Stępiński: Rozmowy o tranzycie gazu przez Ukrainę bez przełomu

18 lipca 2018, 07:30 Energetyka

Rosja i Ukraina ponownie zasiadły do stołu rozmów z Komisją Europejską. Tym razem, aby omówić przyszłość tranzytu rosyjskiego gazu przez terytorium Ukrainy. Mimo, że nie osiągnięto jeszcze kompromisu, a strony wyraziły chęć porozumienia, droga do nowego kontraktu tranzytowego nadal jest długa – pisze Piotr Stępiński, redaktor portalu BiznesAlert.pl

Rozmowy Trójstronne w Berlinie / fot. Twitter @MarosSefcovic

Mimo procedury wypowiadania umów gazowych z Ukrainą zainicjowanej przez Gazprom po niekorzystnym dla niego rozstrzygnięciu trybunału arbitrażu w Sztokholmie, jego przedstawiciele, Komisji Europejskiej i Naftogazu ponownie spotkali się przy stole rozmów. Przed rozmowami w Berlinie wiceprzewodniczący Komisji Europejskiej ds. Unii Energetycznej Marosz Szefczovicz zaznaczył, że będą one służyły głównie organizacji dialogu, wyznaczeniu priorytetów i częstotliwości spotkań. Po zakończeniu wstępnych konsultacji Rosja, Unia Europejska oraz Ukraina uzgodniły, że opracują ,,mapę drogową” dalszych negocjacji. Wiceszef Komisji dodał, że porozumienie w sprawie przyszłego kontraktu tranzytowego jest możliwe, ale dokument powinien być zgodny z prawem unijnym. Niewielu komentatorów i ekspertów spodziewało się, że spotkanie w stolicy Niemiec rozwiąże wszystkie problemy w relacjach energetycznych między Ukrainą a Rosją. Przewidywano, iż potrzebne będą kolejne rozmowy.

Efekty rozmów w Berlinie

Tak też się stało. Po ich zakończeniu rosyjski minister energetyki Aleksander Nowak zapowiedział, że do kolejnego spotkania w sprawie przyszłości tranzytu przez Ukrainę może dojść w październiku. Stwierdził również, że Rosja jest gotowa przedłużyć obecnie obowiązujący kontrakt tranzytowy lub przeanalizować możliwość podpisania nowego kontraktu pod warunkiem, że uregulowane zostaną wszystkie sporne kwestie. Tych jednak nie brakuje.

W dwóch sporach dotyczących umów na dostawy i tranzyt gazu trybunał stanął po stronie ukraińskiego Naftogazu. Obecnie toczy się postępowanie zainicjowane przez ukraiński koncern, w którym domaga się on rewizji taryf tranzytowych od marca 2013 roku. Wstępne roszczenia spółki wynoszą 11,58 mld dolarów (bez uwzględnienia odsetek). Kwota roszczeń może zostać obniżona, o ile Gazprom spełni określone warunki – to znaczy zarezerwuje przepustowość na tranzyt po 2019 roku lub zaprzestanie blokady tranzytu gazu z Azji Środkowej i eksportu surowca przez pozostałe spółki rosyjskie.

Jakóbik: Triumf Naftogazu nad Gazpromem. Co to oznacza dla Polski?

Kolejną kwestią sporną jest próba egzekucji przez Naftogaz postanowienia trybunału arbitrażowego, zgodnie z którym Gazprom powinien zapłacić ukraińskiej spółce 4,63 miliarda dolarów za dostawy gazu poniżej wolumenu zapisanego w umowie tranzytowej. Ukraińcy sukcesywnie zajmują kolejne zagraniczne aktywa Gazpromu, przed czym rosyjski monopolista próbuje się bronić, co wielokrotnie opisywaliśmy na łamach BiznesAlert.pl.

Podczas spotkania w Berlinie rosyjski minister energetyki zaproponował stronie ukraińskiej, aby ta dobrowolnie zaprzestała zajmowania aktywów Gazpromu, choć zaznaczył, że nie zapadły żadne rozstrzygnięcia w tej sprawie. Do propozycji ministra Nowaka na Twitterze odniósł się szef ukraińskiej dyplomacji Pawło Klimkin stwierdzając, że nie ma możliwości pozasądowego uregulowania sporu toczonego w arbitrażu.

 

Naftogaz ustępuje?

Niemniej jednak tuż przed rozpoczęciem rozmów Ukraina wysłała pewien sygnał świadczący o możliwości pójścia na ustępstwa w rozmowach z Rosjanami. Dyrektor ds. handlowych Naftogazu Jurij Witrenko zapowiedział, że nie będzie domagał się podniesienia opłat za tranzyt rosyjskiego gazu przez terytorium Ukrainy. Co więcej, jeszcze w maju ubiegłego roku Witrenko zapowiadał znaczące obniżenie opłat tranzytowych o „około jedną dziesiątą”. Miałoby to uczynić gazociągi na Ukrainie bardziej konkurencyjnymi w stosunku do forsowanego przez Rosjan projektu Nord Stream 2. Wówczas strona ukraińska obniżenie opłat uzależniała od gwarancji tranzytu po 2019 roku. Gazprom deklarował wtedy chęć wypowiedzenia umów na dostawy i tranzyt gazu przez Ukrainę, nie dążąc do kompromisu z Kijowem.

