie spraw zagranicznych Unii Europejskiej na kryzysowym spotkaniu zwołanym przez Wysoką Przedstawiciel ds. Zagranicznych i Bezpieczeństwa Federicę Mogherini na czwartek 29 stycznia. Ostatnie spotkanie tego typu odbyło się 19 stycznia i nie przyniosło konkluzji. 30 ofiar ostrzału Mariupola z 24 stycznia może przelać czarę goryczy i skłonić Europejczyków do wdrożenia nowych rozwiązań mających ukarać Rosję za jej działania na wschodzie Ukrainy.

Obłożenie sankcjami Rosatomu byłoby eskalacją działań podjętych jeszcze w kwietniu 2014 roku. Wtedy to Stany Zjednoczone wycofały się ze współpracy na mocy porozumienia o współpracy strategicznej w sprawie pokojowego wykorzystania energetyki atomowej oraz współpracy technologicznej. Chodzi między innymi o kontrolę zużycia wysoko wzbogaconego uranu i plutonu uzyskanego z rozbrajanych głowic atomowych. Umowa w tej sprawie została podpisana przez Kirijenkę i ówczesnego Sekretarza Energetyki USA Stevena Chu we wrześniu 2013 roku. Umowa wpisywała się w politykę resetu w relacjach z Rosją oraz denuklearyzacji promowanych przez administrację Baracka Obamy przed aneksją Krymu i dalszymi wydarzeniami nad Dnieprem.

Większość działań podejmowanych przez rosyjską firmę atomową razem z Amerykanami dotyczy porozumień prywatnych firm, więc nie została zablokowana po agresji rosyjskiej na Ukrainie. Rosjanie uznali ruch, za „kosmetyczny”. Jednakże Rosatom lobbuje za tym, aby ewentualne nowe sankcje nie dotyczyły sektora atomowego. – Powinien on zostać wykluczony z jakichkolwiek dyskusji politycznych i tymczasowych sporów, ponieważ jest to bardzo wrażliwa sfera, w której liczy się przede wszystkim bezpieczeństwo – ostrzegał przy okazji dyskusji o nowych sankcjach we wrześniu 2014 roku Kirył Komarow, wicedyrektor generalny do spraw rozwoju i międzynarodowej działalności Rosatomu. Także on przekonywał, że nie ma podstaw aby twierdzić, że Rosja użyje arsenału atomowego przeciwko jakimkolwiek państwom. Odpowiadał wtedy na spekulacje medialne na temat możliwości wykorzystania przez Rosjan taktycznej broni jądrowej na Ukrainie. Moskwa przyznała już wtedy, że przeniosła jej część na okupowany Krym.

Rosatom stawał na głowie, by udowodnić, że jest godnym zaufania partnerem biznesowym. – Pomimo bardzo trudnego okresu dla relacji rosyjsko-ukraińskich nadal dostarczamy paliwo atomowe do wszystkich elektrowni na Ukrainie – przypominał Komarow, jednocześnie chwaląc Kijów za terminowe opłaty i sprawną współpracę. Tymczasem ukraiński Energoatom już wtedy ogłosił plany częściowej rezygnacji z rosyjskiego paliwa na rzecz współpracy z amerykańskim Westinghouse. Chociaż rosyjscy eksperci przekonują, że amerykańska technologia nie pasuje do ukraińskich reaktorów, to zdaniem specjalistów, z którymi rozmawiałem operacja jest możliwa do przeprowadzenia a w historii brakuje przykładów poważniejszych problemów przy zamianie.

Wprowadzenie sankcji wobec Rosatomu może jedynie przyspieszyć ten proces, który trwa także w innych krajach. Bułgaria także wpuszcza Westinghouse do swego sektora atomowego. Amerykańska firma należąca do grupy Toshiba może wejść także do Finlandii i Wielkiej Brytanii, jeśli nadarzy się okazja do wypełnienia luki po cenzurowanym Rosatomie. Należy także pamiętać, że Japończycy rozważają powrót do atomu, a w takim wypadku Kraj Kwitnącej Wiśni będzie znów eldorado atrakcyjnym dla firm jak ta Siergieja Kirijenki. Zakaz wstępu na ten rynek byłby zatem bolesny. Komarow zajął w tej sprawie pojednawcze stanowisko. – Jeżeli chcemy działać na terenie obcego państwa, musimy respektować jego prawo – deklarował we wrześniu zeszłego roku.

