Józefiak: Czysty węgiel z toksyczną emisją

6 czerwca 2018, 14:15 Środowisko

Przepisy o obowiązkowym pomiarze emisji rtęci z elektrowni obnażyły prawdziwą, brudną twarz Elektrowni Bełchatów. Koncern PGE przez lata raportował emisje toksycznego metalu ciężkiego na podstawie szacunków. Gdy weszły w życie nowe unijne przepisy i emisje trzeba było zmierzyć, nagle okazały się one prawie 18-krotnie wyższe od dotychczas szacowanych. Tak w praktyce wygląda “czysty węgiel” – komentuje Marek Józefiak z Greenpeace.

Niedopatrzenie? Dramatyczny błąd w rachunkach? Czy może zła wola i chęć ukrycia prawdziwej skali zanieczyszczenia środowiska stały za tym, że przez kilka lat koncern PGE raportował do unijnego rejestru zanieczyszczeń kilkunastokrotnie mniejsze emisje rtęci niż ta zmierzona w 2016 roku? W każdym razie jest nad czym się pochylać. Przypomnę: rtęć to jeden z najbardziej toksycznych metali ciężkich, może uszkadzać płód ludzki, a także nasz układ nerwowy. Akumuluje się np. w mięsie ryb.

Bełchatowski moloch w ostatnich latach spala podobne ilości węgla, emituje też podobne ilości dwutlenku węgla. To, co się zmieniło – i to w szokujący sposób – to zaraportowane emisje rtęci, odkąd, zamiast “szacunków dokonanych na podstawie własnego wskaźnika referencyjnego”, PGE wreszcie emisję zmierzyło. Wynik? 2,82 tony rtęci wypuszczane w ciągu roku do powietrza. To więcej niż roczne emisje całego hiszpańskiego przemysłu! To także więcej niż emisje pięciu kolejnych – po Bełchatowie – najbardziej trujących elektrowni w UE.

Co rusz słyszymy, jak Polska Grupa Energetyczna próbuje dokonać zwrotu w stronę zielonej energii. A to sama będzie budowała morskie farmy wiatrowe, a to chce wykupić Polenergię – spółkę, która posiada zaawansowane projekty tego typu. Zacne to plany i trzeba trzymać za nie kciuki. Wszak na polskim Bałtyku mogą powstać elektrownie o mocy nawet 10 GW. Jeśli ktoś jednak spojrzy na PGE w myśl zasady “czyny, nie słowa”, to zobaczy ten koncern w ciemniejszych, czarno-brunatnych barwach.

Jeden proc. (!) – tyle, spośród swoich nakładów inwestycyjnych w 2017 roku, PGE przeznaczyła na energetykę odnawialną. Tyle największa spółka energetyczna, której większościowym właścicielem jest Skarb Państwa – czyli my wszyscy – wydała w ubiegłym roku na inwestycje, które popiera ponad 94 procent Polek i Polaków. Spółka nie tylko buduje dziś dwa ogromne bloki na węgiel w Opolu oraz jeden w Turowie, ale także chce budować kolejne odkrywki węgla brunatnego w woj. łódzkim i lubuskim. Zaś przedstawicielka PGE proszona przez prasę o komentarz w sprawie dramatycznego wzrostu raportowanych emisji rtęci odpowiada, że “obecne przepisy prawa nie nakładają na polskich wytwórców energii elektrycznej limitu emisji rtęci i zaczną dopiero obowiązywać za trzy lata”. Strach myśleć, ile rtęci do tej pory uleci w powietrze.

Ten, kto dziś inwestuje w węgiel, nie liczy się nie tylko ze swoimi (a w przypadku PGE – naszymi) pieniędzmi, ale przede wszystkim z naszą przyszłością i przyszłością naszej planety. Jeśli mamy uniknąć katastroficznego scenariusza ocieplenia Ziemi, musimy od węgla jak najszybciej odejść. Nie uda się to bez inwestycji w zieloną energię. Kolejne frazesy PGE o potrzebie ochrony klimatu nie wystarczą, PGE musi zacząć inwestować w OZE. Twarde liczby nie kłamią. Prawda prędzej czy później –  jak widać – wychodzi na jaw.