Karpiński: Ustawa o cenach energii to socjalizm przed wyborami (ROZMOWA)

27 lutego 2019, 07:31 Atom

– Ceny energii rosną i będą rosły. Administracyjne działania wyhamowujące ich wzrost są krótkoterminowe. Możemy w ten sposób sztucznie ustalać ceny innych produktów, jednak nie rozwiązuje to problemów. Błąd tkwi w całym systemie – powiedział w rozmowie z portalem BiznesAlert.pl, Włodzimierz Karpiński były minister skarbu państwa, wiceprzewodniczący Sejmowej Komisji do Spraw Energii i Skarbu Państwa, poseł Platformy Obywatelskiej.

fot. Ministerstwo Skarbu Państwa

BiznesAlert.pl: Prezes Urzędu Regulacji Energetyki, Maciej Bando powiedział, że tzw. ustawa o cenach energii, mająca zatrzymać podwyżki jej cen cofa energetykę do sytuacji sprzed 30 lat i likwiduje rynek. Zgadza się Pan z taką opinią?

Włodzimierz Karpiński: To syntetyczne, ale trafne sformułowanie. Socjalizm i biurokracja zwykle idą w parze. Utopijne protekcjonistyczne zarządzanie gospodarką, zaczerpnięte z myśli socjalistycznej nie sprawdziło się na całym świecie. Dzisiaj, co widzimy na przykładzie cen energii elektrycznej, rządzący wraz z ministrem energii przestraszyli się w związku z rokiem wyborczym skutków wzrostu cen energii, a te idą w górę min. z powodu rosnących cen uprawnień do emisji CO2, ale nie jest to jednak jedyny powód wzrostu cen energii.

Mówi Pan o socjalizmie, a jednak na mocy tej ustawy obniżono podatek akcyzowy i opłatę przejściową…

Przypomnę jednak, że to ten sam rząd trzy lata temu znacznie podwyższył opłatę przejściową. Samo obniżanie podatków obniża presję na wzrost cen i jest rozwiązaniem dobrym i rynkowym. Pozwala na konkurowanie pod względem sprawności zarządzania kosztami. Jeszcze przed projektem rządowym, klub Platformy Obywatelskiej przedłożył projekt ustawy, obniżający akcyzę i VAT. Rząd przedstawił własny projekt, jednak dodał do niego mechanizm wyrównania cen. Jest to „nowoczesna droga powrotu do socjalizmu”. Ustawa nie mówi wprost, że to minister energii będzie zatwierdzał jej cenę. Chodziło o to, żeby Komisja Europejska nie uznała tego za pomoc publiczną, co leży w interesie Polski, bo jeśli pomoc publiczna nie byłaby kontrolowana, to silne gospodarki swoje upadające gałęzie przemysłu, mogłyby efektywniej ratować niż gospodarki mniej rozwinięte. Powołanie Funduszu Wyrównywania Cen, to biurokratyczny zabieg będący tylko krótkowzrocznym działaniem obliczonym na wygranie tegorocznych wyborów.

Z drugiej jednak strony prawie cały Sejm zagłosował za tą ustawą…

Przypomnę, że podczas prac nad nią w Komisji ds. Energii i Skarbu Państwa, wszyscy posłowie opozycji ocenili, że obniżenie akcyzy i opłaty przejściowej jest dobrym ruchem. Zwróciliśmy jednak uwagę na zagrożenie związane z możliwością niedozwolonej pomocy publicznej i ingerencji w pracę niezależnego regulatora, czyli Prezesa Urzędu Regulacji Energetyki. To on musi ocenić czy przy zatwierdzeniu taryf ich poziom jest uzasadniony. Dba o to, by taryfy były ustalane w oparciu o uzasadnione przesłanki, głównie te kosztowe. Pilnowanie tych regulacji przyniosło efekt w postaci doniesień do prokuratury na możliwą zmowę cenową spółek energetycznych w roku 2018. Stwierdzając, że jesteśmy na ścieżce, która zaprzepaszcza 30 lat budowania – z lepszymi gorszymi efektami – ale jednak rynkowego mechanizmu, który stanowiłby o naszym bezpieczeństwie energetycznym, a z drugiej strony stwarzałby rynkową presję na kontrolę cen prócz tej stosowanej przez prezesa URE – prezes Bando miał rację.

