Niestabilne regulacje dla energetyki w kraju i nieszczelne w UE (RELACJA)

9 maja 2018, 07:15 Energetyka

W Łodzi odbyła się Ogólnopolska Konferencja Naukowa „Bezpieczeństwo, Regulacja i Konkurencja na Rynku Energetycznym”. Uczestnicy pierwszego panelu zgodzili się, że regulacje energetyczne muszą być wdrażane i przestrzegane, bo energetyka to szczególny dział gospodarki, wrażliwy na uwarunkowania zewnętrzne i polityczne. Konferencja została objęta patronatem BiznesAlert.pl.

Prof. n. dr hab. Mariusz Golecki (Uniwersytet Łódzki, Członek Rady Nadzorczej Grupy LOTOS), prof. n. dr hab. Bartłomiej Nowak (Akademia Leona Koźmińskiego, Przewodniczący Rady Nadzorczej PGNiG), Piotr Woźniak (Prezes Zarządu PGNiG), Marcin Kraśniewski (Uniwersytet Łódzki, Organizator Konferencji).

Pierwszy panel dyskusyjny „Rynek energetyczny między bezpieczeństwem a regulacją” prowadził dr hab. Bartłomiej Nowak, prof. nadzw. Akademii Leona Koźmińskiego, przewodniczący Rady Nadzorczej PGNiG.

Regulacje a interes publiczny

Dr hab. Andrzej Powałowski, prof. nadzw. Uniwersytetu Gdańskiego, Kierownik Katedry Prawa Gospodarczego Publicznego i Ochrony Środowiska, podkreślił, że interes publiczny jest różnie definiowany, co jest często przyczyną sporu. – Państwo jako instytucja jest wyrazicielem interesu publicznego, któremu stawiane są określone cele, a prowadzona polityka powinna je odzwierciedlać. Podjęcie interesu publicznego przy próbie zmian w prawie w regulacjach energetycznych powinno  być uzasadnione. – Ustawodawca powinien uświadamiać, do jakich celów mamy dążyć. To powinien być wymóg w kontekście art. 22 Konstytucji – powiedział. Podkreślił, że regulacja w zakresie energetyki jest konieczna, ponieważ w grę wchodzi interes społeczny, a rynek nie zawsze go zagwarantuje. – Bezpieczeństwo energetyczne składa się z  czynników takich jak polityka i szereg wartości aksjologicznych, a więc polityka czy solidarność. Tych wartości jednak brakuje.

Dr hab. Jan Wojtyła, prof. nadzw. Uniwersytetu Ekonomicznego w Katowicach, członek Komisji Nadzoru Finansowego,  przewodniczący Rady Nadzorczej PGG, podkreślił potrzebę określenia, jak daleko powinna sięgać dana regulacja, która jest jednak ograniczona, np. prawem UE. – Moje doświadczenia z sektora górniczego są tego najlepszym przykładem – powiedział. Dodał, że prawo samo w sobie jest ograniczone, bo nie uwzględnia sytuacji niespodziewanych. Akty UE określają prawo energetyczne, co akurat ułatwia działanie. – Jednak niezależnie od tego moja ocena stabilności prawa jest krytyczna. Przykładem jest sektor górnictwa, gdzie błędy i niekonsekwencja wynikały z braku polityki energetycznej. Teraz staramy się to zmienić. Ważna jest dywersyfikacja, ale musi być zapewniona własna baza. Wymaga to ustaleń i stabilnej polityki. Solidarność energetyki i górnictwa daje już pierwsze pozytywne efekty, mimo wielu trudności – ocenił Wojtyła. Podkreślił na zakończenie, że wymiar społeczny na także kluczowe znaczenie, które należy uwzględniać.

– Towarowa Giełda Energii podaje cenę, która jest efektem podaży i popytu. Cena musi być akceptowalna, i pozwalająca na obrót – powiedział z kolei Paweł Ostrowski, wiceprezes zarządu Towarowej Giełdy Energii. Dodał, że duże znacznie ma także stabilność i przejrzystość prawa.

