Jakóbik: South Stream na krawędzi upadku

26 listopada 2014, 11:30 Energetyka

KOMENTARZ

Gazociąg South Stream. Grafika: Gazprom.

Wojciech Jakóbik

Redaktor naczelny BiznesAlert.pl

Aktualna szacunkowa cena South Stream to 50,5 mld dolarów. Jest ona bliska rocznym dochodom Gazpromu. Projekt jest mało rentowny ale wola polityczna na Kremlu pchała go dotąd naprzód. Może go jednak zabić solidarna polityka energetyczna Zachodu.

– Jeśli Europie zależy na redukcji ryzyka tranzytowego, Rosja zbuduje dla niej gazociąg South Stream – powiedział minister rozwoju ekonomicznego Rosji Aleksiej Ułukłajew. – Jeżeli Europa nie wyrazi takiej potrzeby, nie będzie możliwa jego budowa.

– South Stream to sposób na zniwelowanie ryzyka tranzytowego dla klientów europejskich. Jeśli mają oni potrzebę jego zmniejszenia to zbudujemy rurę – powiedział Rosjanin.

Wiceminister spraw zagranicznych Rosji Aleksiej Meszkow zapowiedział w poniedziałek w Grecji, że ma nadzieję, że „znajdzie się szybko rozwiązanie, które pozwoli kontynować projekt”. – Komisja Europejska została wymieniona. Dopiero zaczyna pracę i dlatego nasz dialog na temat South Stream nie jest kontynuowany. Rosja jest gotowa go wznowić – powiedział.

Parlament Europejski przyjął we wrześniu rezolucję wzywającą państwa Unii Europejskiej do porzucenia projektu South Stream w odpowiedzi na agresję Rosji na Ukrainie. Komisja Europejska zamroziła prace przy jego budowie ze względu na to i zastrzeżenia do przetargów. Podporządkowały się jej Bułgaria, kluczowy kraj – ponieważ to na jego terytorium rura miałaby wchodzić na ląd. Presji KE nie uległy Serbia i Węgry, które naciskają na kontynuację współpracy z Rosją przy projekcie.

Budowa podmorskiego odcinka gazociągu ma ruszyć w połowie grudnia. Rozpoczęcie budowy zostało przesunięte o miesiąc i wstępnie zostało wyznaczone na 15 grudnia. Budowę kontynentalnej części rury nadal blokuje Bułgaria, która na żądanie Komisji Europejskiej zamroziła prace. Chociaż inwestycję wspierają jednak Serbia i Węgry, to na terytorium bułgarskim South Stream ma łączyć się z lądem.

Cytowane wypowiedzu Ułukłajewa i Meszkowa sugerują, że budowa gazociągu pozostaje pod znakiem zapytania a Rosja coraz bardziej nerwowo reaguje na twardą postawę Komisji Europejskiej, której prawdopodobnie nie zmieni nowy przewodniczący Komisji Europejskiej Jean Claude Juncker – zwolennik Unii Energetycznej, który dodatkowo będzie naciskał na podporządkowanie South Stream unijnym regulacjom antymonopolowym.

Wypowiedzi Rosjan sugerują także, że spotkanie Gazprom-ENI w Soczi z 25 listopada poświęcone inwestycji nie odbyło się po ich myśli. Jeżeli zgodnie z przewidywaniami cena South Stream będzie dalej rosła, z projektu wycofa się włoskie ENI, co ostatecznie pogrzebie projekt. Włoska firma energetyczna ENI nie wyklucza wycofania się z projektu gazociągu South Stream, jeśli poziom inwestycji po jej stronie przekroczy 600 mln euro – poinformował 5 listopada przedstawiciel spółki Claudio Descalzi. Podkreślił, że ENI, podobnie jak niemiecki Wintershall i francuski EDF, ma problem z pozyskaniem środków na inwestycję i nie może sobie pozwolić na większe wydatki.

Gazprom ma także problem z realizacją kolejnego gazociągu. Chodzi o Siłę Syberii, która nie otrzyma deklarowanych przez Chińczyków przedpłat za dostawy, które miały finansować rurę. Podobnie jak South Stream ma problemy z finansowaniem, ponieważ sankcje blokują dopływ zachodniego kapitału, a na Wschodzie brakuje inwestorów. Ta inwestycja ma nawet problem z nazwą bo roszczą sobie do niej prawa producent wódki i mydła, którzy także chcieliby, aby ich produkty nazywały się Siła Syberii.

Te problemy przekładają się także na sektor naftowy. Rosnieft otwarcie mówi już o „przenoszeniu terminów realizacji” kluczowych projektów wydobywczych na czele z polem naftowym Bażenow, które miało stać się łupkowym zagłębiem Rosji. Idąc za przykładem tej firmy, która wpuszcza do swych złóz Chińczyków, Gazprom Nieft wiąże się współpracą z wietnamskim PetroVietnam, z którym wspólnie będzie rozwijał wydobycie na polach Nagumanowskoje i Sewero-Purowskoje. Za projekt będzie odpowiedzialna spółka-córka Gazpromviet, w której Rosjanie utrzymają pakiet kontrolny.

W obliczu tych przeszkód Kreml zamierza ulżyć Gazpromowi za pomocą zwolnienia z podatku od wydobycia na 15 lat oraz spod podatku od nieruchomości dla Siły Syberii na 20 lat. Gazprombank negocjuje tymczasem pożyczkę w wysokości 100 mld rubli (2,2 mld dolarów) ze środków Funduszu Bogactwa Narodowego finansującego rosyjskie emerytury. Rosnieft wystąpił o podobne środki. Tymczasem Fundusz dysponuje kwotą niewiele ponad 3 mld dolarów.