Gra toczy się o wysoką stawkę. W grudniu 2014 roku Rosatom poinformował, że jego zagraniczne portfoli przekroczyło wartość 100 mld dolarów po tym jak Rosja porozumiała się z Indiami w sprawie budowy do 12 bloków atomowych w ciągu 20 lat. Na razie pewna jest budowa trzeciego i czwartego bloku w elektrowni Kudankulam. Rosatom ma także rozbudować elektrownię jądrową Paks na Węgrzech. Firma posiada udziały w projekcie elektrowni w Finlandii i dostarczy cały sprzęt, paliwo dla obiektu. Jeszcze w grudniu 2014 roku fiński parlament wydał zgodę na stworzenie joint venture z Rosjanami. Elektrownia konsorcjum Fennovoima budowana w Pyhajoki ma zostać wybudowana do 2018 roku i rozpocząć pracę do 2024 roku. Część obserwatorów krytykowała Helsinki za podpisanie nowej umowy z Rosjanami, pomimo stale pogarszających się relacji i apelu Unii Europejskiej o wstrzymanie się przed nawiązywaniem nowych form kooperacji z Moskwą. Nawet fińskie ministerstwo obrony narodowej nie miało zastrzeżeń do umowy, oceniając ją za naturalną z punktu widzenia długofalowej współpracy Finlandii z Rosją w sektorze energetycznym.

Ostrożniej o współpracy z Rosatomem wypowiadają się obecnie Brytyjczycy, którzy mają podpisaną umowę o strategicznej współpracy ale zablokowali powstałe przed wojną na Ukrainie plany wejścia udziałów Rosatomu do ich sektora atomowego. Po aneksji Krymu Departament Energetyki i Zmian Klimatu dokonuje rewizji porozumienia. Na razie jednak podpisane kontrakty obowiązują.

– Żaden z naszych partnerów nie zrezygnował z podpisanych dotąd umów – ocenił wtedy Siergiej Kirijenko. – Takie kontrakty przekraczają czasem obowiązywania długość ludzkiego życia, są dłuższe niż jakikolwiek cykl polityczny czy koniunktura. Nasi partnerzy to rozumieją – przekonywał. Przykładowa elektrownia fińska ma działać 80 lat. Z tego względu kierownictwo rosyjskiego konsorcjum skupiającego ośrodki nuklearne z całego kraju, zarządzane w dużym stopniu przez naukowców, stara się minimalizować negatywny wpływ awantury prezydenta Rosji Władimira Putina na Ukrainie na biznes z Zachodem.

Stanowisko Rosatomu w sprawie współpracy z Ukrainą kontrastuje z retoryką przyjmowaną przez Gazprom spekulujący na temat kolejnych długów i kradzieży gazu przez Kijów. – Muszę przyznać, że nasi ukraińscy koledzy nie spóźnili się z płatnościami nawet o dzień – mówił w grudniu Kirijenko. Firma działa także na rzecz zwiększenia transparentności i wiarygodności w oczach zachodnich inwestorów. W styczniu 2015 roku zakończył się audyt KPMG w firmie, z którego wynika, że wdrożyła ona wysokie standardy, dobre praktyki i wysoki stopień przejrzystości działań do swojej codziennej pracy. Aleksander Loktew z Rosatomu podkreślił, że jego spółka jest „jedną z niewielu państwowych firm rosyjskich, która posiada podobne kwalifikacje”. Przekonywał o wysokim poziomie zarządzania w firmie.

Wiosną 2014 roku Firma Siergieja Kirijenki podjęła także działania wizerunkowe na rynku europejskim, z uwzględnieniem kampanii medialnej w językach narodowych Unii Europejskiej oraz romansami z dziennikarzami oraz specjalistami zachodnimi. BiznesAlert.pl również zaczął wtedy otrzymywać ciekawą prasówkę po polsku oraz był wręcz nagabywany o rozmowy z kierownictwem Rosatomu. Ja też zostałem zaproszony na ATOMEXPO 2014 roku zaplanowane na czerwiec w Moskwie. Zaoferowano mi pełne pokrycie kosztu pobytu w stolicy Rosji. Ze względu na sytuację polityczną odmówiłem. Jednakże i w tym zakresie należy podkreślić nietypowe podejście Rosatomu do rynku, w porównaniu z nieszczęsnym Gazpromem, który śle prasówki zawierające propagandowe wypowiedzi swojego kierownictwa, co prawda w języku polskim, ale skupiające się na promocji rosyjskiej polityki.

