Wojna o Kopalnię Krupiński

4 kwietnia 2018, 07:31 Read in english Energetyka

W dbałości o rzetelność dziennikarską postanowiliśmy przedstawić za i przeciw likwidacji Kopalni Krupiński oraz kontekst, w którym można znaleźć zaskakujące wątki – piszą Karolina Baca-Pogorzelska z Dziennika Gazety Prawnej i Wojciech Jakóbik, redaktor naczelny BiznesAlert.pl.

Baca-Pogorzelska: Pikieta przeciwko żydowskiemu spiskowi

Przeciwnicy potencjalnej sprzedaży nieczynnej kopalni w Suszcu będą pikietować przed resortem energii w czwartek, gdy inwestor – Tamar Resources – będzie prowadził rozmowy o reaktywacji zakładu. Najpierw mówili o wrogim przejęciu przez Niemców, teraz o… kapitale żydowskim.

Minął już rok od zamknięcia kopalni Krupiński w Suszcu. Decyzja Jastrzębskiej Spółki Węglowej i resortu energii do dziś budzi mnóstwo emocji. JSW ratując się przed bankructwem szukała różnych pomysłów – sprzedała SEJ, koksownię Victoria, zamknęła część Jas-Mosa i w końcu Krupińskiego argumentując, że przez dekadę przyniósł 1 mld zł strat. Ale załoga kopalni i jej obrońcy argumentowali, że trzeba sięgnąć po złoża węgla koksowego i kopalnia będzie rentowna (dotychczas produkowała tańszy węgiel energetyczny, a JSW jest jednak największym w UE producentem węgla koksowego, czyli bazy do produkcji stali).

Górnicy z Krupińskiego mówią, że ich kopalnię to od lat zamykano. „Byliśmy w stanie permanentnej likwidacji, aż w końcu stała się faktem” – wspominają. JSW odbija piłeczkę mówiąc, że złoża nie zmarnuje, bo przecież ma koncesję badawczą na węgiel koksowy z Krupińskiego. Ale… no właśnie.

Potencjalny inwestor skarżył się, że ministerstwo energii nie chce z nim rozmawiać. Resort mówił, że czeka na dokumentację. Związkowcy naciskali. Efekt? Zaplanowane na 5 kwietnia spotkanie w Warszawie. Czy przełomowe, czy zapoznawcze – to się jeszcze okaże. Ale na pewno głośne. Protest w trakcie trwania rozmów zapowiedzieli ci, którzy deklarowali obronę kopalni przed zamknięciem, a teraz zapowiadający jej obronę przed prywatnym inwestorem.

Ze zdumieniem wysłuchałam jednak wypowiedzi Krzysztofa Tytko z Forum Patriotów Polskich i komitetu ochrony zasobów naturalnych, który jest twarzą sprzeciwu wobec zamknięcia kopalni Krupiński i który wielokrotnie argumentował, dlaczego jej zamknięcie nie było najlepszym z możliwych rozwiązań. Tym razem dla kanału NTV 31 marca powiedział tak (wypowiedź dosłowna):

„ Istnieje wielkie zagrożenie, że jeśli dopuścimy do sprzedaży kopalni Krupiński, najbardziej perspektywicznej z punktu widzenia zysków i oddanie jej kapitałowi obcemu, to ME i temu rządowi będzie znacznie łatwiej sprywatyzować całą branżę górniczą. PGG połączyła się z KHW. Niby święci triumfy jak mówi propaganda tego rządu, ale gdyby funkcjonowała w warunkach rynkowych generowałaby potężne straty. Kopalnia Krupiński jest najważniejszym sztandarem. Pod żadnym pozorem nie możemy się na to zgodzić. Zwłaszcza, że decyzja o zamknięciu Krupińskiego ministra energii była skandaliczna i moim zdaniem, nie boję się publicznie powiedzieć, był znany inwestor zagraniczny dla którego szykowano tę kopalnię. Zaraz po likwidacji zgłosił się brytyjski Tamar Resources, a zarządzający tą firmą ma powiązanie z kapitałem żydowskim i tego się musimy obawiać, bo zachodzi duże prawdopodobieństwo, że gdy dojdzie do wywłaszczenia nas Polaków z zasobów naturalnych, to prawdopodobnie wywłaszczeni zostaniemy na rzecz mniejszości narodowej jaką są Żydzi w Polsce. Odnosimy się do tych nacji z szacunkiem, ale nie możemy sobie pozwolić na to, by przepadło to, o co walczyli Słowianie i może być największym potencjałem podnoszenia życia standardów Polaków. Ta pikieta jest po to, by pokazać rządowi, by pod żadnym pozorem nie wyprzedawał tego, co może decydować o przyszłości standardu życia Polaków”.