Natomiast w mediach pojawiła się informacja, że Naftogaz deklarował gotowość obniżenia taryf tranzytowych o 20 procent do 2,17 dolarów za 1000 m sześc. za 100 km, jeżeli wolumen przesyłu wzrośnie do 141 mld m sześc. rocznie. Dla przypomnienia, w 2017 roku przez terytorium Ukrainy przesłano tranzytem 93,5 mld m sześc. gazu, choć w latach 1991-2008 wolumen tranzytu przekraczał 100 mld m sześc. W sumie zdolności przesyłowe ukraińskich gazociągów w punkcie wejścia wynosiły 288 mld m sześc., a na wyjściu 178,5 mld m sześc z czego 142,5 mld m sześc. w kierunku państw europejskich.

 

Ukraina godzi się z Nord Stream 2?

Dotychczas Kijów podejmował działania na arenie międzynarodowej, aby przekonać Europę co do tego, że forsowany przez Rosjan gazociąg to zagrożenie dla bezpieczeństwa samej Ukrainy, ale i Unii Europejskiej. W trakcie rozmów z państwami skandynawskimi Kijów podkreślał, że liczy na to, iż nie pozwolą one, aby Rosja szantażowała Europę dostawami błękitnego paliwa. Ponadto Rada Najwyższa wzywała Unię Europejską do podjęcia działań, które zapobiegną budowie Nord Stream 2.

Jednak brak decyzji o sankcjach ze strony Stanów Zjednoczonych wobec partnerów Gazpromu przy realizacji wspomnianego projektu, a także zahamowanie prac nad rewizją dyrektywy gazowej przez prezydencję austriacką, mogą umożliwić Rosjanom realizację Nord Stream 2. Wobec tego należy zadać pytanie: Czy Ukraina godzi się z budową Nord Stream 2 i dlatego próbuje walczyć o utrzymanie roli państwa tranzytowego?

Rozmowy w cieniu spotkania Trump-Putin

Warto również zauważyć, że rozmowy trójstronne toczą się w tle zakończonego wczoraj w Helsinkach spotkania prezydentów Stanów Zjednoczonych Donalda Trumpa i Rosji Władimira Putina, podczas którego został poruszony temat budowy Nord Stream 2 i tranzytu przez Ukrainę. Na uwagę zasługuje wypowiedź amerykańskiego prezydenta. Jeszcze kilka dni wcześniej, podczas szczytu NATO w Brukseli, krytykował Niemców za ich zniewolenie rosyjskim gazem i poparcie dla Nord Stream 2. O ile wówczas słowa amerykańskiego prezydenta można byłoby odczytywać jako przytyk w stronę kanclerz Angeli Merkel, że zamiast wypełniać swoje zobowiązania w ramach Sojuszu Północnoatlantyckiego woli płacić miliardy dolarów za rosyjski gaz, to już po szczycie w Helsinkach Donald Trump stwierdził, że Berlin ma do tego prawo.

Wypowiedziom amerykańskiego prezydenta uważnie przysłuchują się państwa Europy Środkowo-Wschodniej, w tym Ukraina, które mają świadomość konsekwencji zależności od dostaw rosyjskiego surowca. Przypominaliśmy w BiznesAlert.pl wielokrotne zapewnienia administracji USA o wspieraniu projektów, które mają pomóc w dywersyfikacji źródeł dostaw, a tymczasem amerykański prezydent potwierdził w Helsinkach narrację rosyjską, dotyczącą budowy gazociągu Nord Stream 2 i dostaw LNG z USA mówiąc: ,,sprzedajmy LNG i będziemy na tym polu rywalizować z gazociągami z Rosji”. Pisał o tym Wojciech Jakóbik. Pojawia się zatem uzasadniona obawa, że w słowniku dyplomacji Waszyngtonu termin dywersyfikacja stanie się synonimem słowa biznes. Jak wskazywał Jakóbik, „nie wiadomo jednak, czy huśtawka nastrojów USA względem Nord Stream 2 się zatrzyma”. Nie jest wykluczone, że pod wpływem presji politycznej ze strony amerykańskich polityków, czy sektora energetycznego Trump ponownie zrewiduje swoje poglądy. Tym bardziej, że w 2020 roku za Oceanem odbędą się wybory prezydenckie, w których, być może, będzie ubiegał się o reelekcję.

