Katastrofa w Halembie ponownie wraca na wokandę

10 lutego 2016, 15:45 Alert

Gliwicki sąd będzie musiał ponownie przeprowadzić proces w sprawie katastrofy w kopalni Halemba, gdzie w listopadzie 2006 r. w wybuchu metanu i pyłu węglowego zginęło 23 górników. Sąd Apelacyjny w Katowicach w części uchylił w środę wyrok w tej sprawie, który zapadł rok temu.
 
Katastrofa w Halembie była największą tragedią w polskim górnictwie od blisko 30 lat. Doszło do niej podczas likwidowania ściany wydobywczej 1030 m pod ziemią. Na ławie oskarżonych zasiadało 17 mężczyzn. Choć wyrok w sprawie 14 z nich został utrzymany w mocy (zostali skazani na kary więzienia w zawieszeniu, a dwóch zostało uniewinnionych), najpoważniejsze zarzuty, dotyczące najważniejszych oskarżonych, musi ponownie zbadać Sąd Okręgowy w Gliwicach.

Przewodniczący składu orzekającego Mirosław Ziaja przypomniał, że na pracodawcy ciąży obowiązek stworzenia pracownikowi bezpiecznych warunków pracy, co jest szczególnie ważne w kopalniach. Kierownictwo takiego zakładu ma obowiązek przewidywania niebezpiecznych sytuacji, a górnicy mają prawo oczekiwać, że kierownictwo wywiązuje się ze swoich obowiązków.

Sędzia podkreślił też, że rachunek ekonomiczny nigdy nie może być ważniejszy od bezpieczeństwa pracowników. „O ile bardzo ważne jest aby zakłady pracy, w tym i kopalnie węgla kamiennego, funkcjonowały tak, aby przynosić zysk, niemniej chęć uzyskania maksymalnego zysku czy minimalizowanie kosztów uzyskania określonego przychodu – tak jak miało to miejscy w tym wypadku – nie może dominować nad tym, żeby górnik zjeżdżając na dół wykonywał pracę w warunkach niebezpiecznych” – powiedział.

Do ponownego rozpoznania sąd skierował sprawy b. szefa działu wentylacji kopalni Marka Z., b. dyrektora Halemby Kazimierza D. i jego ówczesnego zastępcy Jana J. Marek Z. został prawomocnie skazany przez sąd apelacyjny na cztery miesiące więzienia jedynie za to, że już po katastrofie kazał podwładnemu fałszować dokumentację dotyczącą odczytu stężeń gazów w kopalni.

Sąd zaznaczył, że mimo uchylenia wyroku wobec trzech oskarżonych „problem zawinienia” w tej sprawie pozostaje otwarty. Skład orzekający uznał, że w ponownym procesie sąd I instancji powinien zasięgnąć opinii biegłych. Mają oni wypowiedzieć się na temat dokładnej przyczyny wybuchu metanu i pyłu węglowego, na co jednoznacznej odpowiedzi nie daje raport Wyższego Urzędu Górniczego (WUG). Od tego zależy m.in. kwalifikacja czynu zarzucanego Markowi Z., któremu prokuratura zarzuciła sprowadzenie katastrofy.

Sędzia Grzegorz Wątroba przypomniał w środę, że specjaliści z komisji WUG wskazali na różne możliwe przyczyny wybuchu metanu i pyłu węglowego w Halembie. Mogły być one także naturalne – np. iskrzenie z opadających skał lub pożar endogeniczny. Sędzia zaznaczył, że jeśli w ponownym procesie nie uda się wykazać związku pomiędzy działaniem lub zaniechaniem Z. a wybuchem, należałoby rozważyć inną kwalifikację prawną czynu – nie sprowadzenie katastrofy, lecz sprowadzenie niebezpieczeństwa dla życia lub zdrowia górników.