Do czego doprowadza brak stabilności prawa? Przykładem jest OZE

Pytany o stabilność prawa w kontekście sektora OZE (odnawialne źródła energii), Arkadiusz Zieleźny, prezes Polenergii Obrót, powiedział, że regulacja powinna ułatwiać relacje między energetyką a klientem/odbiorcą. – Celem powinno być także ułożenie relacji między państwem a inwestorami prywatnymi, jeśli uważamy, że powinni oni w tym sektorze brać udział, a moim zdaniem powinni, bo to pozwala na konkurencję i dopływ kapitału na potrzebne inwestycje. Przewidywalność regulacji, patrząc z punktu widzenia kosztów i czasu realizacji inwestycji w energetyce, jest niezmiernie istotna – powiedział Zieleźny. Dodał, że sektor OZE jest wzorowym przykładem takiej potrzeby, aby przełamać pasywność inwestorów. – Później jednak nastąpił okres niestabilności legislacyjnej, spadek zainteresowania. Mamy nadzieje, że nowy projekt OZE da stabilizację i szansę na rozwój. – Obecnie jesteśmy na etapie bankructw czy restrukturyzacji w branży, co nie wystawia nam dobrej opinii za granicą w zakresie możliwości inwestycji. Znormalizowanie tego rynku jest potrzebne. W 2015 roku były rekordowe przyrosty OZE. Jednak od tego czasu, po przyjęciu ustawy OZE w tym samym roku, już nic się nie dzieje. Teraz wszyscy czekają na nowe mechanizmy, jak np. aukcje. Aukcje na fotowoltaikę ruszyły w zeszłym roku i był zauważalny wzrost inwestycji w tym podsektorze – podkreślił.

Anna Żyła, dyrektor w Banku Ochrony Środowiska, powiedziała, że sektor energetyczny jest branżą trudną do finansowania, bo jest mocno zależny od stabilności prawa, więc nie może być traktowany czysto komercyjnie. – Inwestycje w energetyce mają długą stopę zwrotu, co przekłada się na 5-, 10-letnie finansowanie inwestycji. Zaangażowaliśmy się w instalacje do odpylania, a później do OZE. Sektor ten podupadł, po tym jak zaufały mu banki. Nastąpiło załamanie wynikające z braków legislacyjnych dotyczących rynku zielonych certyfikatów. Ponadto pojawiły się kolejne zmiany, jednak projekty, które zgłaszały się do aukcji 2016 były niebankowalne. Wynikało to z faktu, że system nie był notyfikowany, a było to duże ryzyko dla sektora bankowego. Obecna nowelizacja ma być już po notyfikacji, a ustawa jest obecnie w Sejmie – powiedziała. Dodała, że BOŚ mocno inwestuje obecnie w inwestycje prosumenckie.

Regulacje UE mogą zablokować negatywne skutki Nord Stream 2

Piotr Woźniak, prezes zarządu PGNiG, podkreślił znaczenie regulacji energetycznych UE, które trzeba jednak kalibrować, co pokazuje działalność Gazpromu w UE.Prezes PGNiG powiedział, że regulacje w energetyce są potrzebne. – Postawa Komisji Europejskiej w zakresie regulacji energetyki kilka lat temu była imponująca. Obecnie jest 16-17 kodeksów. Kierunek jest nieodwracalny, ale potrzebna jest kalibracja – powiedział.

Dodał jednak, że regulacje odniosły klęskę w przypadku Gazpromu. – Półtora roku temu pozwolono na rezerwację przepustowości gazociągu OPAL. W ciągu 24 godzin przez jednego operatora zabukowano całą dostępną moc do 2038 roku. W majestacie przepisów, zanim ktokolwiek się zorientował, zabukowano przepustowość kluczowej magistrali gazowej w Europie na 20 lat – powiedział.

Prezes Wożniak powiedział także, że sektor wydobywczy przetrwał okres niskich cen ropy naftowej w spokoju, zwłaszcza na Morzu Północnym. Nie było fali upadków, przejęć czy fuzji, a sektor oparł się potrzebie dodatkowych regulacji. – Mówię o tym, bo PGNiG bardzo mocno interesuje się norweskimi złożami – powiedział.

Dodał, że gazociąg Baltic Pipe to ważny, ale spóźniony projekt. Pierwszy miał być realizowany 18 lat temu. – Kolejny rząd anulował projekt, a następne próby się nie powiodły, bo straciliśmy wiarygodność. Odbudowaliśmy to zaufanie poprzez inwestycje w złoża w Norwegii. Obecnie mamy udziały w 21 koncesjach. Wydobywany gaz chcemy sprowadzić do Polski. Inwestycje prowadzą operatorzy: Gaz-System, Energinet.dk, przy udziale norweskiego operatora, Gassco. Projekt ma wyeliminować monopol na naszym rynku – ocenił prezes.

