Kister: Jak organizować zakupy okrętów podwodnych

21 listopada 2013, 10:11 Bezpieczeństwo

– Podstawowym problemem jest takie przygotowanie specyfikacji założeń taktyczno-technicznych kupowanego sprzętu wojskowego, np. okrętów podwodnych, żeby odpowiadał naszym potrzebom. Musimy mieć wyartykułowane, do czego chcemy wykorzystywać dane uzbrojenie – mówi naszemu portalowi dr Łukasz Kister z Instytutu Jagiellońskiego i Collegium Civitas. – Na tej podstawie specjaliści określają, jakie musi ono być, by realizowało postawione zadania. A następnie szukają firm, korporacji międzynarodowych, dostawców uzbrojenia, którzy będą gotowi dostarczyć poszukiwany przez zamawiającego sprzęt – twierdzi Kister.

Jego zdaniem dzisiaj znajdujemy się w komfortowej sytuacji. Mamy pieniądze na te potrzeby. A więc to my możemy stawiać wymagania. – Rzecz jasna muszą być one racjonalne – dodaje. – Jeśli założenia taktyczno-techniczne nie będą przystawały do istniejących technologii na świecie, powinniśmy te założenia korygować, ale nie pod istniejący sprzęt, lecz wymuszać zmianę i szukać partnerów, którzy będą w stanie im sprostać.

– Może to być niewykonalne – współpraca nie musi zakończyć się sukcesem – mówi dalej Kister. – Ale poszukujmy partnerów, którzy chcą z nami rozmawiać, o tym czego potrzebujemy, a nie są przedstawicielami handlowymi, przychodzącymi, by pochwalić się: patrzcie, w naszym sklepie mamy na półce mamy taki świetny produkt – kupcie go, bo jest bardzo dobry.

W opinii Kistera widać, że poszczególne rodzaje sił zbrojnych, a w przypadku zakupu łodzi podwodnych chodzi o Marynarkę Wojenną, bardzo dobrze artykułują swoje potrzeby. Zespół specjalistów powołany do zakupu łodzi podwodnych, określił czego chce.

– I – jak widzimy dzisiaj – istnieją okręty spełniające ich wymagania. To MON w dziwny, polityczny sposób, próbuje obniżyć je, dostosowując je do sprzętu, który polska strona nie chce. Na tym polega problem, a nie na tym, że wymyślili jakieś abstrakcyjne założenia, którym nikt nie może sprostać, nawet Amerykanie. Przecież zażądali okrętu, który pływa, jest dostępny i możemy go dostać od konkretnych firm: Szwedów, Francuzów i wielu innych. Tyle, że MON nie jest w stanie rozpoznać tego rynku.

– Panuje jakaś dziwna sytuacja, w której nie szuka się odpowiedzi od przemysłu zbrojeniowego na pytanie: czy jesteście gotowi wejść z nami we współpracę? Tymczasem zastosowana procedura ma skutkować zakupem takiego uzbrojenia, którego chce dany rodzaj sił zbrojnych i jednocześnie na które nas stać – kończy ekspert Instytutu Jagiellońskiego.