Jakóbik: PGNiG postuluje detronizację Gazpromu w Europie Środkowo-Wschodniej (ANALIZA)

18 maja 2017, 14:15 Energetyka

– Jak można się było spodziewać, PGNiG zareagowało krytycznie na propozycję ugody Komisji Europejskiej z Gazpromem, która miałaby zakończyć śledztwo antymonopolowe bez kar dla Rosjan – pisze Wojciech Jakóbik, redaktor naczelny BiznesAlert.pl.

fot. PGNiG

W śledztwie trwającym od 2012 roku Komisja Europejska stwierdziła, że Gazprom nadużywał swej pozycji monopolistycznej i dzielił rynki, wykorzystywał w sposób nieuprawniony infrastrukturę, a także stosował niesprawiedliwe ceny.

Propozycja ugody przedstawiona przez Gazprom i przyjęta przychylnie przez Komisję Europejską zakłada, że Rosjanie pozwolą na wymiany giełdowe w dostawach do państw bałtyckich i Bułgarii, które były dotąd wyspami oddzielonymi od europejskiego rynku gazu. Pozwoli im to przed ukończeniem nowych połączeń gazowych kupować na zasadzie swapów gaz ze źródeł innych niż Gazprom.

Ponadto, Rosjanie obiecali zbliżyć w sposób niezdefiniowany cenę surowca do poziomów z giełd europejskich. Jednocześnie na konferencji Flame w Londynie Elena Burmistrowa, prezes Gazprom Export wykluczyła możliwość uniezależnienia cen od indeksu wartości ropy naftowej. Tymczasem PGNiG wskazuje, że w niektórych okresach Polacy płacili za rosyjski gaz nawet dwa razy więcej niż Niemcy, którzy geograficznie znajdują się dalej od dostawcy.

Gazprom miał także zrezygnować z wpływu na Gazociąg Transbałkański do Bułgarii. Komisja odmówiła postulatu porzucenia wpływu na Gazociąg Jamalski (Białoruś-Polska-Niemcy), bo uznała, że to zagadnienie opisuje umowa międzyrządowa Polska-Rosja i w toku śledztwa antymonopolowego nie może się nią zająć. Tymczasem Gazpromu utrzymuje wpływ na tę infrastrukturę w Polsce.

Jeden z najbardziej ambitnych postulatów Polaków w toku testu rynkowego propozycji ugody dotyczy właśnie Jamał-Europa, jak oficjalnie nazywa się ta magistrala. Chociaż operatorem formalnym jest polski Gaz-System, to faktycznie gazociągiem zarządza EuroPol Gaz z udziałami rozłożonymi po równo między PGNiG a Gazprom.

Polska spółka domaga się dopełnienia obowiązku certyfikacji na całej infrastrukturze EuroPol Gazu. Prezes Piotr Woźniak poinformował, że były z tym trudności. – Praktyka Komisji Europejskiej, a konkretnie dyrektoriatu ds. konkurencji, jest prosta. Nie ma przeszkód by zrobić to w tym przypadku – powiedział prezes. Przypomniał, że udało się to zrobić np. przy projekcie South Stream.

PGNiG liczy na „wyegzekwowanie od Gazpromu bezwzględnego wdrożenia wszystkich zasad III pakietu energetycznego wobec infrastruktury przesyłowej będącej własnością EuRoPol Gazu, łącznie z certyfikacją operatora”.

Z informacji BiznesAlert.pl wynika, że nawet po rozpoczęciu śledztwa antymonopolowego Gazprom wykorzystywał Gazociąg Jamalski do wywierania nacisków na stronę polską. Do czasu zakończenia śledztwa antymonopolowego zobowiązania do zmiany praktyk nie będą Rosjan obowiązywały, co oznacza, że do rozstrzygnięcia w nieokreślonym terminie, nadużycia będą mogły być kontynuowane. Polacy apelują o stanowcze działanie Komisji w tym zakresie, które wykluczy nadużycia na Jamale.

– Mieliśmy wydłużony okres odpowiedzi do 19 maja. Jesteśmy ostatnim odpowiadającym, o którym wiemy. Nie wiadomo, kiedy postępowanie się skończy. Będziemy żyli z monopolistycznymi praktykami Gazpromu aż do rozstrzygnięcia – powiedział Woźniak.

PGNiG postuluje również zobowiązanie Gazpromu do wyrażenia zgody na wdrożenie kodeksów sieciowych i dwukierunkowego przepływu gazu na wszystkich punktach połączeń między systemami gazowymi środkowoeuropejskich państw członkowskich Unii Europejskiej i Wspólnoty Energetycznej. Instrument ten pozwoli wyeliminować możliwość motywowanego politycznie ograniczania lub wstrzymywania dostaw gazu do państw Europy Środkowej i Wschodniej.