Ciepłownicy przedłożyli w ostatnim czasie wnioski taryfowe, w których podwyższają ceny. Czy rząd może przyjąć ustawę obniżającą także ceny ciepła?

Na moje pytanie zadane pod koniec ubiegłego roku resortowi energii, podczas prac nad ustawą o cenach energii, czy jest on skłonny przyjąć podobną ustawę, obniżającą ceny tym razem ciepła, minister energii, Krzysztof Tchórzewski powiedział, że „jest to pytanie retoryczne”. Oczywiście ustawa o zamrożeniu cen energii prowokuje takie pytania i nie widzę w tym nic dziwnego. Dlaczego skoro rząd ma „patent”na niskie ceny energii nie upowszechnić tego na inne produkty czy usługi. To pokazuje absurdalność takich rozwiązań rodem z PRL-u.

Skąd biorą się podwyżki cen energii i ciepła na rynku?

Rząd tłumaczy to rosnącymi – jak podkreśla – często nieuzasadnionymi – cenami uprawnień do emisji CO2. To tylko jeden z powodów nie tłumaczący w całości problemu. Zabiliśmy konkurencję nacjonalizując aktywa, które mogłyby jeszcze konkurować. Za całą energetykę, produkcję, dystrybucję, sprzedaż opowiada państwo jako dominujący podmiot na rynku. Pełna odpowiedzialność spada na rządzących. Ceny energii rosną i będą rosły. Administracyjne działania wyhamowujące ich wzrost są krótkoterminowe. Możemy w ten sposób sztucznie ustalać ceny innych produktów. To nie rozwiązuje problemu. Błąd jest systemowy. Ponadto polska energetyka opiera się na węglu, a więc najdroższym paliwie, jeśli chodzi o efektywność energetyczną w dobie ostrej polityki klimatycznej. Poza tym wyrugowano z rynku inne źródła energii, które nie są węglem. To sytuacja, która może mieć groźne skutki w następnej dekadzie.

Jak Pana zdaniem powinien wyglądać miks energetyczny w 2030-2040 roku?

To jest dyskusja, która zawsze będzie powracać przy poszukiwaniu odpowiedzi na pytanie, jak energię pozyskiwać. Jestem orędownikiem silnego nastawienia na procesy efektywności energetycznej…

…czyli ograniczania zużycia energii?

Wzrost zapotrzebowania na energię i tak się pojawi. Powstały już analizy pokazujące wzrost o ok. 3 proc. w skali roku. Nadrobić to jednak trzeba efektywnością energetyczną i rosnącą presją na rozproszone źródła energii. Pamiętajmy również o elektromobilności, która również będzie się rozwijać.

Złośliwi mówią, że elektromobilność w Polsce będzie napędzana węglem.

Jeśli z węgla da się wytworzyć energię, z pominięciem szkodliwych skutków klimatycznych, to dlaczego mielibyśmy tego nie robić. Trwają prace nad zgazowaniem tego surowca. Coraz głośniej mówi się także o ogniwach wodorowych, które również dają możliwości produkcji energii. Spółki energetyczne mocno zaangażowały się w sektor wydobywczy. Te środki powinny być skierowane na innowacyjne projekty energetyczne, a więc podniesienie efektywności energetycznej, czy rozwój magazynów energii, które są także krokiem ku nowoczesności, a nie upraszczając w „węgiel”.

Na stole mam projekt Polityki Energetycznej Polski do 2040 roku. Jak Pan go ocenia?

Jest on zachowawczy. Nie wnosi nic nowego. Jest przyzwoity na dzisiaj, ale widzę tu sporo znaków zapytania, jeśli chodzi o możliwość jego realizacji, zwłaszcza jeśli chodzi o budowę elektrowni atomowych.

Czy termin uruchomienia elektrowni jądrowej w 2033 roku jest Pana zdaniem realny?