Jednakże pogłębiający się kryzys ukraiński zagraża lukratywnym kontraktom Rosatomu w Europie. Działania w tym zakresie podjęli już Amerykanie. Westinghouse nawiązał współpracę technologiczną z Energoatomem na Ukrainie. Sam sekretarz stanu USA John Kerry podczas odwiedzin w Sofii przekonywał, że po porzuceniu South Stream, Amerykanie pomogą Bułgarii w zapewnieniu bezpieczeństwa energetycznego. W tym kontekście oprócz współpracy w objętym moratorium na prace sektorze łupkowym (Chevron czeka na zgodę) Kerry wymienił także możliwość dofinansowania oraz włączenia się w rozbudowę elektrowni atomowej Kozłoduj, którą dotąd miał zajmować się Rosatom. Waszyngton lobbuje za wypchnieciem Rosjan z bułgarskiego sektora atomowego, tak jak promował twarde stanowisko Sofii w sprawie South Stream. Było one decydujące dla zablokowania projektu na poziomie europejskim, ponieważ to u bułgarskich brzegów miał zaczynać bieg lądowy odcinek rury. Sofia w ramach rekompensaty otrzymała od USA i UE widmo stworzenia hubu gazowego na jej terytorium. Za zablokowaniem Gazociągu Południowego do Sofii podróżowali najwyżsi amerykańscy urzędnicy z uwzględnieniem senatora Johna McCaina, który znany jest z wyprzedzania oficjalnej amerykańskiej dyplomacji w sektorze energetycznym. Jeżeli w przypadku sektora atomowego odniosą podobny sukces, mogą wyprosić wyrzucenie Rosatomu z Bułgarii.

Rosjanie liczą się z możliwością objęcia nowymi sankcjami rosyjskiego konsorcjum atomowego. 22 stycznia Rosatom wydał oświadczenie w którym wzywa USA do utrzymania współpracy w zakresie wykorzystania wysoko wzbogaconego uranu i plutony z głowic atomowych oraz ich utylizacji na terenie Rosji. – Głęboko wierzymy, że wykorzystanie energii atomowej, to długofalowy i strategiczny obszar, który nie powinien podlegać zmianom sytuacji politycznej. Będziemy gotowi do wznowienia współpracy z Amerykanami, gdy będą na to gotowi w oparciu o równość, wspólne korzyści i wzajemny szacunek – deklarowała firma. Kusiła dostępną ilością 500 ton metrycznych uranu do wykorzystania w amerykańskim sektorze cywilnym. Oprócz marchewki, jest także kij. Rosyjscy eksperci podkreślają, że Rosatom zapewnił w 2012 roku 13 procent uranu dla 104 elektrowni atomowych na terenie Stanów Zjednoczonych. W 2013 roku wytworzyły one 822 mld kWh czyli 19 procent energii elektrycznej wyprodukowanej w USA. Faktem jest jednak, że połowa paliwa pochodziła z rozmontowanych głowic sowieckich, zakupionych w ramach kontraktu Megawaty za megatony z 1994 roku. Systematycznie rośnie także krajowa produkcja uranu w kraju – 3990767 funtów U3O8 w 2011 roku, 4145647 w 2012 roku i 4658842 w 2013 roku. W założeniach Energy Information Administration (EIA) w 2014 roku również nastąpi wzrost.  Mimo to, według EIA tylko 14 procent dostaw paliwa atomowego pochodzi z rynku spotowego, a resztę zapewniają długoterminowe umowy jak te z Rosatomem. Dlatego lobby atomowe w USA będzie się zapewne opowiadało za rezygnacją z sankcji wobec tej firmy. Zależy mu na utrzymaniu współpracy na mocy umowy o współpracy przy pokojowym wykorzystaniu energetyki atomowej z 11 stycznia 2011 roku ważnej 30 lat. Lobby będzie także naciskać na dalszą realizację usług wzbogacania uranu dla amerykańskich importerów  na mocy umowy na lata 2013-2022 podpisanej przez Tenex wartej 2,8 mld dolarów.

