Jakóbik: Czy Polska blefuje, że porzuci kontrakt jamalski? (ANALIZA)

26 sierpnia 2019, 08:15 Energetyka

Polska prawdopodobnie nie blefuje, że chce porzucić kontrakt jamalski. Przemawiają za tym warunki rynkowe i polityczne, które prawdopodobnie nie ulegną zmianie – pisze Wojciech Jakóbik, redaktor naczelny BiznesAlert.pl.

Logo Gazpromu. Fot. Gazprom
Logo Gazpromu. Fot. Gazprom

Czy Polska blefuje?

PGNiG zadeklarowało ponownie, że nie zamierza przedłużać kontraktu jamalskiego i będzie działać w tej sprawie zgodnie z zapisami kontraktowymi. Informuje, że konieczność kupowania gazu z Rosji na mocy klauzuli take or pay wpływa negatywnie na wyniki firmy wobec faktu, że cena na giełdzie jest niższa od tej w umowie z Rosjanami. Te słowa potwierdza rosyjski dziennik Kommiersant. – Rosyjski gaz dla Polski faktycznie wydaje się drogi w obecnych warunkach rynkowych – podaje gazeta. Jej źródło w Gazpromie przekonuje, że Polacy markują chęć porzucenia kontraktu jamalskiego by poprawić pozycję. Warto przyjrzeć się tezom z gazety.

Teza źródła Kommiersanta w Gazpromie o tym, że Polacy tylko blefują zapowiadając zakończenie kontraktu jamalskiego bez przedłużenia może się nie potwierdzić w 2022 roku, kiedy kończy się umowa. Obiektywne warunki rynkowe sprawiają, że gaz w Europie będzie tańszy, a kontrakt jamalski do nich nie przystaje nawet w obliczu niższych cen ropy, od których jest uzależniona jego formuła cenowa. Z tego względu Polsce nie opłaca się go przedłużać.

Do rozstrzygnięcia pozostaje, czy Gazprom będzie w stanie przedstawić Polsce ofertę, która po rozważaniach ekonomicznych i politycznych pozwoli jej na decyzję o podpisaniu nowej umowy z Rosjanami. Władze polskie deklarują, że tego nie zrobią. Utrzymujący się negatywny wpływ polityki zagranicznej Federacji Rosyjskiej na bezpieczeństwo Europy Środkowo-Wschodniej może przesądzić o tym, że Polacy wybiorą innych dostawców. W innym wypadku będą mogli podpisać kontrakt z Rosjanami na mniejszy wolumen i bez niekorzystnych zapisów znanych z kontraktu jamalskiego.

Rynek nie sprzyja Gazpromowi

Kommiersant podaje, że na giełdzie TTF cena gazu ziemnego wynosi 120 dolarów za 1000 m sześc. Gazprom Export komunikuje, że średnia cena jego gazu w Europie ma wynieść w 2019 roku 230-240 dolarów za 1000 m sześc. Oznacza to, że Gazprom nadal będzie tracił rynek na korzyść alternatyw w razie utrzymania się tego trendu.

Powodem tak niskiej ceny na giełdach jest nadpodaż gazu, którą dodatkowo może wzmocnić ewentualne spowolnienie gospodarcze, które sugerują dane o spowolnieniu wzrostu PKB w Niemczech, Chinach i USA. Oznacza to, że nawet w razie ponownego wzrostu cen gazu skroplonego w Azji, cena surowca na parkietach w Europie będzie niższa.

Z tego względu, kontrakty LNG nie indeksowane do giełd europejskich mogą stać się ponownie mniej konkurencyjne i skłonić europejskich odbiorców gazu skroplonego, jak PGNiG, do reeksportu do Azji. Polacy mają taką ewentualność w planach. Natomiast umowy na gaz skroplony indeksowane do TTF, jak kontrakt PGNiG-Centrica, lub te uzależnione tylko od wartości giełdy amerykańskiej Henry Hub, jak PGNiG-Cheniere, mogą pozostać konkurencyjne względem kontraktów długoterminowych Gazpromu. Warto przy tym dodać, że cena z kontraktu jamalskiego prawdopodobnie będzie wyższa od średniej szacowanej przez Gazprom Export na 2019 rok.

Natomiast odpowiedzią spółki z Petersburga na konkurencję giełdową jest wejście na parkiet z własną ofertą. Już 8,5 procent sprzedaży Gazpromu trafia na platformę elektroniczną TTF. Jest nią także zmiana warunków kontraktów z klientami europejskimi w drodze negocjacji lub arbitrażu, na które Rosjanie z nieokreślonych powodów nie zdecydowali się jeszcze w Polsce. Można się zastanawiać, czy w tym przypadku także ma znaczenie czynnik polityczny, w tym przypadku niechęć Kremla do udzielenia rabatu Polakom. PGNiG i Gazprom zapowiadają, że spór cenowy przed trybunałem arbitrażowym w Sztokholmie zakończy się do końca 2019 roku.

Jakóbik: Rozmowy o kontrakcie jamalskim przed gorącą zimą