Jakóbik: Rośnie napięcie na Morzu Południowochińskim i przepaść między Chinami a UE

12 lipca 2016, 14:15 Bezpieczeństwo

KOMENTARZ

Źródło: Kancelaria Prezydenta Federacji Rosyjskiej

Wojciech Jakóbik

Redaktor naczelny BiznesAlert.pl

Rozmowy o pogłębionej współpracy Unii Europejskiej z Chinami odbyły się w cieniu wyroku Hagi w sprawie Morza Południowochińskiego. Instrumentalny stosunek Pekinu do prawa jest istotną przeszkodą na drodze do zbliżenia z Europą.

12 lipca Międzynarodowy Trybunał w Hadze orzekł, że Państwo Środka nielegalnie przejęło kontrolę nad częścią Morza Południowochińskiego na potrzebę ćwiczeń, blokowało dostęp sąsiadów do łowisk. Zakwestionował także linię demarkacyjną zwaną linią dziewięciu kresek, którą Chiny wytyczyły w celu oznaczenia części akwenu pod swą zwierzchnością. Wyrok z zadowoleniem przyjęły, Brunei, Filipiny, Tajwan i Wietnam, które wysuwają własne roszczenia odnośnie części Morza, a także znajdujących się tam Wysp Spratly, z których setki po kilka kontroluje każde z wymienionych państw. W spór zaangażowały się Arabia Saudyjska, Rosja oraz szereg mniejszych państw z Afryki i Azji (po stronie Chin) oraz m.in. USA, Wielka Brytania, Japonia i Francja (po stronie Filipin).

Chociaż wyrok z Hagi posłużył stronom sporu innym niż Chiny do powtórzenia swoich roszczeń wobec fragmentów terytorium Morza Południowochińskiego, to Pekin zapowiedział bojkot wyroku. Uznał decyzję trybunału za „nielegalną, nieuprawnioną i nieważną”. Zapowiedział, że flota Armii Ludowo-Wyzwoleńczej stanie na straży suwerenności wód akwenu uznawanych przez Chiny za własne. Deklaracje Chińczyków wywołały już niepokój w Mainili i innych stolicach zagrożonych działalnością chińskiej floty. Agresywna retoryka Pekinu może prowokować dalszą konsolidację państw regionu Azji i Pacyfiku wokół Stanów Zjednoczonych.

W sprawie sporu o Morze Południowochińskie na straży prawa stanął przewodniczący Rady Europejskiej Donald Tusk. W dniach 12-13 lipca toczą się rozmowy o zbliżeniu gospodarczym między Unią Europejską a Chinami. Tusk zastrzegł przed wyrokiem Hagi, że Pekin powinien uszanować go. – Dziś zapadnie ważna decyzja dotycząca Morza Południowochińskiego, więc chciałbym przypomnieć znaczenie poszanowania porządku międzynarodowego opartego na prawie – podkreślił po spotkaniu z chińskim premierem Li Keqiang, przewodniczący Rady Europejskiej Donald Tusk. Na te słowa Li miał zareagować nerwowo. Reszta spotkania z Tuskiem odbyła się w złej atmosferze, a tematyka zogniskowała się wokół wyroku trybunału w Hadze.

Stosunek do prawa dzieli Europę i Chiny. Podobnie jak w przypadku nielegalnej aneksji Krymu przez Rosję, Unia Europejska stoi na pryncypialnym stanowisku obrony prawa międzynarodowego. Podobnie jak Moskwa, Pekin podchodzi do niego instrumentalnie. Przestrzega prawa, kiedy działa ono na jego korzyść. Jeżeli jest inaczej, po prostu je lekceważy. To przepaść cywilizacyjna, która utrudni zbliżenie UE z Chinami, o czym powinni pamiętać Polacy.

Wygląda na to, że pamiętają. Podczas spotkania z korpusem dyplomatycznym w styczniu 2016 roku prezydent RP powiedział, że „Polska zawsze będzie stać na gruncie prawa międzynarodowego. Siła prawa ponad prawem siły”. Odniósł się w ten sposób do nielegalnych działań Rosji na Ukrainie. Te słowa mogą mieć także zastosowanie do wszelkich działań Państwa Środka niezgodnych z wyrokiem trybunału w Hadze.

Jedną z kluczowych przyczyn sporu o Morze Południowochińskie są zasoby węglowodorów spoczywające pod jego dnem. Według Hagi poszukiwania surowców podjęte na spornych wodach przez Państwo Środka były nielegalne. Niezgoda Pekinu z wyrokiem trybunału oznacza, że rywalizacja o te złoża będzie trwała nadal.