Jakóbik: Rosja broni wpływów Gazpromu w bliskiej zagranicy. Wnioski dla Polski

8 czerwca 2015, 10:35 Energetyka

KOMENTARZ

Gazociągi Rosjan oplatają region Europy Środkowo-Wschodniej.

Wojciech Jakóbik

Redaktor naczelny BiznesAlert.pl

Negatywne skutki monopolu Gazpromu widać doskonale na przykładzie ukraińskim. Z tego poligonu można wyciągnąć wnioski dla Polski.

Ukrtransgaz podpisał umowę o współpracy i wymianie informacji z węgierskim operatorem FGSZ. Chce w ten sposób pozyskać kody niezbędne do uruchomienia fizycznego rewersu przez Słowację – informują Wiedomosti.

Jak informował BiznesAlert.pl 8 czerwca Ukraina wznowiła, wstrzymany w kwietniu, rewersowy import gazu z Węgier. 21 maja prezydent Ukrainy ogłosił, że Kijów podpisał z jedną z węgierskich spółek umowę na budowę interkonektora gazowego.

Kody dostawców (shipper codes) są niezbędne do uruchomienia rewersu fizycznego w gazociągach, także w krajach w których obowiązuje trzeci pakiet energetyczny Unii Europejskiej blokujący w założeniu powstawanie monopoli. Są sposobem identyfikacji klienta i zamówionego wolumenu. Bez nich Naftogaz potrzebuje pośrednictwa Gazpromu w transakcjach na dostawy fizyczne przy użyciu infrastruktury pod wpływem rosyjskiej firmy.

Z tego powodu Naftogaz nie może wykorzystać mocy rewersu fizycznego na granicy ze Słowacją i innymi krajami, przez które sprowadza gaz z Zachodu, jak Polska i Węgry. Dlatego po kody dostawców zamierza zwrócić się do węgierskiego FGSZ. – Jeśli to się nie powiedzie, złożymy skargę w Komisji Europejskiej – zapowiedział już Andrij Kobolew, dyrektor Naftogazu cytowany przez Wiedomosti.

W odpowiedzi na umowę Ukrtransgaz-FGSZ Komisja podkreśla, że powinien on uwzględniać także gwarancje uspokajające rosyjską spółkę gazową, gwarantujące tranzyt gazu przez Ukrainę nawet, jeśli ta zrezygnuje całkowicie z dostaw ze Wschodu, co jest teoretycznie możliwe.

Chociaż Gazprom się temu sprzeciwia, Naftogaz wciąż korzysta z rewersu wirtualnego i sprowadza gaz z Zachodu „wirtualnie” czyli w oparciu o umowę z zachodnią spółką rezerwuje surowiec na terenie Ukrainy dostarczony przez Rosjan na zachodnią granicę, gdzie znajdują się punkty odbioru surowca dla klientów europejskich.

Gazprom chciałby także uzyskać na nowo wpływ na ukraińską infrastrukturę. Dlatego proponuje zatłoczenie do ukraińskich magazynów około 19 mld m3 w celu przetrwania zimy. Pozornie jest to propozycja korzystna dla Ukraińców ale jeżeli byłaby obligatoryjna to: w wypadku tańszych ofert na Zachodzie, wiązałaby się z dużymi kosztami, zabezpieczałaby w rzeczywistości interes Gazpromu, który nie musiałby szukać alternatywnych mocy magazynowych w Armenii i na Białorusi, gdzie według deklaracji chce zgromadzić przed zimą 72 mld m3 surowca.

Rezerwy gazu ziemnego nad Dnieprem wynoszą obecnie 10,5 mld m3 – podaje Ukrtransgaz. W maju 2015 roku trafiło do nich 1,8 mld m3. Od początku tego roku wpompowano do nich 2,9 mld m3. 5 czerwca wpompowano 68 mld m3.

– Ukraina ma największe magazyny gazu w Europie. Razem z Niemcami i Włochami jest wśród liderów zapasów. We Włoszech spoczywa 9,2 mld m3 surowca a w Niemczech 8,2 mld m3. Nasze magazyny są zapełnione jedynie w 34 procentach – przypomniał dyrektor spółki Igor Prokopow.

Naftogaz przekonuje, że obligatoryjne wtłoczenie rosyjskiego gazu do magazynów Ukrtransgazu nie wchodzi w grę, bo konieczność takiej operacji nie jest bezdyskusyjna, a zależna od okoliczności. Być może Ukraińcom bardziej opłaci się zatłaczać gaz kupiony na Zachodzie a może wręcz przekonać europejskie firmy, by składowały nad Dnieprem swój surowiec, o co Kijów stale zabiega.

Problemy wynikające z kontroli Rosjan nad infrastrukturą europejską są widoczne także w innych punktach. Gazprom odmówił możliwości importu gazu ziemnego z litewskiego gazoportu na Ukrainę przez terytorium Białorusi. Litwini zwrócili się do operatora białoruskiego systemu przesyłu gazu ziemnego o udostępnienie potrzebnej przepustowości i nie otrzymał zgody – o sprawie informuje litewskie ministerstwo energetyki, które uznaje decyzję za czysto polityczną.

