Jakóbik: Zbudować Nabucco rękami Rosjan

6 października 2014, 09:02 Energetyka

KOMENTARZ

Wojciech Jakóbik

Redaktor naczelny BiznesAlert.pl

Projekty Nabucco i South Stream pozornie wykluczają się. Jednak pod parasolem prawa unijnego, w obliczu nowych możliwości pobierania surowca z regionu kaspijskiego, obydwie inicjatywy można połączyć. Będzie to możliwe tylko, jeśli Bruksela zdecyduje się na prowadzenie aktywnej, skoordynowanej polityki energetycznej państw członkowskich Unii Europejskiej.

W kwietniu 2014 roku Aleksiej Miller, szef Gazpromu oficjalnie potwierdził, że Gazprom podpisał memorandum o budowie odcinka South Streamu w Austrii z firmą OMV. Wiedeń w 2010 r. początkowo zdecydował, że będzie uczestniczyć w tym projekcie Gazpromu i austriacka firma energetyczna OMV podpisała porozumienie wstępne z Rosjanami. Jednakże potem przyłączyła się do alternatywnego projektu Nabucco. Po ostatecznym upadku tej koncepcji, Austria ponownie zainteresowała się projektem Gazpromu, a obecnie obie strony – austriacka i rosyjska oficjalnie powróciły do niego.

Planowana przepustowość South Stream to 63 mld m3 rocznie. Odcinek austriacki ma osiągnąć przepływ na poziomie do 32 mld m3 na rok. Do końca 2015 roku mają zostać wydane wszystkie pozwolenia na budowę. Pierwsze dostawy są przewidywane na 2017 rok a uruchomienie pełnej mocy rury na styczeń 2018 roku. Projekt został oprotestowany przez Komisję Europejską, która wbrew opinii Moskwy uważa, że powinien on podlegać zasadom antymonopolowym.

W sierpniu tego roku ministerstwo ropy naftowej Iranu zasygnalizowało gotowość do rozpoczęcia w przyszłości eksportu gazu ziemnego do Europy. Wiceminister ropy naftowej Ali Majedi zapowiedział, że dwa kraje europejskie zainteresowały się już propozycją. Do eksportu irańskiego surowca na Stary Kontynent ma posłużyć najprawdopodobniej rura turecka. Iran wymienił w tym kontekście porzucony przez Europę projekt Nabucco, który został zastąpiony przez mniejszy, Gazociąg Transadriatycki (TAP). Nabucco miało jednak dużo większą skalę i uwzględniało szlak z regionu kaspijskiego, przez Turcję do Europy Środkowej. TAP pobiegnie z granicy tureckiej do Włoch. Teheran przyznaje, że bez irańskiego gazu Nabucco było „bezużyteczne”.

Zgodnie z sygnałami rejestrowanymi przez BiznesAlert.pl od kilku miesięcy, Iran po raz kolejny wyraził gotowość do odgrywania większej roli w europejskim sektorze gazowym. Pierwszy raz wypowiedział się na ten temat polityk tak wysokiego szczebla. We wrześniu podczas wizyty w Nowym Jorku na Zgromadzeniu Ogólnym Organizacji Narodów Zjednoczonych, prezydent Hassan Rouhani powiedział, że jego kraj „może być bezpiecznym centrum dostaw surowca dla Europy”. Irańczycy dysponują drugimi rezerwami gazu ziemnego na świecie. Krajowy sektor jest jednak niedoinwestowany, dlatego Teheran liczy na wejście zachodniego kapitału, jeśli sankcje Zachodu wprowadzone przeciwko temu krajowi w obawie przed budową bomby atomowej, zostaną zniesione. Taka szansa pojawi się na koniec listopada, gdy zakończą się negocjacje w formacie P5+1 i Iran. Otwarcie dostaw z Iranu mogłoby zmniejszyć zależność Europy od importu z Rosji. Po ociepleniu relacji z Zachodem w obliczu postępu negocjacji na temat irańskiego programu atomowego, Iran podjął inicjatywę rozwijania więzi handlowych z krajami zachodnimi. Rząd w Teheranie zwiększył ilość ataszatów handlowych z 11 do 30. Nowi attaché zostaną skierowani do Niemiec, Włoch, Serbii, Hiszpanii i Szwajcarii. Prezydent Hassan Rouhani chce otworzyć Iran na handel z Zachodem.

