Jakóbik: Na Ukrainie trwa hybrydowa wojna gazowa

2 marca 2018, 07:31 Energetyka

Gazprom nie uznaje wyroku na korzyść Ukraińców. Nie dostarcza gazu pomimo obligacji wynikającej z arbitrażu. Politycy ukraińscy ostrzegają, że ciśnienie w gazociągach nad Dnieprem spada. Wszystko to odbywa się pod pozorem pełnoprawnych działań – pisze Wojciech Jakóbik, redaktor naczelny BiznesAlert.pl.

Były prezydent Ukrainy Petro Poroszenko

Gazprom nie pogodził się z klęską w sądzie. Zapowiedział, że będzie kwestionował wyrok arbitrażu na korzyść Naftogazu z wykorzystaniem „wszelkich prawnych sposobów”. Na razie uznał, że zawalczy o dogrywkę w negocjacjach bilateralnych. Rosyjski koncern odmówił dostaw gazu na Ukrainę od początku marca do czasu osiągnięcia tymczasowego porozumienia w tej sprawie.

Gazprom chce dogrywki

Naftogaz ogłosił sądowy triumf nad rosyjskim dostawcą, o czym można przeczytać więcej w BiznesAlert.pl. W odpowiedzi na przegraną przed sądem arbitrażowym w Sztokholmie Gazprom odrzucił wyrok, zapowiedział apelację i odmówił dostarczenia gazu na Ukrainę. Nie zrobił tego jednak poprzez niezapowiedziane przykręcenie bądź zakręcenie kurka z gazem znane z wojen gazowych lat 2006, 2009 i 2014. Zapowiedział walkę z użyciem wszelkich dostępnych narzędzi – prawnych.

W tym wypadku użył więc figury retorycznej o potrzebie podpisania dodatkowego porozumienia o warunkach dostaw na Ukrainę i zwrócił przedpłatę przekazaną przez Ukraińców. – Działając w dobrej wierze zwróciliśmy pieniądze otrzymane od Naftogazu Ukrainy. Dostawy nie będą świadczone od 1 marca – powiedział wiceprezes Aleksander Miedwiediew. To był element zaskoczenia, który jednak trudniej uznać za wrogi akt. Gazprom chce dogrywki, ale w relacjach bilateralnych i bez względu na wyrok sądu, którego nie uznaje.

Jakóbik: Triumf Naftogazu nad Gazpromem. Co to oznacza dla Polski?

Gazprom jak „uliczny cwaniak”

Mimo to minister spraw zagranicznych Ukrainy Pawło Klimkin zareagował nie przebierając w słowach. Uznał, że Gazprom zachowuje się jak „uliczny cwaniak”. – Gazprom zniżył się do poziomu „ulicznego cwaniaka”. Nie wypełnia wyroku arbitrażu w Sztokholmie, a jednocześnie obniża ciśnienie w gazociągach poprzez niewywiązywanie się ze zobowiązań – napisał minister na Twitterze.

Być może z tego powodu prezydent Ukrainy Petro Poroszenko zwołał specjalne posiedzenie Narodowej Rady Bezpieczeństwa i Obrony. – Gazprom tradycyjnie wykorzystał przewagę mrozów i demonstracyjnie nie przyjmuje do wiadomości wyroku arbitrażu w Sztokholmie nie tylko w sprawie przekazania należności, ale także obniżenia ciśnienia w gazociągach przesyłowych – potwierdził słowa Klimkina prezydent Ukrainy.

Słowa ukraińskich polityków sugerują, że Rosjanie nie tylko odmawiają dostaw nad Dniepr, ale także transportują przez ukraińskie gazociągi ilość gazu poniżej ustalonego poziomu gwarantującego rentowność i stabilność dostaw. Potwierdza to Ukrtransgaz, który według informacji BiznesAlert.pl informuje o tym, że w jednej z przepompowni (Sudża) poziom dostaw jest o 10 procent niższy od wolumenu wyznaczonego w klauzuli ship or pay nakazującej Gazpromowi przesył na minimalnym poziomie.

Test wytrzymałości Ukrainy

W okresie zintensyfikowanego poboru gazu z magazynów trudniej jest utrzymać ciśnienie technologiczne ukraińskich gazociągów, co może zagrozić bezpieczeństwu dostaw do Europy. Ze względu na hybrydową wojnę gazową Rosji, trudniej będzie obarczyć winą za ewentualny kryzys Rosjan. Gazprom nie zakręca kurka, co najwyżej go przykręca i to w przesyle, co może uzasadnić na różne sposoby, w pierwszym rzędzie dalej kwestionując ustalenia arbitrażu w Sztokholmie. Może prezentować problem w kategoriach prawnych, choć wynika prawdopodobnie ze starej, dobrej polityki szantażu gazowego Kremla, w nowej, bardziej wyszukanej odsłonie.

Rozgniewany Klimkin zagroził też przejęciem aktywów Gazpromu. – Dostaniemy ich. Ich aktywa w Europie są od dawna znane – zatwittował. Wszelkie konfiskaty muszą odbywać się w zgodzie z prawem. Aby Ukraina zachowała twarz w relacjach z Zachodem musi poruszać się w granicach prawa, czego nauczył się Gazprom, prowadząc obecnie hybrydową wojnę gazową z zachowaniem pozoru pełnoprawnych działań.

Operacja Rosjan może mieć również na celu przetestowanie wytrzymałości systemu przesyłowego Ukrainy oraz zimnej krwi tamtejszej administracji. Kijów musi zachować spokój i pełną przejrzystość, informując o rozwoju wypadków Unię Europejską za pośrednictwem Wspólnoty Energetycznej, do której należy.

Komisja Europejska musi wkroczyć

Porozumienia tymczasowe wspominanie przez Gazprom były zawierane pod kuratelą Komisji Europejskiej w 2014 i 2015 roku po długotrwałych rozmowach trójstronnych. Nie było takiej konieczności od listopada 2015 roku, kiedy Ukraina zrezygnowała z dostaw od Rosjan. Jednak wyrok arbitrażu nakłada na ukraiński Naftogaz obowiązek zakupu 4 mld m sześc. rocznie. W ubiegłych latach Komisja pomogła Ukraińcom uzyskać lepsze warunki cenowe dostaw.

To ważne dla Polski

Według prezydenta Ukrainy rozmowy trójstronne niebawem znów ruszą. W obliczu eskalacji problemu Komisja powinna rozważyć włączenie do rozmów jej postulatu ustalenia w toku negocjacji minimalnego poziomu dostaw przez Ukrainę, który zagwarantuje stabilność ekonomiczną kraju. To z kolei może mieć znaczenie dla spornego projektu Nord Stream 2, czyli także dla interesów Polski. Z tego względu Warszawa powinna obserwować, a być może zaangażować się w próby uspokojenia gazowej wojny hybrydowej na Ukrainie. Stabilność dostaw przez terytorium wschodniego sąsiada będzie miała także znaczenie dla decyzji inwestycyjnych PGNiG i Gaz-System, które już zaangażowały się we współpracę nad Dnieprem, a także sondują nowe możliwości.

Komisja Europejska chce rozmów o przyszłości dostaw gazu z Rosji przez Ukrainę