–Płacimy za gaz niezależnie od rynku gazowego, który się zmienia między innymi pod wpływem LNG. My pozostaliśmy w poprzedniej epoce, a więc indeksacja do cen ropy naftowej czy klauzula „take or pay”. Strona rosyjska nie bierze pod uwagę negocjacji – powiedział Woźniak. – Mamy arbitraż z Gazpromem. Wyniku jesteśmy pewni, ale nie jesteśmy pewni jego realizacji, co pokazuje postawa Gazpromu po sporze z Ukrainą. Po ogłoszeniu orzeczenia arbitrażu Gazprom powiedział, że nie będzie go respektować. Mamy nadzieje, że po ogłoszeniu orzeczenia w naszej sprawie, które mam nadzieję nastąpi w tym roku, Gazprom będzie jednak je honorował, podobnie jak zapisy umowy – powiedział.

– W zakresie Baltic Pipe musimy przeczekać do końca 2022 roku i zastąpić wolumen z Rosji innym. Chodzi o połączenie ze złożami w Norwegii. W zeszłym roku odnotowano tam kolejny szczyt sprzedaży gazu, więc surowca nie zabraknie. Sytuacja zmieni się diametralnie. To, co będziemy wydobywać, będziemy przesyłać w kierunku Polski, a resztę będziemy kupować z rynku, a więc dywersyfikować sprzedawców. Po Baltic Pipe ruszy z całą mocą energetyka gazowa, bo zniknie podstawowa bariera, a więc stabilność i pewność dostaw – powiedział Woźniak.

Maciej Małecki, przewodniczący Sejmowej Komisji ds. Energii i Skarbu Państwa, podkreślił potrzebę dywersyfikacji dostaw gazu, która pozwoli zerwać zależność gazową od „państwa gangsterskiego”, jakim okazała się Rosja, po próbie morderstwa byłego szpiega.

Poseł Małecki powiedział, że regulacje energetyczne powinny pozwalać na dostęp do nośników energii po akceptowalnej cenie. – W zakresie gazu, musimy uniezależnić się od dostaw gazu z Rosji, aby umożliwić wolną konkurencję. Kilka lat temu Grupa Azoty była przeznaczona do prywatyzacji, a kupnem zainteresowani byli Rosjanie. To udało się zablokować, jednak jeśli by do tego doszło, to wówczas Azoty mogłyby zawrzeć z Gazpromem kontrakt na dostawę gazu. Azoty zużywają rocznie ok. 20 proc. gazu, który jest wykorzystywany w Polsce. Poprzez klauzulę „take or pay” PGNiG zostałby sam z tym gazem, który zgodnie z kontraktem jamalskim powinien nabyć – przypomniał. Dodał, że terminal gazowy w Świnoujściu, którego planowana rozbudowa jest do 7,5 mld m3,  ma być elementem bramy północnej, razem z gazociągiem Baltic Pipe, którego przepustowość ma wynieść 10 mld m sześc. – Pozwoli to nam kupić gaz od naszych partnerów, którzy są nam przychylni lub obojętni, a chcą handlować na warunkach rynkowych – powiedział Małecki.

W sprawie gazociągu Nord Stream postawił tezę, że wdrożenie wobec tego projektu trzeciego pakietu energetycznego, a więc rozdział operatora od dostawcy, zakończyłoby się fiskiem tego projektu i przerwaniem jego realizacji, „bo jest to projekt polityczny. – W przypadku Nord Stream 2, gdzie w grę wchodzą interesy Rosji i Niemiec, nie ma miejsca na solidarność europejską. Sukcesem jest rozporządzenie SOS, które daje pierwszeństwo dostaw do sąsiadów na wypadek kryzysów gazowych. Bez tych regulacji wcześniej, zamiast z Niemiec do Polski, gaz trafiałby do magazynu gazu Katharina w Niemczech – przypomniał Małecki.– Polska była dotychczas zależna od państwa gangsterskiego, jakim objawiła się Rosja po ataku chemicznym w innym kraju – powiedział Maciej Małecki. Dodał, że gdyby przedłużono umowę jamalską na kolejne lata, tak jak planowano to kilka lat wcześniej do lat 30., to wówczas Polska nie byłaby krajem suwerennym.

Podkreślił, że bez regulacji energetycznych nich nie udałoby się zrealizować projektu Baltic Pipe. Jako kolejny przykład podał pakiet energetyczny, paliwowy i przewozowy, które pozwoliły na dodatkowe wpływy do budżetu w wysokości 2–3,5 mld m sześc., a obroty paliwem wzrosły o 18 procent.