Nie ukrywam, że jestem dość zaskoczona, ponieważ wcześniej komitet twierdził, że kopalnię chcą przejąć Niemcy (dla przypomnienia:HMS Bergbau miał wstępną umowę na dzierżawę infrastruktury Krupińskiego z JSW, chciał doinwestować kopalnię, a potem za 120 mln zł korzystać m.in. z jej szybów, ale eksploatując sąsiednie złoże Orzesze). Teraz uderza, i to w takim momencie, w bardzo czułe relacje polsko – izraelskie. A z kolei ja sama w DGP pisałam w połowie lutego, że w kierownictwie Tamara zasiada Gareth Penny, szef rady nadzorczej rosyjskiego koncernu Nornikiel (wcześniej w Polsce znany ze związków z NWR).

Jakóbik: Obawy o układ z Komisją Europejską i inwestora

Koronnym argumentem przeciwko wycofaniu z planu likwidacji Kopalni Krupiński są ustalenia z Komisją Europejską. W ramach restrukturyzacji górnictwa środki z Komisji na przekształcenie obszarów pogórniczych mają zostać przeznaczone na wygaszenie Krupińskiego i nowe inwestycje, bardziej perspektywiczne od wydobycia węgla koksującego przez Jastrzębską Spółkę Węglową. Chodzi o elektrownię szczytowo-pompową, która byłaby innowacyjnym rozwiązaniem wspierającym polski system elektroenergetyczny. Abstrahując od tego, czy ten taka elektrownia rzeczywiście powstanie, rewizja planów wobec Krupińskiego może zawalić układ z Komisją, który miał dać środki na transformację.

Zaskakujące jest też zainteresowanie Tamaru węglem w sytuacji, gdy tych aktywów pozbywają się inwestorzy zachodni w całej Europie. Brytyjska spółka działająca od roku budzi kontrowersje. Karolina Baca-Pogorzelska pisała, że firma miała związki z rosyjskim sektorem energetycznym. W tej sprawie wypowiedział się George Rogers, dyrektor zarządzający Tamar. – Jeden z naszych doradców był członkiem rady nadzorczej, spółki notowanej na londyńskiej giełdzie, która była współwłaścicielem firmy Nornikiel, mającej kopalnie niklu w Norylsku. Sam nie znam żadnego Rosjanina – powiedział. Mimo to wątpliwości pozostają, bo nieoficjalnie można usłyszeć z rządu, że tempo założenia spółki i nawiązania kontaktów w Polsce jest zaskakujące. Spółka Tamar Resources ltd. posiada skromną stronę internetową zawierającą informację o nawiązaniu współpracy z polskimi związkowcami, dwie informacje prasowe i kontakt do agencji PR, która obsługuje ten podmiot w Polsce. To nie budzi zaufania. Rząd powinien sprawdzić karty inwestora.

Ważnym kontekstem boju o Krupińskiego są wybory samorządowe, w których różne frakcje partii rządzącej chcą ugrać poparcie na Śląsku. Gra toczy się między frakcjami wiceministra Grzegorza Tobiszowskiego oraz poseł Izabeli Kloc. Widać to po wydźwięku informacji mediów związanych z tymi obozami. Ostatecznym celem awantury wokół kopalni może być próba odwołania ministra Krzysztofa Tchórzewskiego, tak często odwoływanego w plotkach krążących po Warszawie. Warto odnotować, że przeciwnicy wygaszenia, na przykład organizatorzy pikiety zaplanowanej na 5 kwietnia, domagają się dymisji ministra. W moim przekonaniu ta strategiczna decyzja nie powinna być zakładnikiem wyborów, a minister – protestów i inwestora.

– Żądamy otwartej debaty publicznej transmitowanej na żywo, z ekspertami wyznaczonymi przez stronę społeczną reprezentowaną,  przez szerokie środowiska patriotyczne, Obywatelski Komitet Obrony Polskich Zasobów Naturalnych i organizacje pozarządowe z jednoczesnym podjęciem decyzji o zakazie sprzedaży KWK „Krupiński” obcym kapitałom. Nie podjęcie tego wyzwania i nie stawienie się strony rządowej traktowane będzie jako zdrada polskiej racji stanu, co będzie musiało spowodować postawienie przed Trybunałem Stanu urzędników państwowych i najwyższe organy państwa za naruszenie art. 1 i art. 4 Konstytucji RP celem wyegzekwowania od nich  odpowiedzialności – ostrzegają organizatorzy pikiety.

Będzie się działo

Jak zakończy się batalia o Krupińskiego? Tego na razie nie wiemy, ale jedno jest pewne – istnieje ryzyko, że będziemy mieć do czynienia z międzynarodowym skandalem.