Kurella: Smog nad Warszawą. Dalej nieznana przyszłość kogeneracji

15 marca 2017, 16:00 Energetyka

Wbrew tym, którzy uważają, że problem sam się rozwiązał On stale jest obecny : wielki, duszący, nieustępliwy. Jest wszędzie: w wielkich aglomeracjach, jak Warszawa, Śląsk, Kraków i w mniejszych gminach oraz miasteczkach, takich jak Otwock, Rabka Zdrój czy Zakopane. Nie daje za wygraną i jest bardzo sprawiedliwy: szkodzi biednym i bogatym, zatruwa dzieci, młodzież i seniorów, tych którym wydaje się, że są zdrowi, bo dużo trenują i tych, którzy nieustannie chodzą do lekarzy z kolejnymi schorzeniami. I jest coraz bardziej widoczny, wręcz namacalny, można go dotknąć i poczuć.

Śmiem twierdzić, że gdyby problem smogu nie dotknął mieszkańców Warszawy, to do dziś uważano by, że jest to zagrożenie „teoretyczne” a nie prawdziwy problem społeczny. Jednak stało się inaczej i może na szczęście czarna zawiesina nad Warszawą doprowadziła do tego, że smog trafił na salony.

W cieniu bardzo ważnych dyskusji o reformie EU ETS dotyczących systemu handlu uprawnieniami do emisji CO2 i ryzyk z tym związanych dla polskiego sektora elektroenergetycznego, niemal niezauważone zostają lata zaniedbań i braku decyzji na naszym krajowym podwórku. Mamy skłonność do prowadzenia różnych wojen na arenach międzynarodowych, zaniedbując jednak w tym czasie działania, które, zdecydowanie mniejszym kosztem, mogłyby doprowadzić do lepszych efektów.

Stawiam tezę, że najskuteczniejszym sposobem zwalczania niskiej emisji są sieci ciepłownicze i kogeneracja. W tym zakresie chcę się odwołać do moich doświadczeń związanych z zarządzaniem PGNiG-iem i TAURON-em, gdzie niezwykle ważnymi elementami są PGNiG Termika i TAURON Ciepło. Dla obu koncernów energetycznych posiadanie tego rodzaju aktywów jest nie tylko istotnym czynnikiem stabilizacji przychodów ale i wielką szansą na pro aktywne oddziaływanie na środowisko oraz polepszenie standardu życia mieszkańców. Jednak taką szansę trzeba potrafić wykorzystać, a z tym, jak się okazuje, są poważne problemy, o czym za chwilę…

Produkcja ciepła i energii elektrycznej w skojarzeniu wykazuje przeciętnie dwa razy wyższą sprawność niż technologie tradycyjne. Oznacza to, że produkując tę samą ilość energii spalamy znacznie mniej węgla i tym prostym sposobem chronimy klimat i żyjemy w zdrowszym środowisku. Wysokosprawna kogeneracja zaczyna się od sprawności na poziomie 85%. Typowe europejskie węglowe bloki podkrytyczne pracują ze sprawnością poniżej 40%, natomiast bloki nadkrytyczne ze sprawnością ok. 45%. Od lat polska energetyka stara się dojść do magicznej granicy 50% sprawności, co i tak jest znacznie poniżej parametrów uzyskiwanych przez układy kogeneracyjne. Korzyści wynikające z mniejszego spalania a co za tym idzie mniejszej emisji i czystszego powietrza dla mieszkańców są oczywiste.

Kogeneracja to zdecydowanie mniejsze koszty społeczne, związane ze zmniejszeniem zapadalności na choroby układów krążenia, układów oddechowych czy chorób skóry i niezliczonych alergii. Kogeneracja to także zdecydowane polepszenie efektywności działania przedsiębiorstw energetycznych, przy stosunkowo niskich kosztach inwestycyjnych, które są równoważone stałym i pewnym przychodem generowanym przez mieszkańców odbierających ciepło i energię elektryczną. Sieci ciepłownicze i układy kogeneracyjne są w większości polskich miast, takich jak Warszawa, Poznań, Łódź, Kraków, Trójmiasto czy aglomeracja Śląska. Wiele mniejszych miast przymierza się do inwestycji bądź modernizacji infrastruktury ciepłowniczej, kierując się z jednej strony przesłankami społecznymi, z drugiej strony mając świadomość dobrego, długookresowego biznesu. Jednak tu nasuwa się istotny problem związany z końcem wsparcia dla kogeneracji, jaki będzie miał miejsce po 2018 r. Stąd pytanie: co dalej ?

W Polsce istnieje potencjał na stosunkowo szybkie zwiększenie mocy Krajowego Systemu Energetycznego (KSE) o 4 GW, bądź zastąpienia odstawianych podkrytycznych bloków, poprzez przebudowę sektora przedsiębiorstw ciepłowniczych. Efektem tych zmian będzie produkcja energii elektrycznej w ilości kolejnych 24 TWh w wysokosprawnej kogeneracji oraz bardzo znaczące zmniejszenie emisji, przede wszystkim poprzez redukcję CO2 oraz tlenków siarki i azotu. Szczególnie te dwa ostatnie związki chemiczne są wyjątkowo niebezpieczne dla naszego zdrowia, a układy oczyszczające montowane „na kominach” elektrowni, bardzo drogie.

