Jurasz: Nie zrzucajmy odpowiedzialności na „ruskich agentów”

2 maja 2014, 11:32 Energetyka

– W naszym kraju modne stało się ostatnio poszukiwanie „ruskich agentów” (gwoli ścisłości należałoby mówić raczej „rosyjskich agentów). Na tym tle z zainteresowaniem przeczytałem tekst z Die Welt, w którym szef niemieckiego Urzędu Ochrony Konstytucji stwierdza, że jedna trzecia rosyjskich dyplomatów pracujących w Niemczech to szpiedzy. Jeśli założyć, że podobnie ma się to procentowo u nas to ja się zaczynam bać. Ale nie ilości szpiegów czy też agentów – zastanawia się Witold Jurasz, publicysta i były dyplomata RP.

– Nawet zakładając, że u nas szpiegów będzie nie jedna trzecia, a połowa i przyjmując, że szpiegiem może być nie tyle dyplomata co raczej każdy posiadający paszport dyplomatyczny (czyli każdy cieszący się immunitetem) to nadal realna ilość agentów których taka rezydentura może prowadzić nie uzasadnia w żaden sposób skali wpływów Rosji w Polsce i naszej niezborności, która utrudnia nam, a w pewnych sferach wręcz uniemożliwia uniezależnianie się od Moskwy – pisze Jurasz w Salonie 24. – Czy łupkową rewolucję w Polsce blokują agenci (od razu odpowiadam – zapewne również i oni), czy też może równie często pożyteczni idioci (w tym wypadku np niektórzy aktywiści ekologiczni), niekompetetni i źle opłacani urzędnicy, posłowie uchwalajacy złe prawo i media, które „małej Madzi” poświęciły więcej czasu niż łupkom?

Obawiam się, że szukanie „ruskich agentów” stało się dla wielu z nas pretekstem dla tego by nie szukać niedociągnieć w nas samych – ocenia publicysta. – Dobrze zorganizowanemu i sprawnemu państwu po prostu łatwiej się bronić.

Źródło: Salon24.pl