Kardaś: Dyrektywa gazowa może objąć Nord Stream 2 tylko w Niemczech (ROZMOWA)

14 marca 2019, 13:00 Energetyka

FT donosi, że może powstać spółka do zarządzania odcinkiem niemieckim Nord Stream 2, która będzie podlegać prawu UE. Dzięki temu pozostała część gazociągu. miałaby mu nie podlegać. Komentuje dr Szymon Kardaś z Ośrodka Studiów Wschodnich.

BiznesAlert.pl: Jakie byłyby konsekwencje takiego rozwiązania?

Szymon Kardaś: Doniesienia FT są na razie bardzo skąpe co do szczegółów planu rozdzielenia własności gazociągu Nord Stream 2 na tzw. część niemiecką i pozostałą, więc ciężko o w pełni rzetelną analizę prawną rozważanego wariantu. Sam pomysł pokazuje jednak, w jaki sposób podmioty zaangażowane w projekt, a w szczególności Gazprom (jest na razie jedynym udziałowcem szwajcarskiej spółki Nord Stream 2 AG realizującej projekt) będą starały się zminimalizować negatywne skutki nowelizacji dyrektywy gazowej dla budowanego gazociągu. 

Po pierwsze, gdyby – jak donosi FT – odrębna spółka miała stać się właścicielem i operatorem wyłącznie odcinka przechodzącego przez niemieckie morze terytorialne (50 km), to by oznaczało, że Gazprom mógłby zachować kontrolę właścicielską i być operatorem pozostałej części gazociągu, czyli de facto kontrolować prawie całość Nord Stream 2. Całkowita długość gazociągu wynosi bowiem 1224 km, a więc Gazprom mógłby zachować kontrolę nad ponad 95% budowanej infrastruktury. To rodziłoby konkretne skutki finansowe i prawne – Gazprom partycypowałby w dużej mierze w zyskach z opłat tranzytowych za przesył rosyjskiego gazu nową magistralą. Poza tym operator gazpromowskiej części gazociągu nie musiałby przechodzić certyfikacji przewidzianej unijnym prawem, ani podlegać innym restrykcjom wynikającym z prawa UE, w tym takim ograniczeniom jak TPA (Third Party Access, zasada dostępu strony trzeciej). 

Po drugie, utworzenie odrębnej spółki, która byłaby właścicielem i operatorem niemieckiego odcinka gazociągu, z jednej strony nie rozwiązywałoby problemu konieczności uwzględniania restrykcji wynikających z unijnego prawa na obszarze niemieckiego morza terytorialnego – gazociąg podlegałby i ograniczeniom wynikającym z TPA i obowiązkowi certyfikacji etc. Z drugiej, takie rozdzielenie mogłoby ułatwić stronie niemieckiej uzyskanie akceptacji Komisji Europejskiej dla modyfikacji reżimu prawnego „niemieckiego” odcinka Nord Stream 2, wynegocjowanej w bilateralnych rozmowach z Rosją. Łatwiej byłoby bowiem uzasadnić Berlinowi konieczność przyjęcia wyłączeń spod wybranych reguł unijnego prawa wskazując, że obowiązujące restrykcje odnoszą się zaledwie do niewielkiej części morskiej infrastruktury (niewiele ponad 4 procent). 

Jednocześnie należy zaznaczyć, że – zgodnie z treścią nowelizowanej dyrektywy – ostateczny głos w odniesieniu do akceptacji ewentualnej rosyjsko-niemieckiej umowy międzyrządowej należałby do Komisji Europejskiej.     

Co z pozostałą częścią gazociągu?

Przyjęty w trilogu projekt nowelizacji dyrektywy gazowej wyraźnie ogranicza jej zastosowanie wyłącznie do morza terytorialnego państwa, na terytorium którego kończy się gazociąg łączący ten kraj z państwem trzecim. W kontekście Nord Stream 2 będzie to oznaczać, że prawo UE i wszystkie ograniczenia wynikające z tzw. trzeciego pakietu energetycznego będą miały zastosowanie do tego odcinka gazociągu, który przebiega przez niemieckie morze terytorialne. 

Tym samym pozostała część budowanej infrastruktury, czyli od granicy niemieckiego morza terytorialnego, nie będzie podlegać unijnemu prawu, a więc nie będzie objęta żadnymi ograniczeniami wynikającymi z prawa energetycznego UE, w tym regułami tzw. trzeciego pakietu energetycznego. 

Jest to istotna słabość nowelizacji dyrektywy, którą zwolennicy projektu będą z pewnością wykorzystywać. Zasygnalizowany w FT wariant właścicielski jest tego najlepszą ilustracją. 

Jak może zareagować Komisja?