Nigdzie w Polsce nowy układ kogeneracyjny nie opłaca się tak bardzo jak w Warszawie. Decyduje o tym przede wszystkim wielkość warszawskiego rynku ciepła i stopień zamożności warszawiaków. Plan budowy nowego bloku gazowego na Żeraniu powstał jeszcze przed zakupem Elektrociepłowni Warszawskich przez PGNiG w 2012 r. W Warszawie starą instalację na Żeraniu, wybudowaną jeszcze w latach 50 (!) XX w., opartą o 5 kotłów OP230, ma zastąpić nowy blok parowo-gazowy. Ta część jednostek energetycznego spalania EC Żerań jest niedostosowana do wymogów Dyrektywy IED i korzysta obecnie z derogacji, które zakończą się w 2018, najdalej w 2019 r. Korzystanie z „dobrodziejstw” artykułu 33 Dyrektywy IED, dającego możliwość czasowego zwolnienia z dotrzymania nowych – tzn. obowiązujących od 1 stycznia 2016 r. – standardów emisyjnych oraz stopni odsiarczania, przy zobowiązaniu się nie eksploatowania instalacji przez okres dłuższy niż 17.500 godzin, skończy się definitywnie w 2023 r. Wbrew pozorom nawet ten termin jest terminem ekstremalnie bliskim, tym bardziej że tzw. „stara część Żerania” poza dwoma kotłami fluidalnymi, to dalej podstawowe jednostki produkcyjne. W przypadku średnio srogich zim limit 17.500 godzin, który liczony jest według agregacji kominowej, wyczerpie się najdalej do 2019-2020 r.

W styczniu 2012 r. PGNiG zakupił 100% akcji Vatenfalla stając się właścicielem infrastruktury ciepłowniczej w Warszawie. Strategicznym celem nabycia tych aktywów było zagospodarowanie nadwyżek gazu w Polsce, dywersyfikacja źródeł przychodów i stworzenie multienergetycznego przedsiębiorstwa dostarczającego klientom gaz, ciepło i energię elektryczną. Podjęto decyzję o budowie Terminala LNG w Świnoujściu oraz podpisano kontrakt na dostawy LNG z QatarGas. Konsekwencją tych decyzji było uruchomienie projektu budowy CCGT w EC Żerań. Przesłankami dla budowy układu gazowo-parowego z turbiną gazową było dostosowanie PGNiG Termika do zaostrzonych norm ochrony środowiska wprowadzonych Dyrektywą IED, zmniejszenie ekspozycji na ryzyko kosztów CO2, zwiększenie udziału w dochodowym rynku energii elektrycznej, zapewnienie nieprzerwanych dostaw ciepła dla Warszawy z zachowaniem konkurencyjności cenowej i, co niezwykle istotne, poprawa bezpieczeństwa energetycznego stolicy dzięki zwiększeniu wolumenu energii produkowanej lokalnie do 80%. Dla tego planu udało się pozyskać wsparcie władz Warszawy, wynikające z realizacji polityki klimatycznej zawartej w międzynarodowej Umowie „Porozumienie Burmistrzów”.

Zgodnie ze strategią PGNiG, realizowaną przez PGNiG Termika, już w 2014 r. można było ogłosić przetarg i wyłonić wykonawcę inwestycji na Żeraniu. Wszystkie stosowne zgody korporacyjne były praktycznie uzyskane i miały doprowadzić na koniec 2018 r. do zmodernizowania i dostosowania do norm EU wszystkich zakładów PGNiG Termika. Niestety udało się to jedynie w odniesieniu do EC Siekierki, Ciepłowni Wola i Kawęczyn, dzięki decyzjom podjętym w latach 2012-2014. Tu trzeba podkreślić, że dzięki tym działaniom EC Siekierki do 2015 r. przeszła pełne dostosowanie do norm środowiskowych i BAT (węgiel i biomasa), co do dziś jest największą inwestycją środowiskową w Polsce. Z przykrością stwierdzam, że w efekcie kolejnych zaniechań i braku decyzji do dziś nie wyłoniono wykonawcy inwestycji, a obecnie trwa już trzecie postępowanie przetargowe, będące efektem unieważniania poprzednich postępowań. W biznesie – a zwłaszcza w energetyce ! – jest tak, że niepodejmowanie decyzji lub jej odwlekanie jest bardzo kosztowne. I nie są to koszty wyłącznie finansowe, choć one najbardziej przemawiają do wyobraźni. Wieloletnie już opóźnienia inwestycji na Żeraniu spowodują, że po 2021 r. powstanie poważne ryzyko w postaci braku dostaw ciepła i energii z EC Żerań, pogłębianie efektu smogu w Warszawie, poprzez emisję dużo wyższych stężeń CO2 i NOX. Trzeba będzie również zapłacić bardzo istotne kary środowiskowe. To wszystko są wymierne koszty, które już dzisiaj są ponoszone przez mieszkańców Warszawy, w opłatach za ciepło i energię elektryczną. Od energetyki zawodowej powinniśmy wymagać aby to ona dawała dobry przykład i jako pierwsza – terminowo i zgodnie z kosztorysem – przeprowadzała niezbędne przemiany technologiczne. Dopiero wtedy możemy oczekiwać od obywateli, często emerytów czy osób niezamożnych, żeby zamienili piec na wyższą klasę czy też ogrzewali dom paliwem lepszej jakości.

Gdyby tego było mało, opieszałość w wyłonieniu wykonawcy bloku parowo-gazowego na Żeraniu, była przesłanką dla Gaz-Systemu dla wstrzymania uruchomienia przetargów na wykonawców inwestycji związanych z doprowadzeniem gazu do inwestycji PGNiG Termika. Mając na względzie co najmniej 36 miesięczny okres budowy instalacji, już dziś widać, że ryzyko katastrofy ekologicznej w Warszawie po 2021 r. jest bardzo realne. A do tego czasu warszawiacy są nadal narażeni na konsekwencje związane z życiem w cieniu smogu…