Podobnie jak w innych sektorach, także tutaj z pomocą przychodzi rewolucja łupkowa. Ze względu na utrzymującą się niską cenę gazu ziemnego w USA, do 2020 roku mają powstać tylko cztery nowe bloki atomowe. Rentowność przedsięwzięć tego typu spadła, bo do wytwarzania energii taniej jest użyć istniejącej infrastruktury i węglowodorów jako surowca. Z tego względu 13 działających reaktorów może zostać wygaszonych. Według EIA do 2020 roku ze względu na tani gazu USA stracą 10,800 MWe z sektora atomowego. Dlatego Amerykanie mogą poświęcić interesy lobby atomowego, szczególnie pod wpływem zielonej agendy popularnej w Białym Domu czasów Baracka Obamy.

Ważnym czynnikiem wpływającym na decyzję Waszyngtonu będzie także seperatystyczna polityka Węgier Wiktora Orbana, który zaprosił na 19 lutego do Budapesztu prezydenta Władimira Putina i zamierza kontynuować współpracę strategiczną z Rosją pomimo kryzysu na Ukrainie. Rosatom rozbuduje węgierską elektrownię atomową Paks. Chodzi o dwa reaktory VVER-1200. Rosjanie mieliby zbudować obiekt, a potem zapewniać mu paliwo i utylizować je. Paks to jedyna elektrownia atomowa na Węgrzech zapewniająca rocznie 2 GW mocy czyli 42 procent energii elektrycznej wytwarzanej w kraju. Na poczet budowy Rosjanie udzielą Węgrom pożyczki rządowej. Waszyngton będzie chciał storpedować współpracę Orbana i Putina także w tym zakresie, aby dołożyć ciężaru do ogólnej presji wywieranej przez USA na prorosyjski rząd w Budapeszcie.

Jednakże nawet jeśli Amerykanie będą skłonni do przyjęcia nowych sankcji, zapewniając mocniejsze wejście na europejski rynek dla Westinghouse, to stanowisko państw Unii Europejskiej nie jest pewne. Przeciwko obostrzeniom opowiedzą się kraje współpracujące z Rosatomem, a poza Finlandią i Węgrami są to (na różną skalę) Szwecja, Holandia, Belgia, Bułgaria, Niemcy, Francja, Hiszpania, Wielka Brytania, Czechy, Słowacja, Litwa, Bułgaria i Słowenia. Tylko presja opinii międzynarodowej wywołana kolejnymi aktami przemocy Rosjan na Ukrainie może przekonać demokratyczne rządy w Europie do poparcia takich sankcji i wypchnięcia Rosatomu z Europy.

Jeśli wierzyć rosyjskim analitykom na emigracji, prezydent Rosji Władimir Putin może nie przejąć się i tym problemem. Gleb Pawłowski, Olga Krysztanowskaja i inni komentatorzy rzekomo niezależni od Kremla, przekonują, że Putin jest pod coraz większym wpływem siłowików, i odcina się od kręgów biznesowych, które lobbują za uspokojeniem awantury na Ukrainie, przez którą tracą zyski ze współpracy z Zachodem. Pawłowski wskazuje jednak, że lobby biznesowe jest za słabe, aby przeciwstawić się prezydentowi Rosji, a pokazowy proces Władimira Jewtuszenkowa z Basznieftu, który – gdyby nie łaska cara – stałby się nowym Michaiłem Chodorkowskim przywołał elity do porządku.

Więcej: W odpowiedzi na kryzys car dyscyplinuje dworzan

Dlatego intratne przedsięwzięcia Rosatomu w Europie mogą stać się kolejną ofiarą polityki Rosji na Ukrainie. Moskwa będzie chciała równoważyć negatywny oddźwięk ewentualnych sankcji aktywną współpracą firmy z krajami azjatyckimi oraz pariasami na Zachodzie jak Węgry. Zobaczymy, czy dołączy do nich Finlandia. Niezależnie od tego dyrektor Rosatomu Siergiej Kirijenko może już zacząć liczyć straty z tytułu utraty rynku na rzecz Westinghouse i innych firm zachodnich. Nie będą one jednak miały dużego wpływu na kondycję rosyjskiej gospodarki zależnej od sprzedaży surowców.

Prawdziwym zagrożeniem dla niej byłoby wykluczenie Rosji z systemu bankowego SWIFT, odcinające ostatnie strumyczki kapitału z Zachodu oraz obłożenie sankcjami sektora gazu ziemnego i ropy naftowej, na przykład poprzez obłożenie podatkiem dostaw węglowodorów z Rosji. To byłby prawdziwy gwóźdź do trumny reżimu Władimira Putina. Po ten jednak nikt na Zachodzie nie chce jeszcze sięgać.