Więcej w analizie: Iran – miecz na bliskowschodni węzeł gordyjski.

Problemem mogą być relacje Teheranu z Moskwą. Z analizy portalu OilPrice.com wynika, że Irańczycy mogą wymieniać swoją ropę naftową za dobra i know how z Rosji niezbędne do budowy nowej elektrowni atomowej w Buszehr. Dzięki ropie z Iranu Rosja będzie mogła zrealizować dostawy do Chin i Indii bez zwiększania produkcji surowca, co byłoby trudne, biorąc pod uwagę sankcje Zachodu przeciwko jej sektorowi naftowemu. Tymczasem Iran mógłby dzięki powyższej wymianie przekierować środki finansowe potrzebne do uzyskania dóbr, które otrzyma od Rosji na inne cele, jak zmniejszanie negatywnego wpływu zachodnich sankcji na jego gospodarkę. W listopadzie okaże się, jaką drogę wybierze Iran.

Wejście irańskiego gazu na europejski rynek będzie za to wspierać Turcja, której zależy na dywersyfikacji dostaw gazu oraz na czerpaniu większych zysków z tranzytu surowca przez przebiegający w przyszłości przez jej terytorium Gazociąg Transanatolijski. Do kolejki po wykorzystanie Korytarza Południowego ustawił się także Turkmenistan. Podczas szczytu państw kaspijskich w Astrachaniu 29 września prezydent tego kraju Gurbanguły Berdymuhamedow ocenił, że budowa gazociągów po dnie Morza Kaspijskiego jest suwerennym prawem każdego państwa o ile odnosi się do prawa międzynarodowego i ustalonych norm. Turkmeni rozmawiają z Europejczykami o budowie Gazociągu Transkaspijskiego (TCP), który połączyłby inne planowane inwestycje mające doprowadzać kaspijski gaz do Europy z złożami Turkmenistanu oraz innych państw regionu.

Czytaj także: Różne koncepcje dostarczenia irańskiego gazu do Europy

Jak podał Ośrodek Studiów Wschodnich, „20 września w Baku rozpoczęto konstrukcję drugiej nitki gazociągu Baku–Tbilsi–Erzurum, co zostało określone przez Azerbejdżan, jako oficjalna inauguracja budowy Południowego Korytarza Gazowego. W ceremonii wzięli udział prezydenci Azerbejdżanu i Bułgarii, premierzy Gruzji, Grecji i Czarnogóry, ministrowie ds. energetyki Turcji, Wielkiej Brytanii i Włoch, a także przedstawiciel USA”. Oto lista zainteresowanych kaspijskim gazem dla Europy.

Należy do niej dodać także Francję, której firma Total chce od 2021 roku uruchomić wydobycie z azerskich złóż gazu ziemnego Abszeron. Ilość surowca w tamtejszych pokładach jest szacowana na 350 mld m3.

Kryzys ukraiński tylko przyspiesza integrację Europy z krajami kaspijskimi w dążeniu do uruchomienia dostaw surowca Korytarzem Południowym. Unia Europejska na wypadek dalszych problemów w handlu gazem z Rosją coraz poważniej rozważa uruchomienie importu surowca z Iranu. Mógłby on docierać przez sieć gazociągów: Gazociąg Transanatolijski (TANAP), Gazociag Transadriatycki (TAP). W przyszłości przepustowość dostaw mógłby zwiększyć reanimowany projekt Nabucco-West. W dalszej kolejności Europejczycy mogliby sięgnąć po gaz z innych krajów kaspijskich dzięki budowie Gazociągu Transkaspiksiego (TCP), którą Komisja Europejska od początku prac nad projektem wspiera. W tym kontekście ważna jest deklaracja Turkmenistanu ze szczytu w Baku. Należy zaznaczyć, że ten kraj jest ważnym dostawcą dla Chin, które równoważą jego surowcem oferty innych krajów. To właśnie m.in. przez dostępność turkmeńskiego surowca Pekin mógł sobie pozwolić na tak ostre targi z Rosją, które skończyły się podpisaniem niekorzystnej dla niej umową Gazprom-CNPC w maju tego roku.

