Kuczyński: Sieczin rośnie w siłę

2 stycznia 2017, 07:30 Energetyka

KOMENTARZ

Grzegorz Kuczyński

Autor BiznesAlert.pl

To już niemal ostatni ze starych towarzyszy Putina, którego prezydent nie tylko nie odsunął na boczny tor, jak wcześniej choćby Iwanowów czy Jakunina, lecz nawet musi się z nim coraz bardziej liczyć. Jeszcze rok temu wydawało się, że Igor Sieczin znalazł się na równi pochyłej. Dziś, sądząc po wydarzeniach kilku ostatnich miesięcy, szef Rosniefti jest politycznie silny jak nigdy dotąd. Wskazują na to nie tylko losy prywatyzacji Baszniefti czy, ostatnio, sprzedaży państwowego pakietu akcji Rosniefti, ale też aktywność tych struktur w FSB, którymi kierują oficerowie uważani za ludzi Sieczina.

Igor Sieczin

Nie straszne mu sankcje ani ostatnia fala dymisji starych wpływowych przez lata współpracowników Putina. Najpierw, przy pomocy Zarządu Bezpieczeństwa Wewnętrznego FSB, pokazał prezydentowi, jak jest silny i jak wiele może – czego najgłośniejszym przykładem jest zniszczenie ministra rozwoju gospodarczego Aleksieja Uljukajewa (a na liście „ofiar” są jeszcze wysocy oficerowie MSW, FSB, Komitetu Śledczego, gubernatorowie, politycy i biznesmeni). Efekt? W paru ważnych sprawach, w których Sieczin i Putin różnili się, ten drugi ostatecznie ustępował (np. Basznieft’). Teraz, sprawa sprzedaży pakietu akcji w Rosniefti pokazuje, że obaj panowie zawarli układ. Sieczin przekonał Putina, że lepiej mieć w nim sojusznika, aniżeli wroga.

 

Prywatyzacja”

To, że pakiet należących do państwa akcji Rosniefti (19,5%) musi zostać sprzedany, było wiadomo od dawna. Wpływy z transakcji wpisano do budżetu centralnego, budżetu, w którym każdy rubel więcej robi różnicę, wszak jest kryzys. Problemy pojawiły się, gdy trzeba było określić sposób prywatyzacji, która pozwoli zmniejszyć deficyt federalny (tak przynajmniej oficjalnie przedstawiono konieczność sprzedaży akcji).

Sieczin nie chciał dzielić się kontrolą nad koncernem z nowymi udziałowcami. Gdyby się zjednoczyli, mogliby zyskać wpływ na strategiczne decyzje firmy. Pomysł wykupu pakietu przez samą Rosnieft’ okazał się zaś niemożliwy. Część wykupionych akcji zgodnie z rosyjskim prawem musiałaby być i tak sprzedana ponownie w ciągu roku. I byłyby zresztą bez prawa głosu. To automatycznie zwiększałoby pakiet akcji z prawem głosu, którym dysponuje BP (nieco poniżej 20%) i dawało mu nawet prawo weta. Niewykluczone więc, że rzekomy spór między Sieczinem a częścią rządu dotyczący tej kwestii był pozorowany. Szef Rosniefti nie chciał bowiem w ogóle sprzedawać pakietu, ale nie miał wyjścia. Rozmowy z potencjalnymi nabywcami z Azji zakończyły się fiaskiem. Pakiet mniejszościowy, nie dający możliwości wpływu na decyzje firmy, nie był atrakcyjnym kąskiem. Na dodatek, jeśli wierzyć nieoficjalnym przeciekom z Pekinu, Rosnieft’ żądała do kupca, że będzie na zgromadzeniach akcjonariuszy głosować solidarnie z przedstawicielami rosyjskiego rządu. Była też druga plotka: że Sieczin chce gwarancji, iż nowy udziałowiec nie będzie wchodził w sojusze z BP, aby nie doszło do powstania pakietu blokującego. Wymyślony w końcu schemat transakcji spełniał oba te warunki.