Wnosimy o informację dotyczącą postępu prac nad projektem jądrowym. Szyderstwa ze strony Ministerstwa Energii, że poprzednim władzom nie udało się nawet wyznaczyć lokalizacji są bezzasadne, wziąwszy pod uwagę działania obecnego rządu, ponieważ do dzisiaj nie wiemy na jakim etapie są prace. Docierają zaś do nas niepokojące informacje. Pojawia się duży znak zapytania czy projekt jądrowy, przy obecnych warunkach jest możliwy do zrealizowania. Rząd nie podejmuje rozmowy o strategii energetycznej, tak jak dzieje się to w przypadku Baltic Pipe’u. Nie szuka też porozumienia w kwestii strategicznych kierunków, które będą stanowiły o naszym bezpieczeństwie energetycznym.

Mija 10 lat odkąd PGE, największa spółka energetyczna w Polsce, zadebiutowała na giełdzie. W tym samym czasie pojawiły się tam inne podmioty zajmujące się produkcją energii. Jak umiejętnie zarządzać spółką z udziałem Skarbu Państwa, która kieruje się bezpieczeństwem, a ma też na pokładzie prywatnych inwestorów nastawionych na zysk? Krzysztof Tchórzewski, obecny minister energii, był przeciwny debiutom spółek energetycznych na GPW.

Mamy tu dobre przykłady gospodarek państw skandynawskich. Dojrzałość polityczna w tych krajach, sprowadza się do poszanowania reguł rynkowych, przy jednoczesnej realizacji określonej polityki państwa. Nie wiem, czy Polska znajdowałaby się na obecnym etapie rozwoju, gdyby nie pozyskanie kapitału i wiedzy od innych podmiotów gospodarczych, w tym zagranicznych. Wyobraźmy sobie dzisiejszą energetykę, bez środków jakie otrzymywała ona dzięki obecności na giełdzie. W czasie, kiedy byłem ministrem Skarbu Państwa udawało się zachować równowagę. Z jednej strony mieliśmy stabilne lub rosnące notowania spółek na giełdzie, a z drugiej realizowane były potężne działania inwestycyjne, jak budowa nowych bloków w Kozienicach, Opolu, Jaworznie czy Turowie. Rekordowe wyceny akcji były tego dowodem.

Wspomniał Pan o nowych blokach węglowych, których budowę rozpoczęto za waszych rządów, a które zostały już oddane do użytkowania lub będą oddane w tym roku. Czy budowa nowego bloku węglowego w obliczu zaostrzającej się polityki klimatycznej ma sens? Pytam o budowę Elektrowni Ostrołęka C.

Wówczas, kiedy my podejmowaliśmy decyzję o budowie nowych bloków węglowych, 5-6 lat temu już wtedy pojawiały się analizy i sugestie, że jest to nieopłacalne. Jeśli wówczas miałoby to być nieopłacalne to tym bardziej jest tak dzisiaj, w przypadku nowego bloku w Ostrołęce.

Czy nowy blok w Ostrołęce będzie opalany węglem z polskich kopalń?

Trudno w tym momencie o miarodajne oceny. Kto by się spodziewał, że w 2018 roku będziemy importować prawie 20 mln ton węgla. Wiele aspektów polityki energetycznej tego rządu jest dla mnie niezrozumiałych. Trudno odpowiedzieć na to pytanie nie posiadając właściwie polityki surowcowej. Na dzisiaj można powiedzieć, że trwanie przy węglu, jak zostało to określone w strategii energetycznej, nie jest nowatorskie. Polski system bankowy przeskoczył erę czeków. Dzisiaj jesteśmy per capita największym użytkownikiem kart płatniczych i urządzeń mobilnych. Czy czeka nas taki sam skok cywilizacyjny w energetyce? Chciałbym żeby tak było, ale dzisiaj nic na to nie wskazuje.

Czy takim skokiem jak dla bankowości była płatność elektroniczna, dla energetyki może być atom?

Trudno obecnie odpowiedzieć na to pytanie, bo tak jak powiedziałem nie wiemy na jakim etapie jesteśmy, w przypadku realizacji projektów jądrowych. Warto jednak przyjrzeć się magazynom energii, energetyce rozproszonej, łatwo dostępnej i zaawansowanej technologicznie, a na pewno efektywności. Nie możemy lekceważyć tego, co dzieje się w Europie, ani tego, że mamy najgorsze jakościowo powietrze. Polacy chcą żyć zdrowiej.

Rozmawiał Bartłomiej Sawicki