Jakóbik: Precedens chorwacki. Jak Gazprom mógłby wypchnąć PGNiG z polskiego rynku

21 września 2017, 09:45 Energetyka

Gdyby Gazprom za pośrednictwem firm europejskich pozbawił PGNiG strategicznych klientów, być może otrzymaliby oni niższą cenę, ale cała polityka gazowa Polski byłaby zagrożona – pisze Wojciech Jakóbik, redaktor naczelny BiznesAlert.pl.

Logo PGNiG. Fot. PGNiG
Logo PGNiG. Fot. PGNiG

Fortum w imieniu Gazpromu w Polsce? Jeśli nie Finowie, to ktoś inny

Możliwa sprzedaż 46,65 procent udziałów Unipera, spółki-córki niemieckiego E.onu, na korzyść Fortum uczyniłaby z tej fińskiej spółki partnera Gazpromu przy projekcie Nord Stream 2 – pisze Kommiersant.

E.on jest partnerem finansowym konsorcjum Nord Stream 2, które chce wybudować kontrowersyjny gazociąg o tej samej nazwie. Pozwoli on na słanie jeszcze większej ilości rosyjskiego gazu na rynek Europy Środkowo-Wschodniej i według krytyków ugruntuje pozycję Gazpromu, zagrozi rozwojowi rynku, konkurencji oraz stabilności gospodarczej głównego kraju tranzytowego, czyli Ukrainy. Jednocześnie jednak Kommiersant przyznaje, że przeciwko transakcji jest Federalna Służba Antymonopolowa i sam Uniper.

Fortum rozmawia o zakupie udziałów w Uniperze. Oferuje 22 euro za akcję, co oznacza, że E.on mógłby otrzymać za nie w sumie do 3,8 mld euro. Po przejęciu udziałów E.onu, Finowie byliby zmuszeni do przejęcia akcji pozostałych udziałowców za w sumie około 8 mld euro. Uniper współfinansuje Nord Stream 2. W sumie spółki europejskie chcą przekazać na jego dofinansowanie 950 mln euro. Oprócz niemieckiej spółki, zgodziły się na to Shell, OMV, Engie i Wintershall (spółka-córka BASF). Fortum musiałoby przejąć to zobowiązanie Niemców. Firma jest pod kontrolą fińskiego rządu, ale prezes Pekka Lundmark cytowany przez Kommiersanta informuje, że temat przejęcia nie był omawiany z Helsinkami.

Fortum jest także obecne na rynku polskim. W zeszłym roku przejęło Grupę Duon, wraz z kadrami handlowymi pochodzącymi częściowo od polskiego PGNiG. Grupa trudni się handlem gazem ze szczególnym naciskiem na rewers Gazociągu Jamalskiego. Jednak ze względu na ustawę o zapasach gazu, na którą się skarży, firma ma ograniczone możliwości wykorzystania tego narzędzia do zaoferowania surowca klientom w Polsce. Gdyby jednak Fortum przejęło Uniper i stało się udziałowcem Nord Stream 2, naturalną konsekwencją powinna być ekspansja na rynku polskim przy użyciu dostaw gazu z tego kierunku, pod warunkiem, że gazociąg zostałby zbudowany.

Kartel gazowy?

W takim scenariuszu Fortum walczyłoby o polskiego klienta z polskim monopolistą PGNiG. Z punktu widzenia odbiorcy końcowego liczy się cena, więc rosnąca konkurencja w Polsce byłaby w jego optyce korzystna, zwiększyłaby podaż gazu i obniżyła ceny. Jednak z punktu widzenia PGNiG oraz państwa polskiego mogłaby stać się zagrożeniem.

Rozwój dostaw gazu z Nord Stream 2 przez Niemcy do Polski, który byłby możliwy od końca 2019 roku, czyli momentu uruchomienia gazociągu zgodnie z harmonogramem, odbywałby się przy jednoczesnym utrzymaniu importu rosyjskiego gazu przez PGNiG na mocy umowy jamalskiej z klauzulą take or pay, która zmusza Polaków do opłacenia co najmniej 80 procent (około) wolumenu niezależnie od potrzeb.

