Kowalczyk: Europejska armia? Więcej pytań niż odpowiedzi (ROZMOWA)

1 września 2016, 07:30 Bezpieczeństwo

ROZMOWA

W rozmowie z portalem BiznesAlert.pl Adam Kowalczyk, ekspert Narodowego Centrum Studiów Strategicznych, mówi o możliwości powołania europejskiej armii. Taka propozycja pojawiła się w trakcie ostatniego szczytu Grupy Wyszehradzkiej w Warszawie. Zdaniem eksperta należy do tej koncepcji podchodzić z należytym dystansem, choć Polska nie powinna być biernym obserwatorem. Polacy powinni wziąć aktywny udział dyskusji nad kształtem i rolą armii europejskiej.

BiznesAlert.pl : Jak Pan ocenia koncepcję premiera Węgier Victora Orbana, który podczas zeszłotygodniowego szczytu Grupy Wyszehradzkiej w Warszawie wezwał do stworzenia armii europejskiej? Czy jest ona możliwa do zrealizowania?

Adam Kowalczyk: Należałoby rozpocząć od konstatacji, że pomysł powołania europejskiej armii nie jest nowy. Wielokrotnie w ciągu ostatnich lat pojawiał się on w dyskursie publicznym w Unii Europejskiej. Możliwość przeprowadzenia aż tak dużej zmiany w przewidywalnej przyszłości jest jednak wątpliwa, na co składa się wiele czynników.

Po pierwsze, część państw nie jest przychylna takiej koncepcji. Kolejnym problemem jest to, że jeżeli armia ta miałaby tworzyć nową jakość względem już istniejących struktur NATO, to należałoby znaleźć nowe zasoby – zarówno finansowe, jak i wojskowe – które by ją stworzyły. Obecnie ze względu na problemy finansowe w siłach zbrojnych w większości państw europejskich znalezienie równoległego potencjału, który byłby zbliżony do sił NATO byłoby raczej trudne do sfinalizowania.

Pozostaje również pytanie o zasadność stworzenia takiej armii. Z jednej strony mamy argumenty przemawiające za tym, że świetle nowych zagrożeń Unia Europejska powinna stać się prawdziwym mocarstwem nie tylko pod względem cywilnym, ale także militarnym. Z drugiej strony powstaje pytanie o powielanie istniejących już struktur i sensowność takich działań. Tym bardziej, że zaczęto by zapewne od tworzenia nowych struktur dowódczych, a nie samych jednostek bojowych, co wpisywałoby się raczej w biurokratyzowanie procesu, a nie wzrost realnego potencjału militarnego UE. Podsumowując, moim zdaniem, należy na obecnym etapie do tego pomysłu podchodzić z pewnym dystansem. Przy czym nie skreślałbym go zanim nie przeprowadzono poważnej dyskusji – zarówno w Polsce, jak i na poziomie europejskim.

Czy Pana zdaniem, o ile taka formacja by powstała, byłaby ona skuteczna i czy rzeczywiście stanowiłaby ochronę przed zagrożeniami?

Wszystko zależy od tego, jakim celom miałaby ona służyć, jakim dysponowałaby faktycznym potencjałem militarnym, a przede wszystkim czy zaistnieje wśród państw UE powszechna wola polityczna do jej używania. Dotychczasowe doświadczenia wskazują raczej na specjalizację w działaniach typu peacebuilding, peacekeeping czy też aktywności szkoleniowej w ramach misji wojskowo-cywilnych. Użycie armii europejskiej do działań typowo wojennych, w ramach odpowiedzi na realny konflikt zbrojny wymagałoby zmiany nastawienia i mentalności wśród większości państw UE. Zwłaszcza, gdyby do konfliktu doszło np. w państwach bałtyckich, a agresorem byłaby Federacja Rosyjska. Istnieje niebezpieczeństwo, że armia europejska w praktyce skupiałaby się raczej na zapewnianiu bezpieczeństwa na południowej, nie zaś wschodniej flance UE.

Czy Unia Europejska jest gotowa na ten krok? Zauważmy, że pod względem gospodarczym integracja europejska nie została jeszcze zakończona. Czy można pominąć brakujące etapy i przejść do integracji wojskowej?

Oczywiście w teorii byłoby to wykonalne. Zwłaszcza łamiąc po drodze opór państw, które nie byłby zainteresowane kontrybuowaniem w takim projekcie. Pozostaje też pytanie o praktyczny modus operandi między poszczególnymi państwami w ramach takiej struktury. Oczywiście pojawia się pytanie o to, jakie dokładnie zadania miałaby taka armia realizować. Na jakiej zasadzie te zadania byłyby oddelegowywane? Kto podejmowałby decyzje o użyciu takiej armii? Jak wyglądałby proces zarządzania? Wydaje się, że na razie jest więcej pytań niż odpowiedzi. Z punktu widzenia Polski należy bardzo poważnie obserwować tę inicjatywę analizując wszelkie możliwe korzyści i zagrożenia jakie mogą z niej wyniknąć.

Czy wobec tego Pańskim zdaniem Polska powinna od samego początku angażować się w dyskusje na temat powołania europejskiej armii czy jednak obserwować rozwój wydarzeń i dopiero kiedy nakreśli się kształt tego projektu dołączyć do stołu rozmów?

Uważam, że z polskiego punktu widzenia jest to newralgiczna i kluczowa kwestia, zważywszy również na bardzo poważne zagrożenia ze Wschodu, które w najbliższej przyszłości raczej nie znikną. Nie powinniśmy być biernym obserwatorem dyskusji nad kształtem i rolą armii europejskiej, ponieważ w efekcie możemy za jakiś czas zostać postawieni przed faktami dokonanymi, nie uczestnicząc de facto w procesie wypracowywania pewnych rozwiązań. Jest więc jasne, że od samego początku Polska powinna bardzo aktywnie włączyć się w dyskusję na temat stworzenia armii europejskiej. Nie należy z drugiej strony zapominać, że głównym gwarantem bezpieczeństwa Polski (oprócz Sił Zbrojnych RP) jest jednak NATO, a nie Unia Europejska. Zmiana tego podejścia oznaczałaby całkowitą zmianę paradygmatu w obszarze polityki bezpieczeństwa RP.

Jak na rozmowy o utworzeniu europejskiej armii może zareagować Rosja? Czy możliwą odpowiedzią może stać się Układ Warszawski 2.0  tym razem w ramach Euroazjatyckiej Unii Gospodarczej?

Nie zapominajmy, że istnieje już przecież Organizacja Układu o Bezpieczeństwie Zbiorowym, która jednak w praktyce opiera się na potencjale militarnym Federacji Rosyjskiej. W chwili obecnej nie widzę jednak praktycznej możliwości rozszerzenia tej instytucji o nowe, liczące się militarnie państwa. Reakcja Rosji na pomysły stworzenia europejskiej armii jest dziś jednak nie do przewidzenia na drodze prostej ekstrapolacji trendów. Z jednej strony Kreml może liczyć – poprzez tworzenie europejskiej armii – na osłabienie znaczenia NATO, co leży w rosyjskim interesie, z drugiej strony może potraktować to jako wymierny ruch eskalacyjny względem siebie ze strony UE. Dlatego też nie sposób dziś odpowiedzieć na to pytanie.

Rozmawiał Piotr Stępiński