Korolec: Czas na rachunek sumienia z polityki klimatycznej w Europie

26 października 2015, 06:57 Energetyka

KOMENTARZ

Marcin Korolec

Sekretarz Stanu, Pełnomocnik Rządu ds. Polityki Klimatycznej

Europa słynie  z tego, że nasze regulacje środowiskowe są najostrzejsze na świecie. Nasza polityka klimatyczna jest najbardziej ambitna i wiele państw Unii nawołuje do tego, aby kontynuować ostry kurs redukcyjny, świecąc przykładem. W Paryżu już w grudniu chcemy finalizować rozmowy nad nowym globalnym porozumieniem klimatycznym, a negocjatorzy europejscy chcą tam odgrywać wiodące role. Jednocześnie, mimo ambitnych planów odchodzenia od paliw kopalnych, Europa utrzymuje mocny przemysł, w tym energochłonny, głównie dlatego, że jest on innowacyjny i wytwarza produkty wysokiej jakości.

Wszystkie te elementy stanęły pod znakiem zapytania, kiedy pod koniec września okazało się, że największy na świecie producent samochodów systematycznie ignorował amerykańskie standardy emisyjne. Zdecydowanie za wcześnie na wyciągnięcie wniosków. Najpierw musimy dokładnie przeanalizować, jak coś takiego mogło się w ogóle stać i jaka jest skala tego zjawiska, a także czy również europejskie normy emisji nie są przez samochody spełniane. Niemniej jednak można pokusić się o kilka smutnych tez.

Po pierwsze, reputacja Europy, jako obszaru najwyższych standardów środowiskowych, została nadszarpnięta. Dlaczego to amerykańska Agencja ds. Ochrony Środowiska wykryła problem, a nie nasze służby? Świecenie przykładem zostało brutalnie sprowadzone do roli pustego frazesu. Jeśli nie jesteśmy w stanie pilnować standardów ochrony środowiska u siebie, jak ma wyglądać pokazywanie innym, co należy robić. Powinniśmy jak najszybciej uderzyć się w piersi, wyjaśnić sprawę i zapewnić, aby obowiązkowe standardy, takimi właśnie były – obowiązkowymi. W przeciwnym razie nasz głos globalnie traci na znaczeniu.

Po drugie, za kilka tygodni rozpoczynamy decydujące negocjacje w Paryżu. Problem reputacji to jedno, ale do Paryża jedziemy też z niezałatwionymi sprawami. Zgłosiliśmy jako Europa wkład w globalne porozumienie w postaci redukcji emisji o 40%. Teraz okazuje się, że emisje z transportu mogą być zdecydowanie większym problemem niż wszystkim się wydawało. A redukcje w tzw. sektorze non-ETS, do którego zalicza się transport, są nie podzielone między państwa. Po wrześniowej aferze, dokonanie tego podziału będzie arcytrudne. A mając tę wiedzę, negocjacje w Paryżu będą dla Europejczyków mało komfortowe.

Po trzecie wreszcie, ustanawianie standardów w Europie a najlepsze dostępne technologie. Od lat ambitna polityka klimatyczna i środowiskowa pchają przemysł do granic technicznych możliwości. Do tej pory wydawało się, że innowacje przynoszą określony skutek i przemysł „daje radę”. Teraz nie możemy być tego już tacy pewni. Czy to tylko jeden producent? Czy to tylko jedna branża, gdzie świadomie przekraczane są normy? Czy bez rewolucji technologicznych jesteśmy dalej w stanie podkręcać standardy? Te pytania są kluczowe dla przyszłości europejskiego przemysłu i dla polityki klimatyczno-środowiskowej. Odpowiedzieć na nie musimy, aby skończyć ze zjawiskiem rozwierania się nożyc pomiędzy prezentowanymi wynikami testów technologii spełniającymi wymogi galopujących regulacji, a wynikami tychże technologii w codziennym użytkowaniu.

We wrześniu amerykańska Agencja ds. Ochrony Środowiska uruchomiła lawinę. Musimy zrobić wszystko, aby ta lawina nie zmiotła naszej reputacji jako lidera ochrony środowiska, ale jednocześnie wykorzystać ją do tego, aby zbliżyć regulacje do technicznych możliwości.