Chodzi o to, aby wpływ Gazpromu na infrastrukturę przesyłową w Europie nie blokował wolnego handlu gazem. Najgłośniejszym przykładem takich praktyk jest blokowanie dużego rewersu na Słowacji, który mógłby pozwolić na zwiększenie dostaw na Ukrainę z pominięciem Gazpromu, od którego ta nie sprowadza surowca od listopada 2015 roku.

Jest jednak i polski przykład takich nadużyć. O czym informował BiznesAlert.pl, ze względu na wpływ Rosjan na gazociągu Hermanowice-Drozdowicze, Polacy i Ukraińcy nie mogą uruchomić wirtualnego rewersu, który pozwoliłby na giełdowe zakupy gazu z Zachodu z wykorzystaniem polskiej infrastruktury. Według informacji BiznesAlert.pl może to być nawet 4-5 mld m3 rocznie, a zatem nawet do jednej piątej-czwartej importu ukraińskiego sięgającego 20 mld m3 rocznie.

PGNiG liczy także na zbycie przez Gazprom udziałów w niektórych przedsiębiorstwach, będących właścicielami infrastruktury przesyłowej i magazynowej w UE. Rozwiązanie to dotyczyć powinno w szczególności infrastruktury pozwalającej na wiązanie kwestii infrastrukturalnych z negocjacjami handlowymi oraz utrzymanie wyłącznej kontroli nad drogami dostaw gazu do Europy Środkowej i Wschodniej (np. gazociągi OPAL i Jamał-Europa) oraz magazynami gazu (np. Katharina).

– Proponujemy zbycie przez Gazprom takiej części w infrastrukturze Jamał, OPAL i magazynie gazu Katharina do takiego poziomu, który spowoduje utratę kontroli nad nią – powiedział Woźniak. Ma to uniemożliwić praktyki monopolistyczne z jej wykorzystaniem.

W przypadku Gazociągu Jamalskiego argumenty zostały przedstawione powyżej. Gazprom nadal nadużywa tej infrastruktury. Casus Kathariny opisałem w tekście poświęconym rozważaniom na temat możliwego wykorzystania tej infrastruktury do ograniczenia możliwości zakupu gazu z giełdy niemieckiej przez Polskę. Z 10 mld m3 rocznie importowanych przez Polskę, około 2 mld pochodzą z parkietów w Niemczech i docierają tutaj przez rewers na Gazociągu Jamalskim. Jednakże ze względu na priorytet dostaw do magazynów niemieckich mogłoby dojść do zablokowania dostaw na Wschód na korzyść odbiorców w Niemczech.

Ten problem ma adresować zrewidowane 10 maja unijne rozporządzenie o bezpieczeństwie dostaw gazu. Jak informowało ministerstwo energii, wprowadzony do rozporządzenia na wniosek również Polski, mechanizm solidarności traktowany jest jako środek „ostatniej szansy”. Państwo członkowskie, które na skutek sytuacji kryzysowej nie będzie w stanie zapewnić odpowiedniej ilości gazu ziemnego do określonej grupy odbiorców, będzie mogło poprosić o wsparcie. Przepisy nowego rozporządzenia wskazują na konieczność zawarcia między państwami członkowskimi umów, które precyzyjne określą techniczne, finansowe i prawne aspekty przekazywanej pomocy. W przypadku braku zawarcia takich porozumień mechanizm solidarności zadziała automatyczne.

Jednak nadużycia na infrastrukturze są możliwe nawet w zgodzie z prawem unijnym. 6 marca została ogłoszona aukcja na wszelkich węzłowych elementach infrastruktury w Europie. Okazało się wtedy, że mechanizm ten został rozciągnięty na nieistniejący gazociąg EUGAL, co poskutkowało zarezerwowaniem przepustowości wzdłuż całej naszej zachodniej rubieży, w niektórych przypadkach aż do 2039 roku. Cała przepustowość w ciągu jednej doby została wykupiona przez Gazprom. Aczkolwiek jest to zgodne z prawem to prowadzi do zmonopolizowania przesyłu, co jest niezgodne z podstawowymi elementami trzeciego pakietu energetycznego – poinformował Piotr Woźniak.

Wpływ właścicielski Gazpromu na OPAL może posłużyć temu samemu celowi, czyli gruntowaniu pozycji firmy w Europie Środkowo-Wschodniej pomimo zmian na rynku korzystnych z punktu widzenia potencjalnego zmniejszenia zależności od rosyjskiego gazu.