Nieprzewidywalność Trumpa uderza w Ukrainę

Niemniej jednak, w warunkach nieprzewidywalności działań Donalda Trumpa, Kijów powinien w jeszcze większym stopniu myśleć o zabezpieczeniu swoich interesów tym bardziej, że podczas wspólnej konferencji prasowej Trump i Putin nie poświęcili Ukrainie zbyt wiele uwagi. Mimo to ukraiński prezydent Petro Poroszenko w rozmowie kanałem ICTV wyraził nadzieję, że bez względu na wynik rozmów Trump-Putin Ukraina pozostaje wśród priorytetów zarówno NATO, jak i samych Stanów Zjednoczonych. Co ciekawe, w Helsinkach o Ukrainie mówił tylko Władimir Putin, który wezwał Stany Zjednoczone, aby wpłynęły na Kijów, by wypełniał swoje zobowiązania związane z procesem mińskim. Amerykański przywódca nie wspomniał nic o kwestii działań wojennych na wschodzie Ukrainy, wspieranych przez Rosjan. Co ciekawe, o jego stanowisku dotyczącym nielegalnej aneksji Krymu dowiedzieliśmy się z wypowiedzi Władimira Putin. Donald Trump nie podkreślił również znaczenia integralności terytorialnej naszego wschodniego sąsiada. Ze słów Putina można było dostrzec troskę Trumpa o Ukrainę również w kontekście tranzytu rosyjskiego gazu.

Prezydent Rosji zapewnił, że Moskwa jest gotowa utrzymać tranzyt gazu przez Ukrainę, ,,o ile spór między Naftogazem i Gazpromem przed trybunałem arbitrażowym w Sztokholmie zostanie uregulowany”. W tym samym tonie wypowiedział się wspomniany wcześniej rosyjski minister energetyki. Walcząc o tranzyt, Kijów walczy również o wpływy do budżetu państwa. Gdyby jednak Rosjanie zaprzestali przesyłu paliwa przez korytarz ukraiński, wówczas gospodarka nad Dnieprem straciłaby ok. 3 proc. PKB, czyli ok. 3 mld dolarów. Ukraina potrzebuje tych środków do realizacji procesu reform energetyki, w tym sektora gazowego. Te z kolei stanowią właściwą odpowiedź na zagrożenia związane z budową Nord Stream 2.

Stępiński: Nord Stream 2 grozi inwazją na Ukrainę?

Gazprom nie porzuci Ukrainy

Trudno jest wierzyć Rosjanom, że tranzyt przez Ukrainę zostanie utrzymany tym bardziej, że sami w tej kwestii zmieniali zdanie. W 2014 roku prezes Gazpromu Aleksiej Miller mówił, że spółka zapewni niezbędne wolumeny dostaw na Ukrainę, ale tranzyt do Europy będzie realizowany alternatywnymi trasami, a rola Ukrainy jako państwa tranzytowego spadnie do zera. Jednak po czterech latach zaprzeczył, że kiedykolwiek Rosja chciała to zrobić, a tranzyt mógłby się utrzymać na poziomie poziomie 10-15 mld m sześc., co i tak przy wspomnianych wcześniej zdolnościach przesyłowych ukraińskich gazociągów oznacza ich uśmiercenie.

Warto jednak zaznaczyć, że bez tranzytu przez Ukrainę Gazprom będzie miał trudności z wypełnieniem zobowiązań względem klientów europejskich. Widać to przy okazji remontów gazociągów Nord Stream 1 i Jamał Europa, kiedy rósł przesył gazu przez ukraińskie rurociągi. Poza tym Rosjanie prawdopodobnie mają świadomość, że nawet jeżeli uda się im zbudować Nord Stream 2 w terminie, to i tak w 2019 roku nie będą mogli nim tłoczyć gazu. Do tego czasu bowiem jego lądowa odnoga, gazociąg EUGAL, który ma rozprowadzać dodatkowe wolumeny rosyjskiego paliwa, będzie gotowa w połowie, o czym szerzej pisaliśmy wcześniej na łamach BiznesAlert.pl. To w konsekwencji może oznaczać, iż mimo celu politycznego Rosji, jakim jest osłabianie Ukrainy, ekonomia może przykuć Gazprom do Ukrainy.

Jednak w celu przeciwstawienia się ambicjom politycznym Moskwy, Kijów potrzebuje wsparcia Unii Europejskiej i Stanów Zjednoczonych. Tym bardziej, że Ukraina chce podążać ścieżką integracji ze strukturami euroatlantyckimi i stać się częścią Zachodu. Ustępstwa Ukrainy względem współpracy gazowej z Rosją to nie akt kapitulacji. Jednak bez rzeczywistych działań zachodnich partnerów, sprawa może się zakończyć takim aktem. Tym bardziej, że w wypowiedziach strony rosyjskiej trudno doszukiwać się chęci do ustępstw.