Kuffel: Wybory w Wielkiej Brytanii zwiastują ciąg dalszy sporu o rynek energii

9 czerwca 2017, 11:30 Energetyka

Wczoraj, tj. 8 czerwca, w Wielkiej Brytanii zostały przeprowadzone wybory do parlamentu, zainicjowane przez premier Theresę May, jako odpowiedź na niezadowolenie obywateli po zeszłorocznej decyzji o opuszczeniu Unii Europejskiej. Jak podaje dzisiaj Reuters, Partia Konserwatywna wygrała 315 mandatów z 650 dostępnych, otrzymując 48,5 % głosów (nie daje to partii większości i możliwości samodzielnego sterowania rządem). Partia Pracy, największy oponent konserwatystów, zdobyła 40,2 % mandatów – pisze Magdalena Kuffel, współpracowniczka BiznesAlert.pl.

Elektrownia węglowa Drax. Fot. WikiCommons
Elektrownia węglowa Drax. Fot. WikiCommons

Naturalnie, biorąc pod uwagę wydarzenia, z którymi musiała radzić sobie Wielka Brytania w przeciągu ostatniego roku, głównym tematem kampanii wyborczej był Brexit oraz polityka imigracyjna. Oczy całego świata były skupione na Wyspach, gdyż te dwie kwestie niezaprzeczalnie wpłynął na międzynarodowe nastroje polityczne w najbliższych latach.

Jednym z ogromnym problemów, z którymi będzie musiała się zmierzyć Partia Konserwatywna to konsekwencje jakie przyniesie wyjście z UE, a więc tym samym brak wolnego rynku, wolnego przepływu ludzi oraz kapitału. To bardzo ważne również dla sektora energetycznego.

Brak wolnego rynku, a tym samym brak możliwości wolnego przepływu kapitału, pomiędzy Wielką Brytanią a innymi państwami Unii może spowodować duże problemy. Jeśli chodzi o energetykę, zaburzenie systemu energetycznego może mieć miejsce nie tylko na Wyspach, ale również we Francji, z którą Wielka Brytania ma bliskie relacje. Ewentualny import/eksport niedoboru lub nadwyżki mocy może okazać się niemożliwy.

To ogromny problem, szczególnie w świetle francuskiego kryzysu energetycznego (po wyłączeniu z obiegu prawie połowy francuskich elektrowni atomowych, jednym z głównym dostawców prądu dla Francji było, połączone kablem, Zjednoczone Królestwo), który nie wiadomo kiedy zostanie rozwiązany. Ponadto, Wielka Brytania jako wyspa – w dosłownym i metaforycznym znaczeniu – będzie musiała wzmocnić swoje bezpieczeństwo energetyczne, nie mogąc polegać na ewentualnym prądzie od sąsiadów. Może to oznaczać, w długoterminowej perspektywie, że wcześniej wyłączone z obiegu elektrownie węglowe wrócą do łask, jako najtańsze rozwiązanie ratujące niedobory sieci.
Nie do końca wiadomo również, w jaki sposób zostanie ustalony handel brytyjskim prądem na giełdzie. Lokalnie, ponad 80 % kontraktów na produkcję prądu jest zawieranych na podstawie umów bezpośrednich OTC (over the counter). Pozostałe 20% jest sprzedawane głównie na paryskiej giełdzie towarowej EPEX Spot (przede wszystkim na rynkach dnia następnego oraz rynkach balansujących), co może okazać się niemożliwe.

Nie zapominajmy również, iż Theresa May jest ideologicznie bliska Donaldowi Trumpowi, z którym przy różnych okazjach występowała ramie w ramię. To może również wpłynąć na politykę energetyczną oraz klimatyczną na Wyspach. Donald Trump nie tylko zapowiedział inwestycje i rewitalizacje kopalni węgla (oraz ożywienie sektora energii konwencjonalnej) ale również postanowić wycofać Stany Zjednoczone z Paryskiej Umowy Klimatycznej, tym samym dając światowi do zrozumienia, że największa światowa ekonomia nie ma zamiaru przyczynić się do pohamowania globalnego ocieplenia. Do tej pory Wielka Brytania była państwem, które aktywnie wdrażało wymogi unijne dotyczące zwalczania zmian klimatycznych; Wyspy są europejskim liderem jeśli chodzi o energię wiatrową, magazyny mocy oraz wypieranie energii węglowej z miksu produkcyjnego. Nic nie wskazuje na to, aby ta sytuacja się zmieniła – ale również nic nie wskazywało na to, że Wielka Brytania opuści Unię…

To strona brytyjskiej energetyki w skali makroeconomicznej oraz polityki międzynarodowej – ale jest jeszcze strona sektora, która bardziej dotyka obywateli.

Podczas kampanii wyborczej, Partia Konserwatywna zapowiadała nałożenie tzw. „price caps”, ograniczeń cenowych, na cenę energii elektrycznej dla gospodarstw domowych. Ten krok mógłby pomóc nawet 17 milionom brytyjskim rodzinom, obniżając ich rachunek o około 10 % w skali roku (Reuters). Brytyjskie firmy energetyczne nie komentują tych planów w innym świetle niż to, że nałożenie sufitu cenowego to ograniczenie wolnego rynku, co ograniczy konkurencję. Biorąc pod uwagę, że ten argument był skierowany do najbiedniejszych brytyjskich rodzin – może się okazać, że faktycznie zasady wolnego rynku zostaną pogwałcone, ale przynajmniej Partia Konserwatywna zdobędzie potrzebny elektorat…

Wyniki brytyjskich wyborów parlamentarnych nie dają jednoznacznych sygnałów w jaki sposób zostanie administrowany sektor energetyczny. W najbardziej pozytywnym scenariuszu, bazującym na przekonaniu, że Partia Konserwatywna zauważa dotychczasowy „dorobek” królestwa jeśli chodzi o rozwój czystej produkcji energii oraz innowacji – nic się nie zmieni, a przynajmniej nie w negatywnym znaczeniu. W tym najbardziej negatywnym, Wielka Brytania będzie zmuszona do produkcji prądu w sposób konwencjonalny (co dla Brytyjczyków oznacza węgiel), aby zapewnić bezpieczeństwo dostawy. Dotychczasowy sprzymierzeniec Wielkiej Brytanii, również na arenie energetycznej,Francja, ma w tej chwili bardziej liberalnego lidera (który głęboko wierzy w energię odnawialną) i może się okazać, że Wyspy mają więcej wspólnego z Donaldem Trumpem niż z prezydentem Macronem. Wszystko zależy od wyników negocjacji warunków Brexitu.