Perzyński: Wiarygodność Energiewende jest zagrożona przed COP24

20 września 2018, 07:31 Środowisko

Gęstnieje atmosfera wokół niemieckiego węgla. Policja siłą usunęła ekologów z prastarego lasu Hambach w Nadrenii-Północnej Westfalii, by mogły ruszyć prace nad nową odkrywką. Dramatyczne zdjęcia obiegły Europę, której oczy teraz zwrócone są na Berlin, gdzie prace komisji węglowej stanęły w martwym punkcie. Co gorsza, wiele wskazuje na to, że tak pozostanie. Czy wciąż można uratować Energiewende w obecnym kształcie? – zastanawia się Michał Perzyński, redaktor BiznesAlert.pl.

Źródło: BUND

Między ociepleniem, bezrobociem a radykalizmem

Podobno jeden z czterech przewodniczących Komisji Wzrost, Zmiana Struktury, Zatrudnienie – krócej: komisji węglowej – Ronald Pofalla z CDU został osobiście poproszony przez kanclerz Merkel o znalezienie kompromisu co do daty wyłączenia ostatniej niemieckiej elektrowni węglowej. W 31-osobowej komisji złożonej z przedstawicieli stronnictw i grup o przeciwstawnych poglądach i interesach, jest to spore wyzwanie. Temperatura obrad komisji węglowej łamie stereotyp niemieckich debat: do bólu rzeczowych i wyważonych, a czasem wręcz nudnych; ekolodzy krzyczą, że sprawa jest alarmująca, bo chodzi o ratunek klimatu, firmy mówią o ryzykach gospodarczych, zaś politycy umiarkowanych ugrupowań ostrzegają, że jeśli wykonane zostaną zbyt gwałtowne ruchy, to skorzysta na tym AfD, która jest znana z tego, że nie uznaje czegoś takiego jak „polityka klimatyczna”.

Las Hambach ofiarą status quo

Niemniej, dopóki komisja nie wypracuje żadnych wiążących postanowień, obowiązywać będzie status quo. Dlatego postanowiłem zapytać główne niemieckie przedsiębiorstwo energetyczne RWE, czy wciąż planuje rozbudowę bloków węglowych: – Niezmiennie trzymamy się naszych planów rozbudowy elektrowni Niederaußem o nowe bloki, chcemy też przyspieszyć uzyskanie zgód dla projektu BoAplus, który rozwijamy jako przyszłościową opcję. Jesteśmy jednak w takiej sytuacji, że nie musimy z dnia na dzień podejmować decyzji w tej sprawie – powiedziała Stephanie Buchloch z biura prasowego spółki portalowi BiznesAlert.pl.

Buchloch dodała, że w ostatnich tygodniach RWE prowadziła wiele rozmów z komisją węglową, między innymi z jej przewodniczącym Ronaldem Pofallą: – We wszystkich rozmowach firma przedstawiała swoje znane stanowisko, że jeśli transformacja energetyczna ma się udać, trzeba pogodzić bezpieczeństwo i ceny dostaw i konsekwencje dla regionu i pracowników z ochroną klimatu. Odejście od węgla w dużym stopniu zależy od szybkiej i konsekwentnej rozbudowy sieci i energetyki odnawialnej. Dlatego żeby podjąć decyzje, komisja potrzebuje ścisłego konceptu – stwierdziła w rozmowie z nami Buchloch. Trudno się z tym nie zgodzić – do podjęcia jakichkolwiek decyzji jest jeszcze bardzo daleko, a wśród niemieckich komentatorów panuje przekonanie, że komisji węglowej bardziej zależy na samym wyznaczeniu ostatecznej daty zamknięcia kopalni węglowych niż na rozmowie o tym, jak to w rzeczywistości zmieni strukturę emisji CO2.

W poszukiwaniu kompromisu

Jako wstępną datę odejścia od węgla przyjęto lata 2035-2038, którą według niemieckich mediów, ekolodzy „byliby w stanie przełknąć”. Co o tym sądzi RWE? – Mamy nadzieję, że komisja węglowa podejmie decyzje, które zapewnią bezpieczeństwo przedsiębiorstwu, pracownikom i ludności zamieszkującej „węglowe” landy. Jasne jest też dla nas, że wszystkie strony muszą szukać kompromisowych rozwiązań. W sferze medialnej mówi się o odejściu od węgla między 2035 a 2038 rokiem, co z punktu widzenia RWE nie może być częścią takiego rozwiązania. Takie ramy czasowe są dla przedsiębiorstwa nie do zaakceptowania – zastrzegła Buchloch w komentarzu dla BiznesAlert.pl.

W mediach mówi się również o tym, by do 2020 roku zamknąć elektrownie o mocy od pięciu do siedmiu gigawatów, albo w razie konieczności trzymać je w rezerwie. – Czy z punktu widzenia bezpieczeństwa dostaw to jest w ogóle możliwe, należy zapytać Federalną Agencję Sieci odpowiedzialną za takie kwestie. W tym miejscu warto zaznaczyć, że sektor węgla brunatnego ma już swój udział w redukcji emisji CO2 dzięki przeniesieniu 2,7 GW z elektrowni do „bezpiecznej gotowości” – powiedziała przedstawicielka RWE.

Czy przełom jest możliwy?

Mimo ostrych sporów w gronie komisji, przewodniczący Ronald Pofalla ma wciąż się cieszyć zaufaniem wszystkich jej uczestników. Ma on jednak coraz mniej czasu – do końca października musi zostać przedstawiony projekt zmian strukturalnych, a do początku grudnia – cały plan odejścia od węgla. Osiągnięcie tych celów byłoby niebagatelnym sukcesem – dla Pofalli, dla którego komisja wciąż może okazać się trampoliną do błyskotliwej politycznej kariery, ale też dla Niemiec w ogóle; stanowiłoby to znaczący krok naprzód w Energiewende i w przededniu COP24 w Katowicach Berlin wysłałby do społeczności międzynarodowej sygnał, że w walce o klimat warto stawiać sobie ambitne cele.