Ale najpierw Sieczin zadbał o to, by rząd, który formalnie nadzoruje jego decyzje, nic nie wiedział i nie wtrącał się w transakcję. Dlatego usunięcie Uljukajewa – wiązane ze sprawą Baszniefti – w rzeczywistości mogło być częścią planu związanego z częściową prywatyzacją Rosniefti. Potem znaleziono odpowiednich kupców. Pakiet miało wykupić (po połowie) konsorcjum katarskiego państwowego funduszu inwestycyjnego Qatar Investment Authority (QIA) oraz czołowego światowego tradera ropy, zarejestrowanego w Szwajcarii Glencore. QIA nie ma dobrych relacji z BP i zazwyczaj inwestując w jakiś podmiot nie wiąże tego z koniecznością uzyskania wpływu na jego działanie – więc spełnia oba warunki Sieczina. Na dodatek umowa z Katarczykami ma duże znaczenie polityczne (w świetle wojny w Syrii i sytuacji w Zatoce) dla państwa rosyjskiego, ale też ekonomiczne: interesująca jest zbieżność w czasie niespodziewanego wkroczenia Katarczyków w ryzykowny naftowy biznes w Rosji z decyzją OPEC o cięciu produkcji. Glencore z kolei jest wieloletnim sprawdzonym partnerem Rosniefti – dotychczas handlowało 70 proc. jej ropy. W 2013 r. dołożyło się też do kredytu dla Rosniefti na zakup TNK-BP. W zamian dostało wieloletni kontrakt na zakup ropy w korzystnej cenie. Co nie mniej ważne, Glencore nie boi się wchodzenia w ryzykowne interesy, także te obciążone politycznym balastem.

Ogłoszenie sprzedaży 19,5% akcji Rosniefti, firmy objętej sankcjami, przez podmioty z Zatoki i Zachodu, było dla wszystkich ogromnym zaskoczeniem. Odtrąbiono sukces Sieczina i Putina. Zapewne też niewiele byłoby wiadomo o samej transakcji, gdyby nie to, że Glencore – z racji na akcjonariuszy – nie mogło ukrywać pewnych faktów, tak jak to mogą robić Rosnieft’ i QIA. Z oficjalnych podanych początkowo informacji wynikało, że pakiet poszedł za 10,5 mld euro. Z własnych środków QIA wyłożył 2,5 mld, zaś Glencore 0,3 mld – oba podmioty miały przejąć po 9,75% akcji Rosniefti. Glencore dostało przy tym prawo do 220 tys. baryłek dziennie od Rosniefti przez pięć lat. Co z pozostałymi pieniędzmi za pakiet? Rosnieft’ wyłożyła swoje 0,3 mld, ale aż 7,4 mld pochodzą z kredytów od konsorcjum banku włoskiego i banków rosyjskich. Ta ostatnia informacja pochodzi tylko od Glencore. Jego komunikat nie zgadzał się z pierwotnie podaną wersją Sieczina: trader informował, że nabył tylko 0,54% akcji (a nie 9,75%). Kolejne pytania dotyczą bankowego konsorcjum oraz źródła wyłożonych przezeń pieniędzy.

Ponad połowę sumy 7,4 mld euro zapewnił włoski bank Intesa SanPaolo, resztę nieujawnione z nazwy banki rosyjskie. Intesa SanPaolo od dawna pomaga Putinowi w różnych jego projektach. W styczniu 2015 r. pożyczył Gazpromowi 350 mln euro, a w 2014 r. finansował Metalloinvest, należący do Aliszera Usmanowa, oligarchy bliskiego Putinowi. Szef rosyjskiej filii Intesa SanPaolo, Antonio Fallico to wieloletni przyjaciel Silvio Berlusconiego. Kiedy bank otwierał swoje przedstawicielstwo w Rosji Berlusconi nazwał Fallico swoim „zaufanym człowiekiem w relacjach z Putinem”. W 2008 roku Fallico dostał od Putina Order Przyjaźni. Gotowość konsorcjum banków do kredytowania można wyjaśnić tylko dużym napływem do nich pieniędzy z Rosji. Skąd pochodziły? Dużo wskazuje na to, że z emisji obligacji przez… Rosnieft’. Tuż przed upłynięciem wyznaczonego przez rząd terminu sprzedaży akcji i ogłoszeniem finalizacji porozumienia z QIA i Glencore, Rosnieft’ wyemitowała na rynek krajowy swoje obligacje o wartości ok. 9 mld euro – jeszcze tego samego dnia zakupił je nieujawniony podmiot. Zbieżność czasowa wskazuje, że duża część tych funduszy trafiła do banków kredytujących prywatyzację pakietu 19,5% akcji Rosniefti. Mówiąc krótko, sprzedaż akcji zagranicznym inwestorom sfinansowano w dużym stopniu środkami rosyjskimi, a dokładniej kosztem samej Rosniefti, która zwiększyła swe zadłużenie w ten sposób. Mówiąc jeszcze prościej: Rosnieft’ de facto sama kupiła swoje akcje, wykorzystując pośredników.

