Komisja przemysłu PE stawia tamę węglowi w ramach reformy ETS

13 października 2016, 15:00 Alert

Komisja przemysłu PE zaproponowała w czwartek poprawki do projektu reformy unijnego systemu pozwoleń na emisję CO2 – ETS, które praktycznie eliminują, z wartego miliardy złotych nowego funduszu na modernizację, inwestycje w projekty oparte na węglu.

Unijny system pozwoleń na emisję CO2 to jedno z głównych narzędzi, które mają pomóc UE ograniczyć emisję gazów cieplarnianych zgodnie z przyjętym przez wszystkie państwa członkowskie 40-procentowym celem na 2030 rok. Polska od samego początku ma z nim problem, bowiem oznacza on dodatkowe koszty dla naszej powiązanej z węglem gospodarki.

Komisja Europejska zaprezentowała reformę tego systemu w ubiegłym roku. Ma ona przez podniesienie cen na certyfikaty i ograniczenie dostępu do darmowych pozwoleń wymusić modernizację przemysłu oraz energetyki i co za tym idzie zmniejszyć emisję gazów cieplarnianych. Teraz nad przepisami tymi pracują państwa członkowskie i Parlament Europejski.

Europosłowie z komisji ds. przemysłu chcą kilku zmian w reformie, za którymi opowiadała się Polska, postulują jednak też wprowadzenie niekorzystnych z naszego punktu widzenia modyfikacji.

– Rezultat – jak to w PE – nie jest w pełni zadowalający dla Polski, ale były takie poprawki, które w ogóle eliminowały produkcję energii elektrycznej z węgla i to już w ciągu następnych kilkunastu lat. Trzeba było te poprawki stanowczo zwalczyć – powiedział dziennikarzom w czwartek w Brukseli szef komisji przemysłu Jerzy Buzek.

Choć w Parlamencie Europejskim były zakusy, żeby przyspieszyć zmniejszanie ilości uprawnień do emisji CO2, kompromis grup politycznych przewiduje, że ich całkowita ilość będzie spadać o 2,2 proc. rocznie od 2021 roku. Taka też była propozycja KE. Im więcej uprawnień byłoby wycofywanych z rynku, tym szybciej mogłaby rosnąć ich cena, a to jest niekorzystne dla polskiej gospodarki.

Jedną ze zmian, na której zależało naszemu krajowi, było oddanie zarządzania funduszu modernizacyjnego państwom członkowskim, które będą z niego korzystały. Ze środków tych 10 najbiedniejszych państw członkowskich, w tym Polska, będzie unowocześniać system energetyczny i pobudzać inwestycje przyczyniające się do zmniejszenia zużycia energii. Na ten cel przeznaczono ok. 310 mln pozwoleń na emisję. 43 proc. z uzyskanej w ten sposób sumy (jej wysokość będzie zależała od ceny pozwolenia na emisję) zostanie przyznanych Polsce, co przełoży się na miliardy złotych na inwestycje w modernizację energetyki.

KE chciała, by zarządzanie funduszem było w rękach przedstawicieli państw członkowskich, KE oraz Europejskiego Banku Inwestycyjnego. Polska obawiała się, że zarządzanie funduszem przez KE i EBI sprawi, iż nie wszystkie projekty, jakie chciałaby realizować, mogłyby otrzymać wsparcie. Na czarnej liście mogłyby się znaleźć np. inwestycje, które byłyby w jakikolwiek sposób związane z wykorzystaniem węgla jako surowca energetycznego.

Europosłowie z komisji ds. przemysłu proponują, by za zarządzanie funduszem odpowiadały państwa członkowskie, ale jednocześnie opowiadają się za wprowadzeniem kryteriów dotyczących projektów jakie miałby być realizowane z tych środków.

W poprawkach znalazł się m.in. zapis wykluczający instalacje, które emitują ponad 450 gramów CO2 na jeden kilowat energii elektrycznej. „To poprawka całkowicie eliminuje węgiel” – powiedział PAP jeden z przedstawicieli branży. To stan na dziś, ale niewykluczone, że wraz z postępem technologicznym uda się obniżyć emisję z nowych elektrowni węglowych, co otwarłoby im możliwość do korzystania z funduszu modernizacyjnego.

Projekty – według komisji przemysłu PE – nie mogą też zwiększać zależności od węgla. Dzięki takim zapisom – jeśli utrzymałyby się w dalszych negocjacjach – Polska mogłaby inwestować środki z funduszu modernizacyjnego na instalacje odnawialnych źródeł energii, czy nowoczesne elektrownie gazowe. Szanse na otrzymanie takich środków miałaby również kogeneracja, czyli wspólna produkcja prądu i ciepła.

Poprawki komisji przemysłu zmieniają też nieco konstrukcje kryteriów (benchmarków), od których będzie zależało ile dana firma będzie mogła dostać darmowych pozwoleń na emisję. W koncepcji KE benchmarki określają standardową wydajność w danym sektorze i pokazują, ile trzeba wyemitować CO2, żeby wyprodukować np. tonę stali. 100 proc. darmowych ustaleń na emisje dostaną tylko te firmy, których wydajność będzie zgodna z ustalonym benchmarkiem.

Europosłowie proponują, by przed startem nowego systemu benchmarki zostały zaktualizowane do danych z lat 2017 i 2018. Obecnie w UE funkcjonują 52 takie benchmarki, które opierają się na danych z 2008 roku. KE zakłada, że każdy sektor przemysłowy dokonuje co roku postępu, dzięki któremu jego emisje spadają. Dlatego w projekcie KE zapisano, że każdy z benchmarków będzie aktualizowany tak, jakby następowała poprawa efektywności o 1 proc. Komisja przemysłu opowiada się za tym, by możliwe było obniżenie w określonych okolicznościach tego wskaźnika do 0,3 proc., co obniża wyśrubowane kryteria poprawy efektywności.

Europosłowie zaproponowali też utworzenie nowego funduszu sprawiedliwej transformacji (just transition fund), który miałby być zasilany przez 2 procent dochodów z aukcji na pozwolenia. Pieniądze te miałyby łagodzić społeczne skutki unijnej polityki klimatycznej w biednych regionach UE, które mają duży udział pracowników w zależnych od węgla sektorach. „W przypadku Polski chodzi głównie o Górny Śląsk” – wyjaśniał Buzek.

Przyjęcie przez komisje przemysłu, badań naukowych i energii PE propozycji poprawek jest jednym z elementów prac w tej izbie. Główny głos ze strony PE w sprawie nowego kształtu ETS-u należy do komisji ds. środowiska, która ma głosować nad swoim stanowiskiem w grudniu. Po tym jak PE ustali swoje stanowisko rozpoczną się negocjacje z państwami członkowskimi.

Polska Agencja Prasowa