Zdaniem Roksasa Masiulisa, ministra energetyki Litwy, za pięc lat będzie widoczny wpływ kłajpedzkiego obiektu na rynek gazu w regionie. Ukraina mogłaby wykorzystać go do dywersyfikowania źródeł dostaw. O rozmowach na temat dostaw LNG z Litwy na Ukrainę informował przedstawiciel ukraińskiego ministerstwa energetyki na Facebooku.

Za pomocą wymienionych powyżej środków, Gazprom chce konserwować status quo w regionie Europy Środkowo-Wschodniej, ograniczając wolnośc na rynku gazu także w Unii Europejskiej – na Litwie. To dowód na to, dlaczego integracja sektora gazowego musi wykraczać poza same kraje członkowskie UE i uwzględniać także kraje Wspólnoty Energetycznej jak Ukraina, aby mogły stać się w zależności od warunków rynkiem zbytu lub źródłem dostaw dla firm europejskich.

Problem litewskiego pływającego obiektu do regazyfikacji (FSRU) czyli gazoportu w Kłajpedzie polega na tym, że Litwa pozostaje wyspą energetyczną, także w sektorze gazowym i jest odcięta od europejskiego rynku. Musi tłoczyć gaz przy użyciu infrastruktury pod kontrolą Rosjan. Jest tak w przypadku gazociągów białoruskich, którymi zarządza Gazprom Belarus, czyli przejęty przez rosyjską spółkę Beltransgaz.

Polacy nie mają takiego uzależnienia. Będą mogli słać LNG z Kłajpedy przy wykorzystaniu instniejącego połączenia gazowego na rewersie wirtualnym i – jeśli powstanie – przez planowany Gazociąg Polska-Ukraina na rewersie fizycznym. Ze względu na konieczność zwiększenia rentowności naszego gazoportu, wskazana jest kontynuacja wysiłków rządu na rzecz realizacji tego projektu. Przyszłość gazociągu zależy od strony ukraińskiej, która musi zbudować odcinek po swojej stronie granicy. Otworzyłby on ukraiński rynek na LNG ze Świnoujścia nie tylko w ramach wymian giełdowych ale także fizycznie. Miałoby to także znaczenie dla planów Gaz-Systemu, który chce budować polski węzeł gazowy. Towarowa Giełda Energii mogłaby się stać parkietem także dla Ukraińców, którzy nie planują tworzenia własnej.

Nowy gazociąg dałby także niezależność od połączeń gazowych do których kody posiada Gazprom jak jest w przypadku dużego rewersu na Słowacji. Z uwagi na możliwe zyski z udostępnienia przepustowości Ukraińcom, lepiej aby czerpali gaz przez nasze gazociągi, skoro Słowacy nie mogą udostępnić póki co nowych mocy. To z resztą kolejny symptom utrzymywania się niezgodnego z unijnym prawem wpływu Gazpromu na unijną infrastrukturę. W Polsce, chociaż formalnie Gazociągiem Jamalskim zarządza Gaz-System, to w oparciu o istniejący kontrakt gazowy, operuje tą magistralą EuroPol Gaz – firma zarządzana wespół przez PGNiG i Gazprom. Ten relikt również należy usunąć, o co stara się PGNiG w ramach stopniowej zmiany układu sił w zarządzie EuroPol Gazu.

Przełomem mogą być owoce śledztwa antymonopolowego Komisji Europejskiej. A mogą być one różne. Mogą wymusić nowy model działania Gazpromu w Europie w kontekście przyszłych umów. Powinny jednak dotyczyć także rewizji istniejących kontraktów, także tych odnoszących się do akcjonariatu europejskiej infrastruktury gazowej. Nie wiadomo czy Polska zgłosiła temat EuRoPol Gazu w ramach śledztwa prowadzonego przez Komisję, ale mogłaby to zrobić.

Jest duża szansa na spolegliwość Rosjan, którzy tracą podwójnie – wydają istotne środki na inwestycje w zwrot do Azji, gazociągi chińskie i Turkish Stream, a jednocześnie tracą udziały w rynku europejskim. Zyskiwać mogą tylko poprzez konserwowanie wpływów w bliskiej zagranicy – u Bałtów i na Ukrainie, na przykład poprzez dumping cenowy czy zyskiwanie nowych kompetencji odnośnie infrastruktury. To dlatego prezydent Federacji Rosyjskiej Władimir Putin w Corriere dela Serra przestrzega przed integracją energetyczną tych krajów z Unią Europejską, która chroniłaby je przed tego typu zabiegami.

Putin spodziewa się z tego tytułu miliardowych strat dla Rosji, także w sektorze elektroenergetycznym. Broniąc omnipotencji unijnego prawa w tym zakresie, Bruksela uderzy w czuły punkt rosyjskiego Gazpromu i zmusi go do zmian. Pieniądze na ewentualną karę Komisji dla tej firmy znajdą się w kremlowskim budżecie. Jeżeli jednak monopol Gazpromu w Europie zostanie zniwelowany, istotne środki finansowe przestaną do rosyjskiego skarbu wpływać.