Mogłoby to się skończyć sytuacją, że Fortum przejmowałoby klientów PGNiG za pomocą rosyjskiego gazu z Nord Stream 2 i pozostawiało polską firmę z rosnącym wolumenem w magazynach. Ze względu na to, że ceny na giełdzie niemieckiej są bardziej konkurencyjne od oferty w kontrakcie jamalskim (zgodnie z deklaracjami PGNiG, bo cenę kontraktu możemy tylko szacować), Finowie bez trudu przejmowaliby strategicznych klientów polskiej firmy. Ta do 2022 roku nie mogłaby odpowiedzieć trwale konkurencyjną ceną, bo dopiero wtedy ma zostać uruchomiony Baltic Pipe, czyli Korytarz Norweski, który ma dać dostawy gazociągowe, które są stabilnie konkurencyjne do oferty rosyjskiej, w przeciwieństwie do wahliwych cen LNG.

Polskiej firmie trudniej byłoby promować nierosyjski gaz z jej portfela, bo rynek w coraz większym stopniu rezerwowałby rosyjski gaz od Fortum. Z punktu widzenia polskiego bezpieczeństwa energetycznego i założenia, że wraz z zależnością od gazu z Rosji, rośnie zależność polityczna, taki scenariusz jest niebezpieczny. Uczyniłby z PGNiG kolejną Kompanię Węglową potrzebującą dofinansowania z budżetu dla przetrwania. Z kolei rynek polski zostałby nasycony rosyjskim gazem bez względu na politykę dywersyfikacji prowadzoną przez Polskę za pośrednictwem PGNiG, co jest możliwe dzięki zapisowi o działaniu na rzecz bezpieczeństwa energetycznego w statucie spółki.

Wtedy także można byłoby się obawiać o powstanie kartelu gazowego na bazie Nord Stream 2, przeciwko którego powstaniu wystąpił polski Urząd Ochrony Klienta i Konsumenta, co zmusiło pomysłodawców do pozostawienia 100 procent akcji w rękach Gazpromu. Europejskie firmy nie mogły wejść do konsorcjum przez zastrzeżenia UOKiK, który przestrzegał, że realizacja projektu doprowadzi do ponownego ugruntowania pozycji Gazpromu w Europie Środkowo-Wschodniej, z pomocą jego pośredników europejskich, którym mógłby stać się między innymi Fortum. Nawet jeżeli nie dojdzie do tej hipotetycznej transakcji, bo Uniper oficjalnie odmawia przekazania akcji Finom, to opisywany scenariusz może zostać zrealizowany z udziałem innych podmiotów. O takim ryzyku pisałem w przeszłości.

Jakóbik: Kartel gazowy. Jak Nord Stream 2 może zająć rynek Europy Środkowo-Wschodniej

Obawy o taki rozwój wypadków wyrażają PGNiG i polski rząd. Ten drugi jednoznacznie opowiada się po stronie firmy, nawet kosztem krytyki prywatnych dostawców, którzy oskarżają Polaków o próbę zakonserwowania rynku pod dyktando polskiej firmy. W ten sposób oceniają ustawę o zapasach gazu, której koszty wynikające z konieczności zarezerwowania mocy magazynowych, uniemożliwiają mniejszym podmiotom rezerwowanie przepustowości rewersu na Jamale, czyli bramy dla gazu z Nord Stream i postulowanego Nord Stream 2.