Przed rokiem gliwicki sąd skazał Marka Z. na trzy lata więzienia. Jako jedyny z 17 oskarżonych został skazany na karę bezwzględnego pozbawienia wolności. Prokuratura domagała się skazania oskarżonego na osiem lat więzienia.

„Nie możemy podejść do tego inaczej, jak tylko respektować to orzeczenie. Sąd okręgowy rozpoznając tę sprawę ponownie też będzie musiał się do tych wskazań zastosować” – powiedział po wyroku dziennikarzom prok. Wiesław Kużdżał. Zaznaczył, że orzeczenie nie przesądza o winie, nakazuje jedynie rozszerzenie materiału dowodowego i ponowne rozważenie kwalifikacji prawnej.

Kużdżał podkreślił, że akt oskarżenia opierał się nie tylko na ustaleniach WUG, ale też zeznaniach świadków, czy analizie dokumentów i oraz badań i raportów o przekroczeniach dopuszczalnych stężeń metanu. „Dawało nam to podstawę do stwierdzenia, że dozór kopalni miał pewną świadomość istniejącego zagrożenia, a mimo to kierował tam do prac pracowników, przy których to zagrożenie nawet się potęgowało” – powiedział.

Obrońca Marka Z. Antoni Boczek podkreślił, że choć specjaliści z WUG podawali kilka możliwych przyczyn wybuchu, to jednak nie byli w stanie wskazać tej jednej, pierwotnej. „Profesorowie, wybitni fachowcy, mówili, że dochodziło pomiędzy nimi do burzliwych dyskusji, czyli nie potrafili się porozumieć co do elementarnych zagadnień z tym związanych i jest tak, jak jest” – powiedział po wyroku adwokat.

SA rozpoznawał odwołania od orzeczenia, które zapadło rok temu przed Sądem Okręgowym w Gliwicach, po ponad sześciu latach procesu. Wyrok z I instancji zaskarżyła i obrona, i prokuratura. Jej apelacja dotyczyła 15 oskarżonych, ale tylko wobec dwóch z nich – Marka Z. i Kazimierza D. odnosiła się do ustaleń sądu i wymiaru kary. Obrońcy domagali się na ogół uniewinnienia swoich klientów lub – jeśli sąd nie uwzględni tego wniosku – ponownego procesu. Według nich, to, co zdarzyło się w Halembie było zdarzeniem losowym, niezależnym od ludzi.

Według ustaleń śledztwa do wybuchu w Halembie doszło na skutek zaniechania profilaktyki przeciw zagrożeniom naturalnym. Po zapaleniu i wybuchu metanu w wyrobisku wybuchł pył węglowy, czyniąc spustoszenie i zabijając większość ofiar tragedii. Górnicy, którzy zginęli, mieli za zadanie wydobycie wartego miliony zł sprzętu.

Prokuratura Okręgowa w Gliwicach zamknęła śledztwo w tej sprawie w czerwcu 2008 r. Prok. Kużdżał przypomniał, że w całej sprawie oskarżonych było 27 osób (część z nich od razu dobrowolnie poddała się karze) i tylko wobec trzech wyrok ciągle się nie uprawomocnił. Wyraził satysfakcję, że po katastrofie w kopalni profilaktyka przeciw zagrożeniom naturalnym istotnie się poprawiła.

Niespełna trzy lata po katastrofie w Halembie w polskim górnictwie doszło do kolejnego, podobnie tragicznego wypadku. 18 września 2009 r. w kopalni Wujek-Śląsk zginęło 20 górników, a 37 zostało rannych. Wątek dotyczący samej katastrofy katowicka prokuratura umorzyła, nie dopatrując się związku pomiędzy zachowaniem człowieka a zapaleniem się i wybuchem metanu. Dopatrzyła się jednak nieprawidłowości, do których dochodziło w kopalni przed katastrofą. Oskarżyła o nie 56 osób, zarzucając im m.in. sprowadzenie niebezpieczeństwa dla życia lub zdrowia pracowników.

Źródło: Polska Agencja Prasowa