Trudno będzie wymusić od Gazpromu zbycie udziałów w infrastrukturze przesyłowej, ale Komisja Europejska mogłaby się tego domagać. Ze względu na zastrzeżenia wobec zgodności projektu South Stream z prawem europejskim Bruksela była w stanie zablokować jego realizację. To pokazuje potencjalną siłę regulacyjną Komisji, z której ta według PGNiG nie chce skorzystać.

Jednocześnie Polacy postulują przyznanie przez Gazprom swoim klientom jednorazowego prawa do ustalenia formuły cenowej w kontrakcie odnoszącej się do ceny na konkurencyjnych rynkach europejskich, wraz z mechanizmem weryfikacji tej ceny w procedurze arbitrażu. Pozwoli to na „urynkowienie” cen dla odbiorców i uniemożliwi Gazpromowi ich zawyżanie.

Propozycja jest ugodowa, bo daje możliwość upomnienia się o swoje racje Rosjanom. W tym samym czasie jednak precyzuje dokładniej jak ma się zmienić formuła cenowa, czego nie ma w propozycji ugody z Komisją. Cena ma być zależna od poziomów na konkurencyjnych rynkach europejskich, czyli indeksowana do jednej z giełd, np. niemieckiej. Może zatem chodzić o zniesienie indeksacji do ropy. Jak wspomniałem wyżej, Gazprom nie zamierza się na to godzić, ale Komisja mogłaby go do tego zmusić.

Kolejny postulat dotyczący umów gazowych to dokonanie przez Gazprom zmiany w klauzulach „bierz lub płać” poprzez obniżenie obecnego maksymalnego poziomu obowiązkowego odbioru gazu w kontraktach długoterminowych przez klientów z Europy Środkowej i Wschodniej do poziomu maksymalnie 75%. Rozwiązanie to pozwoli przywrócić konkurencję pomiędzy przedsiębiorstwami energetycznymi z Europy Zachodniej, które dysponują elastycznymi kontraktami zawartymi z Gazpromem a przedsiębiorstwami, którym Gazprom narzucił sztywne warunki kontraktów długoterminowych.

TOP z jednej strony stabilizuje relacje klient-dostawca, bo ustala minimalny poziom dostaw, a często przekłada się na klauzulę ship or pay z operatorami gazociągów przesyłowych, która stabilizuje przesył, to wysoki poziom w polskiej umowie, który według informacji BiznesAlert.pl przekracza 80 procent sprawia, że Polacy nie mogą w pełni wykorzystać możliwości dywersyfikacji, bo muszą zapłacić za około 8 z 10 mld m3 rocznie z umowy z Gazpromem. Dlatego z wspomnianej giełdy niemieckiej sprowadzają około 2 mld rocznie. Obniżenie klauzuli TOP do 75 procent pozwoliłoby sprowadzić więcej gazu z Niemiec, albo w postaci skroplonej. Dopiero, kiedy w 2022 roku skończy się kontrakt jamalski PGNiG będzie miało rozwiązane ręce i możliwość całkowitego przemeblowania portfela umów, np. na korzyść dostaw postulowanym Korytarzem Norweskim. – Po różnych analizach zaproponowaliśmy, aby ona (klauzula – przyp. red.) w żadnym wypadku nie przekraczała 70 procent zakontraktowanego gazu – powiedział Woźniak.

Propozycje PGNiG należy ocenić jako konstruktywne i uzasadnione. Jeżeli zostałyby przyjęte przez Komisję Europejską, oznaczałoby to uniemożliwienie praktyk monopolistycznych Gazpromu w Europie Środkowo-Wschodniej i faktyczne pozbawienie go pozycji dominującej na tym rynku. Według Biura Bezpieczeństwa Narodowego ten wpływ rodzi wpływy polityczne, więc oznaczałoby to także uderzenie w interesy Kremla w tej części świata.

Nie należy się jednak spodziewać, że Bruksela zechce przeskoczyć przez tak wysoko postawiona poprzeczkę. Ośrodek Studiów Wschodnich przypomina, że „Komisja ma zadecydować, czy stanowią one przesłankę do odrzucenia gazpromowskich zobowiązań i wydania tzw. decyzji stwierdzającej naruszenie unijnych reguł konkurencji (prohibition decision) wiążącej się z nałożeniem kary finansowej i ujawnieniem zgromadzonego materiału dowodowego”.

Według OSW „taka opcja wydaje się obecnie, po długich negocjacjach i akceptacji obecnych propozycji przez samą Komisję, znacznie mniej prawdopodobna i KE najpewniej wyda tzw. decyzję zobowiązującą, nadając zobowiązaniom Gazpromu moc prawną i zakazującą formalnie stosowania przez koncern części praktyk dotychczas dyskryminujących odbiorców w Europie Środkowej i Południowo-Wschodniej”.