Jakóbik: Obrażanie się na Brukselę nie pomoże Polsce ws. Nord Stream 2

11 stycznia 2016, 10:00 Energetyka

KOMENTARZ

Wojciech Jakóbik

Redaktor naczelny BiznesAlert.pl

Chociaż Polska ma do urzędników europejskich wiele żalu za to, że część z nich nie unika kategorycznej oceny sytuacji wewnętrznej w naszym kraju, szereg spraw do załatwienia nie pozwala nam się na Brukselę obrażać. Ten tekst jest o jednej z nich – Nord Stream 2.

Polsce udało się zgromadzić część państw regionu w ramach kruchej koalicji przeciwko rozbudowie bałtyckiej magistrali z Rosji do Niemiec. 27 listopada 2015 r. minister Krzysztof Tchórzewski wraz z ministrami do spraw energii z Rumunii, Węgier, Słowacji, Litwy, Łotwy, Estonii wystosowali list do wiceprzewodniczącego Komisji Europejskiej Marosza Sefcovica. Poinformowali w nim o spodziewanych negatywnych skutkach budowy gazociągu Nord Stream 2 dla bezpieczeństwa energetycznego i sytuacji politycznej w Unii Europejskiej oraz państwach regionu Europy Środkowej.

Włosi ocenili, że współpraca Niemiec przy Nord Stream 2 to egoizm, a zgoda na projekt byłaby niekonsekwencją, bo podobny, południowy projekt, który miał budować włoski Saipem – gazociąg South Stream – zablokowała Komisja Europejska. Według włoskich mediów doszło jednak do wolty. Podczas rozmowy telefonicznej premiera Matteo Renziego z prezydentem Rosji Władimirem Putinem, Włochy miały zgodzić się na swój udział w przedsięwzięciu.

Putin i Renzi podkreślili znaczenie „dalszej współpracy w interesie realizacji dochodowych projektów energetycznych”. Jeżeli informacje włoskiej prasy się potwierdzą, oznaczałyby, że opór Włochów wobec Nord Stream 2 był jedynie zaproszeniem do negocjacji na temat ich udziału w przedsięwzięciu. Być może prezydent Putin zaproponował Saipemowi intratny kontrakt. Umowa na budowę South Stream była warta 2,2 mld dolarów. Jeżeli dojdzie do rozbudowy bałtyckiej magistrali, kto wie, czy następnym etapem nie będzie reanimacja projektu South Stream. Współpracy Rosji z firmami z Austrii, Niemiec, Francji i Włoch nie staną na przeszkodzie państwa Europy Środkowo-Wschodniej, jeżeli poszczególne z nich dostaną lepszą ofertę od Gazpromu.

Ostrzegałem, że list w sprawie Nord Stream 2 pokazuje, że pod pewnymi warunkami, w pewnych przypadkach Międzymorze może mówić jednym głosem. Faktem jest jednak, że pobudki są zgoła różne. Polska musi ostrożnie liczyć szable. Wolta Włochów może zostać powtórzona przez Węgrów , na których tak liczy Warszawa w sporze z Brukselą. Budapeszt może porzucić krytykę Nord Stream 2 w zamian za bardziej elastyczne warunki umowy gazowej z Gazpromem, lub wykorzystanie przez tę firmę węgierskich magazynów gazu do dystrybucji surowca w regionie. Konsekwencją zgody na Nord Stream 2 może być walka o powrót do South Stream .

Wtedy Polakom zostanie jedynie wsparcie Komisji Europejskiej, która domaga się dostosowania projektu Nord Stream 2 do przepisów  antymonopolowych, uniemożliwiających monopolizowanie infrastruktury i dostępu do niej, czego Gazprom dopuszczał się w Europie Środkowo-Wschodniej, o czym wiemy właśnie dzięki Brukseli, która stwierdziła te patologie w toku śledztwa antymonopolowe. Także ze względu na to, że nie została jeszcze sformułowana oficjalna odpowiedź Komisji na obronę Gazpromu, Polakom powinno zależeć na przychylności unijnych urzędników.

Oczywiście można przyjąć z góry, że KE nie zablokuje projektu. Rzeczywiście nie ma takich narzędzi. Może jednak nałożyć gorset prawny, o którym mówił na łamach BiznesAlert.pl dr Szymon Kardaś z Ośrodka Studiów Wschodnich. W ten sposób zabezpieczy rynek przed negatywnym oddziaływaniem projektu. Rada Europejska może zaś podjąć polityczną decyzję o kursie na dywersyfikację i dalsze rozwijanie planów w tym zakresie. Komisja Europejska przyjęła Strategię Bezpieczeństwa Energetycznego, w której domaga się zmniejszenia zależności od gazu z Rosji. Wiosną przedstawi także program rozwoju sektora LNG w Europie, który może być kołem zamachowym dla dostaw z USA i innych kierunków, które mogą być nieopłacalne w warunkach czysto rynkowych, szczególnie w konkurencji z tanim gazem z Nord Stream 2, ale dzięki aktywnej polityce Brukseli, mogą stać się priorytetowe dla europejskich odbiorców, co pozwoli przeskoczyć ten problem. Polacy liczyli także na to, że Komisja Europejska wdroży parasol ochronny w relacjach europejskich klientów z Gazpromem. Chodzi o nadzór negocjacji gazowych, zbiór obowiązkowych i zakazanych klauzul, dobrowolne, wspólne zakupy gazu.

W tej sprawie także nie możemy liczyć na eurosceptycznych sojuszników z Budapesztu i innych stolic europejskich. Wiktor Orban wybiera w polityce energetycznej Rosję i prawdopodobnie nie zrezygnuje z niej dla sentymentalnego sojuszu z Polską . Dziś sprzeciwia się Nord Stream 2, ale jeśli zostanie za pomocą zręcznej oferty wkomponowane w architekturę planowaną przez Gazprom, albo dojdzie do powrotu projektu South Stream – o czym już spekuluje partnerski portal EurActiv.com – może dojść do wolty.

Wtedy okaże się, że Polska będzie w swoich staraniach osamotniona, nie licząc urzędników z Komisji Europejskiej, których tak krytykuje. Przykładowo, znajdujący się dziś w ogniu polskiej krytyki komisarz ds. cyfryzacji Gunther Oettinger, był jednym z najważniejszych obrońców polskich racji w polityce energetycznej, kiedy piastował stanowisko komisarza ds. energetyki w poprzedniej kadencji KE. Był do tego stopnia przychylny Warszawie, że w Niemczech okrzyknięto go polskim komisarzem w Brukseli.

Rzeczywistość już weryfikuje nasze nadzieje wiązane z Węgrami. Polacy ogłosili, że Wiktor Orban broni Warszawę przed interwencją Komisji Europejskiej. Okazuje się, że przedstawiciele Fideszu mówią już o ograniczeniach takiego wsparcia.