Komisja Europejska, jako strażnik traktatów i w ramach konkretnych kompetencji przewidzianych nowelizowaną dyrektywą gazową, będzie mogła egzekwować ograniczenia wynikające z unijnego prawa dla niemieckiej części gazociągu. Wiele zależeć będzie właśnie od stanowiska Brukseli, już po ukonstytuowaniu się nowej Komisji Europejskiej (gazociąg Nord Stream 2 zostanie ukończony nie wcześniej niż jesienią tego roku). Na ile KE będzie pryncypialna w egzekwowaniu prawa UE na tym obszarze terytorialnym, który w pełni podlega unijnej jurysdykcji (obszar niemieckiego morza terytorialnego). Czy, a jeśli tak, to w jakiej skali KE będzie skłonna akceptować ewentualne rozwiązania wyłączające zastosowanie unijnego prawa do niemieckiego morza terytorialnego, przyjęte w drodze rosyjsko-niemieckich konsultacji ? 

Casus gazociągu OPAL, a szczególnie treść uzasadnienia decyzji Komisji Europejskiej przyjętej w październiku 2016 roku i zezwalającej na zwiększenie możliwości eksploatacji rurociągu, wskazuje, że można mieć wątpliwości czy Bruksela rzeczywiście okaże się pryncypialna w zakresie egzekwowania unijnego prawa (jednym z elementów uzasadnienia, umożliwiającego zwiększenie dopuszczalnych wolumenów przesyłu przez OPAL, a tym samym przez Nord Stream 1, był argument bezpieczeństwa energetycznego Niemiec). 

Komisji Europejskiej będzie natomiast trudno wymusić na stronach zaangażowanych w projekt regulowanie zasad eksploatacji gazociągu na części infrastruktury zaczynającej się od granic niemieckiego morza terytorialnego; jak zaznaczaliśmy wcześniej nowelizowana dyrektywa stosuje się wyłącznie do obszaru morza terytorialnego tego państwa UE, na terytorium którego kończy się gazociąg transgraniczny.  

Jak ta sprawa wpłynie na terminarz projektu i prace nad dyrektywą gazową?

Kwestia ta nie wpłynie raczej na terminarz projektu. Gazociąg Nord Stream 2 jest konsekwentnie budowany (obecnie gotowe jest ok 32 procent infrastruktury). Determinację w zakresie kontynuacji budowy deklarują zarówno przedstawiciele rosyjskich władz (wskazują na to m. in. wypowiedzi rosyjskiego ministra energetyki Aleksandra Nowaka), Gazprom czy wreszcie przedstawiciele zachodnioeuropejskich firm zaangażowanych w projekt (m. in. wypowiedzi szefa austriackiego koncernu OMV). Większy wpływ na terminarz może mieć stanowisko Danii w sprawie wydania pozwolenia na budowę gazociągu (spółka Nord Stream 2 AG wciąż nie uzyskała odpowiedzi na żadne z dwóch wniosków dotyczących uzyskania pozwolenia na budowę). 

Ciekawiej natomiast wygląda kwestia dalszych prac nad dyrektywą gazową. Uwzględniając kalendarz prac – 18 marca dyrektywa ma być przedmiotem obrad ITRE (Komisja Przemysłu, Badań Naukowych i Energii Parlamentu Europejskiego), a w kwietniu przedmiotem głosowania podczas obrad plenarnym w Parlamencie Europejskim – nie można wykluczyć, że sygnały dotyczące wariantów obejścia restrykcyjnych postanowień dyrektywy mają na celu wywarcie wpływu na bieg prac. Sugerowanie, że nowelizowane prawo zawiera pewne luki lub braki, może mieć na celu skłonienie np. PE do otwarcia nowej dyskusji na temat jej postanowień, co mogłoby opóźnić proces legislacyjny. Gdyby rzeczywiście tak się stało i nowelizowany dokument nie został przyjęty wiosną tego roku, a tym samym nie wszedł w życie w maju/czerwcu, miałoby to bardzo poważne konsekwencje dla projektu. Po pierwsze, nie wiadomo czy wówczas dokument zostałby w ogóle przyjęty uwzględniając wybory do PE oraz nową konfigurację polityczną w UE po wyborach. Po drugie, nawet gdyby akt ostatecznie został przyjęty np. jeszcze jesienią, to prawdopodobnie nastąpiłoby to już po ukończeniu inwestycji przez Gazprom, a wówczas możliwe byłoby wykorzystanie – przewidzianych obecną wersją nowelizacji dyrektywy – mechanizmów wyłączających gazociąg Nord Stream 2 spod niektórych zasad unijnego prawa energetycznego.  

Rozmawiał Wojciech Jakóbik