Obecnie dostawy z giełdy niemieckiej służą PGNiG do poprawy konkurencyjności, bo są źródłem taniego gazu. Inni przez ustawę o zapasach mają ograniczony dostęp do takiej możliwości. Z drugiej strony zobowiązuje wszystkich do zabezpieczenia rezerw w razie kryzysu. Spór na ten temat trwa w kraju i na poziomie unijnym. Jednak z punktu widzenia polskiego rządu ustawa to grodzie, które chronią rynek przed zalewem rosyjskiego gazu od strony zachodniej i procesem, przed którym ostrzegał UOKiK. O tym, że Nord Stream 2 zwiększy nasycenie Niemiec gazem z Rosji mówi także Komisja Europejska.

Precedens chorwacki

Okazją do zbadania, czy opisywany scenariusz jest możliwy będzie ciąg dalszy wydarzeń po podpisaniu przez Gazprom istotnej umowy gazowej z prywatnym, chorwacki, dostawcą Prvo Plinarsko Drustvo (PPD). Umowa opiewa na dostawy do 1 mld m sześc. rocznie przez 10 lat od 1 października 2017 do 31 grudnia 2027 roku. W czwartym kwartale tego roku Gazprom dostarczy już 0,25 mld m sześc. Jelena Burmistrowa z Gazprom Exportu mówi, że kontrakt „to ważny krok ku wzmocnieniu wzajemnie korzystnego partnerstwa między dwoma krajami”. – Nasza współpraca z silnym i godnym zaufania partnerem zapewnia chorwackiemu rynkowi bezpieczne i godne zaufania dostawy gazu – ocenia Pavao Vujnovac.

Słownictwo ma znaczenie. Burmistrowa mówi o współpracy między krajami pomimo faktu, że PPD to spółka prywatna. Państwowa LNG Croatia realizuje projekt sprowadzenia pływającego obiektu do odbioru LNG (FSRU), który ma być gotowy w 2019 roku i jest dofinansowany przez Unię Europejską, ale może zostać bez klientów, bo tych rezerwuje przez PPD rosyjski Gazprom. Można zatem założyć, że wprowadzenie na chorwacki rynek pośrednika w dostawach gazu z Rosji może podkopać rentowność terminalu na wyspie Krk. Zobaczymy jak na ten problem zareagują politycy Chorwacji, którzy są podzieleni w ocenie perspektyw projektu LNG, pomimo faktu, że jest on elementem budowy Korytarza Gazowego Północ-Południe jak gazoport w Świnoujściu. Spór polityczny może mieć także źródło w Rosji, o czym więcej pisze Teresa Wójcik.

Wójcik: Desant Gazpromu na Chorwację z aferą Agrokoru w tle

Precedens chorwacki może być studium dla Polaków, którzy spierają się o to, czy dostawy z Nord Stream 2, które niekoniecznie będzie świadczył Gazprom, ale jego pośrednicy, jak Fortum, lub jakakolwiek inna firma posiadająca umowę na odbiór gazu w Greifswaldzie, gdzie ma wychodzić na ląd drugi gazociąg z Rosji do Niemiec. Rozwój dostaw przez rewers na Gazociągu Jamalskim może mieć podobne skutki dla terminalu LNG jak dostawy od Gazpromu dla PPD w Chorwacji.

Nie wiadomo jak wpłynęłyby na pozycję PGNiG. PPD już posiada w portfolio największych chorwackich klientów przemysłowych. Nie wiemy również, czy Fortum lub inny pośrednik Gazpromu byłby w stanie przejąć np. umowę z państwową Grupą Azoty albo prywatnym Boryszewem. Warto obserwować precedens chorwacki, aby przekonać się, czy niewidzialna ręka wolnego rynku wystarczy, aby zapewnić klientom w Polsce i Europie Środkowo-Wschodniej tani gaz, ale i bezpieczeństwo energetyczne. Jeżeli nie, to może się okazać, że narzędzia jak PGNiG i ustawa o magazynach gazu będą niezbędne dla zablokowania ekspansji Gazpromu w naszej części kontynentu.

Jakóbik: Rozmowy o Nord Stream 2 z bezpieczeństwem w tle. Szansa czy pułapka?