Czy rezurekcja Nabucco-West to jedyna możliwość? Być może plan Brukseli jest bardziej skomplikowany. Chociaż w obliczu kryzysu ukraińskiego i zarzutów eurokratów wobec projektu South Stream jest on obecnie zamrożony, Komisja Europejska przyznaje, że rosyjski gazociąg może dostać zielone światło do budowy, jeżeli spełni wymogi trzeciego pakietu energetycznego ograniczającego monopol Rosjan na wykorzystanie przepustowości rury. Jeżeli Europa zmusiłaby Gazprom do takiego podporządkowania, wielka przepustowość South Stream ( 63 mld m3, Nabucco – 32 mld, Nabucco-West 10 mld m3) mogłaby zostać wykorzystana przez dowolnego dostawcę, zgodnie z zasadą third party access (TPA). Wtedy koncepcja dostarczenia kaspijskiego gazu ziemnego do Europy zostałaby zrealizowana wysiłkiem rosyjskich budowniczych. Europejski szlak Nabucco-West pokrywa się w dużej części z trasą przebiegu Nabucco-West. Różnią się one na odcinku Bułgaria – Węgry. Projekt europejski uwzględnia przebieg przez proatlantycką Rumunią a rosyjski przez antyantlantycką Serbię (nieprzypadkowo). Dlaczego gospodarze projektu – Europejczycy – nie mieliby na tym skorzystać? Na europejskim rynku gazu łączącym się coraz większą ilością interkonektorów w coraz mniejszym stopniu będą istotne trasy przebiegu rur a na pierwszy plan wysunie się kwestia podłączania do ogólnoeuropejskiej sieci kolejnych źródeł dostaw. W przyszłości mniej ważne będzie czy gaz kaspijski zostanie odebrany w Grecji czy innym kraju, a surowiec z USA w Hiszpanii, Belgii czy Polsce, niż sam fakt dostarczenia nowego wolumenu do sieci. Dzięki zintegrowanej infrastrukturze ten gaz dotrze tam, gdzie pojawi się na niego zapotrzebowanie.

Budowa Nabucco rękami Rosjan byłaby wyjściem naprzeciw nowej rzeczywistości. Byłby to doskonały przykład aktywnej polityki energetycznej, którą mogłaby prowadzić Bruksela, gdyby chciały tego kraje członkowskie. W ten sposób udałoby się połączyć starania krajów zależnych od rosyjskiego gazu z Bałkanów i Europy południowej o dostęp do nowego wolumenu surowca, oraz państw Europy Środkowo-Wschodniej, które szukają kolejnych źródeł dostaw tego surowca, niezależnych od Rosji. Również Ukraina byłaby zadowolona z takiego rozwoju sytuacji, bo chociaż część dostaw świadczonych przez jej terytorium z Rosji mogłaby zostać przekierowana do South Stream, to Kijów mógłby wykorzystać tę rurę do czerpania rewersowych dostaw kaspijskiego surowca. Zwiększenie puli surowca dostępnego w ramach Korytarza Południowego pozwoliłoby także na rozwój projektu Gazociągu Transadriatyckiego, który jest do tej pory największym sukcesem Europy, jeśli chodzi o zabiegi dywersyfikacyjne. Ma dostarczać początkowo 10 mld m3 gazu ziemnego z Azerbejdżanu do Włoch. Dzięki dostawom z nowych kierunków, rura mogłaby zwiększać przepustowość.