Taki scenariusz uprawdopodobnia jeszcze kilka dodatkowych okoliczności. Glencore zastrzegło, że sprzeda swoje akcje Rosniefti, jeśli ich wartość zacznie spadać. Kto wtedy będzie nimi zainteresowany? W pierwszej kolejności rosyjskie banki zaangażowane w sprawę wraz z Intesa SanPaolo. A dokładniej ludzie, którzy stoją za tymi bankami. Zastosowany niejasny schemat sprzedaży akcji ma bowiem służyć tak naprawdę nie budżetowi Rosji, a grupie osób ze szczytów władzy w tym kraju. Przecież, żeby zasilić budżet kosztem Rosniefti, wystarczyłoby przelać ogromne środki z dywidendy firmy za kilka lat, gromadzone w Rosnieftiegazie. To spółka zarządzająca państwowymi aktywami w sektorze ropy i gazu, właściciel m.in. 69,5 proc. akcji Rosniefti i ponad 10 proc. Gazpromu. Szefem rady nadzorczej jest nie kto inny, jak Sieczin. Rosnieftiegaz to w stu procentach własność państwa, ale rządowi nie chce się podporządkować. Niewykluczone, że to kolejna „kasa” Putina, Sieczina i paru innych osób. Tutaj płyną pieniądze z Rosniefti i Gazpromu, podczas gdy ta pierwsza zadłuża się, aby ratować budżet.

Kreml nerwowo zareagował na doniesienia, że amerykańskie władze będą sprawdzać legalność  prywatyzacji Rosniefti, w której grupa beneficjentów weszła w posiadanie sporego pakietu akcji drogą szeregu podejrzanych działań. Rosjanie liczą, że nowa administracja amerykańska nie będzie się zajmowała tą sprawą. Takie nadzieje wzmocniła zapowiedź nominacji na sekretarza stanu Rexa Tillersona, prezesa Exxon Mobil. Zresztą ciekawe, czy doszłoby do takiej transakcji, gdyby wyborów nie wygrał Trump?

 

Wielki powrót

Rosnieft’ nie ma dobrej reputacji. Potęgę zbudowała na gruzach zniszczonego Jukosu, a Sieczin uchodzi za bezwzględnego siłowika. I firma i jej szef zostali objęci sankcjami. Do inwestowania nie zachęca też skrajne upolitycznienie działań Rosniefti – choćby w obszarze zagranicznych inwestycji. Sam Sieczin znany jest z mało transparentnej polityki biznesowej, lubi działać w cieniu, nieoficjalnie, często obchodząc czy wręcz łamiąc przepisy – co najwyraźniej pokazała to wielka operacja przejęcia większości aktywów Jukosu. Szuka też wspólników akceptujących taki styl prowadzenia biznesu. Teraz ich znalazła. Okazała się być zdolna przyciągnąć zagranicznych inwestorów mimo sankcji – to polityczny sukces Putina. Ale ta „prywatyzacja” umocniła przede wszystkim pozycję Sieczina i jego sojusz z Kremlem.

Warto pamiętać, że po zniszczeniu Jukosu i serii brutalnych przejęć, przy pełnej bezkarności i akceptacji ze strony Kremla, rynkowa wartość Rosniefti to obecnie mniej niż 55 mld dolarów, które Sieczin zapłacił w marcu 2013 r. za TNK-BP. Ostatnie dwa lata były dla szefa Rosniefti ciężkie. Po wprowadzeniu sankcji po aneksji Krymu, firma zaczęła mieć problemy finansowe. Pozostało dużo niewygaszonych kredytów (największy związany z zakupem TNK-BP). W grudniu 2014 r. doszło do bezprecedensowej w historii Rosji emisji obligacji koncernu. Rosnieft’ w jeden dzień ściągnęła z rynku 625 mld rubli, 20 razy więcej niż zwykle przy takiej emisji obligacji. Nie wiadomo, kto je skupił. Podobno były to cztery duże banki państwowe. Rosnieft’ natychmiast zaczęła wymieniać ruble na obce waluty, żeby spłacić raty i odsetki od kredytów.  Co z kolei wywołało gwałtowny spadek wartości rubla – na głowę Sieczina spadła masa krytyki. Zapewne przeszkodziło mu to w przejęciu już wtedy Baszniefti.

