Wiśniewski: PGNiG będzie mogło sprzedawać LNG na cały świat (ROZMOWA)

2 lipca 2018, 07:30 Energetyka

Cena gazu skroplonego z USA jest indeksowana do Henry Hub. Spodziewam się, że właśnie tak zostały sformułowane warunki cenowe tego kontraktu. Do jego ceny łącznej należy oczywiście doliczyć także koszty skroplenia gazu, a następnie frachtu, ubezpieczenia. Nie wiemy, jak kompleksowy jest to kontrakt, a zatem czy przewiduje choćby wspomniany fracht – mówi Bartosz Wiśniewski z Polskiego Instytutu Spraw Międzynarodowych (PISM) w rozmowie z portalem BiznesAlert.pl dotyczącej umowy PGNiG na dostawy LNG z USA.

Fot. Gaz-System

BiznesAlert.pl: Czy rezerwacja przepustowości terminalów w USA, które nie mają jeszcze decyzji środowiskowej i zgody od Departamentu Energii na przesył surowca do krajów bez umowy FTA, może wydawać się ryzykowna?

Bartosz Wiśniewski: Sądzę, że tego rodzaju ryzyko zostało wkalkulowane w decyzję o zaangażowaniu inwestycyjnym – bo to jest istota tego kontraktu. Przedmiotem transakcji jest dostęp do mocy skraplających terminala, a być może – to kwestia, która nie została podana do wiadomości publicznej – również dostarczenia do niego odpowiedniego wolumenu gazu. Co do procedur, to zostały one w wydatny sposób uproszczone jeszcze przez poprzednią administrację. Nowe terminale z reguły otrzymują zgody na eksport bez względu na to, czy z danym państwem USA mają umowę o wolnym handlu, czy nie. Wreszcie pamiętajmy o tym, że długoletnie kontrakty, np. na korzystanie z instalacji w Sabine Pass – czyli pierwszego terminala eksportowego uruchomionego w USA wskutek „rewolucji łupkowej” – były zawierane na początku tej dekady, kiedy budująca terminal spółka nie miała jeszcze wszystkich pozwoleń. To naturalna kolej rzeczy – rozwój biznesu postępuje równolegle z procedurami biurokratycznymi.

Porozumienie z dwoma firmami ma charakter wstępny. Od czego będzie zależeć, czy dojdzie ono do skutku?

Zakładam, że kontrakt przewiduje choćby kary umowne, jeśli terminal nie zacznie działać w określonym terminie, czy też nie osiągnie pełnej funkcjonalności. Więcej będziemy wiedzieli w przyszłym roku, kiedy spodziewana jest FID, czyli ostateczna decyzja inwestycyjna (Final Investment Decision). To odpowie na pytanie, czy projekt jest realizowany w terminie. Warto też śledzić wszystkie doniesienia o zmianach w strukturze udziałów spółki odpowiedzialnej za budowę terminala.

Kluczowe pytanie to zwykle przy takich transakcjach cena. Czy możliwa jest odpowiedź już teraz, jaka będzie cena za 5 lat? Od jakich zmiennych będzie uzależniona?

Cena gazu skroplonego z USA jest indeksowana do Henry Hub. Spodziewam się, że właśnie tak zostały sformułowane warunki cenowe tego kontraktu. Do jego ceny łącznej należy oczywiście doliczyć także koszty skroplenia gazu, a następnie frachtu, ubezpieczenia. Nie wiemy, jak kompleksowy jest to kontrakt, a zatem czy przewiduje choćby wspomniany fracht. Niektóre spółki oferują takie rozwiązania. Ponadto, poza warunkami cenowymi, strony odwołują się niekiedy do wystandaryzowanych warunków zawartych w Incoterms 2010. Określają one zakres praw i obowiązków kontrahentów, czyli mówiąc wprost – na kim spoczywa większe ryzyko.

PGNiG mówi o porozumieniu dotyczącym łącznie 5,5 mld m3 gazu rocznie. Razem z umowami z Katarem daje to 8,2 mld m3. To więcej niż terminal LNG w Świnoujściu po rozbudowie. PGNiG stanie się globalnym traderem LNG?

Tak sądzę. Już dziś np. firma z Malezji dysponująca biurem tradingowym w Londynie może kupić na rynku spot gaz skroplony z Kataru i wysłać go gazowcem do Chin. O ile zaoferuje dobrą cenę. To już codzienność tego rynku. Kolejny etap to tworzenie instrumentów finansowych, które będą opierać się na kontraktach na dostawy gazu, a następnie obrót tymi instrumentami na rynku.

Rozmawiał Bartłomiej Sawicki