Pakiet kontrolny tej firmy od 2011 r. należał do holdingu AFK Sistema, właścicielem którego był Władimir Jewtuszenkow. We wrześniu 2014 roku Komitet Śledczy FR przedstawił biznesmenowi zarzuty prania pieniędzy. Rosnieft’ chciała kupić Basznieft’ od Jewtuszenkowa, ale ten się nie zgadzał – cena była za niska. Biznesmen trafił do aresztu, ale Rosnieft’ i tak nie mogła kupić akcji, które wróciły do państwa. W styczniu 2016 r. sprawę Jewtuszenkowa zamknięto z braku znamion przestępstwa, a parę miesięcy później Ministerstwo Rozwoju Gospodarczego nazwało udział Rosniefti w prywatyzacji Baszniefti „niewskazanym”. Również Putin wypowiadał się przeciwko udziałowi państwowych spółek w prywatyzacji Baszniefti. I nagle 2 października pojawiła się informacja, że prywatyzacja państwowego pakietu Baszniefti może odbyć się bez przetargu. Wyznaczono cenę, którą gotowa była zapłacić jedynie… Rosnieft’. 10 października premier Dmitrij Miedwiediew podpisał rozporządzenie o zakupie Baszniefti przez Rosnieft’, dwa dni później transakcja została zamknięta. Koncern Sieczina przejął pakiet kontrolny Baszniefti (50,08%) za 329,7 mld rubli. Najciekawsza była reakcja Putina, który komentując zakup Baszniefti przez Rosnieft’ powiedział: „Sam byłem zdziwiony takim stanowiskiem rządu. No ale to jest decyzja rządu – szczególnie jego bloku finansowego”.

W rzeczywistości, jeśli wierzyć pogłoskom, wystarczy jeden list od Sieczina do Putina, by ten spełnił oczekiwania szefa Rosniefti. Dawno minęły czasy, gdy co chwila w internecie huczało na temat dymisji Sieczina. Klucz do wielkiego wpływu, jaki uzyskał na Putina, leży chyba na Łubiance. Sieczin zbudował potężne lobby w FSB. Z nim kojarzony jest Zarząd Bezpieczeństwa Wewnętrznego FSB (a zwłaszcza jego elitarna 6. Służba), który od roku prowadzi wręcz polowanie na urzędników, polityków, oficerów i biznesmenów – pod hasłem walki z korupcją. W każdej takiej sprawie pojawiają się te same nazwiska. Operację przeciwko ministrowi Uljukajewowi zainicjował Oleg Fieoktistow, stary towarzysz Sieczina. Do sierpnia tego roku był wiceszefem Zarządu Bezpieczeństwa Wewnętrznego FSB. Po czym przyszedł do Rosniefti, na naczelnika służby bezpieczeństwa koncernu. Człowiekiem Sieczina ma być też wschodząca gwiazda FSB, Siergiej Koroliew. Latem tego roku z fotela szefa  Zarządu Bezpieczeństwa Wewnętrznego przesiadł się na stanowisko dające jeszcze potężniejsze możliwości: szefa Służby Bezpieczeństwa Ekonomicznego FSB.

 

Epilog

W święta Bożego Narodzenia na jednej z ulic Moskwy, w samochodzie znaleziono ciało bliskiego współpracownika Sieczina, Olega Jerowinkina. Przyczyna zgonu: zawał serca.  Jerowinkin był wysokim oficerem FSB, w Rosniefti odpowiadał za niejawne dokumenty. Miał też przygotowywać deklaracje majątkowe Sieczina. Z tak ogromną wiedzą (blisko Sieczina od 2008 r.) mógł się okazać szalenie niebezpieczny. To mógłby być motyw, żeby się go pozbyć – jeśli rozważać winę Sieczina. Ale być może było przeciwnie – śmierć Jerowinkina to ostrzeżenie dla szefa Rosniefti, który jest dziś niewątpliwie osobą nr 2 w Rosji.