Woźniak: PGNiG odbija autobusy z rąk Gazpromu i czeka na dealbreakera (ROZMOWA)

13 maja 2019, 07:30 Energetyka

Wiceprezes PGNiG Maciej Woźniak komentuje przejęcie klienta na LNG dla autobusów od Gazprom Germania i dalsze plany spółki na rynku gazu skroplonego.

Maciej Woźniak / fot. PGNiG

BiznesAlert.pl: Pan prezes mówił przy uruchomieniu dostaw LNG w zajezdni Ostrobramska, że jest to moment symboliczny. Dlaczego?

Maciej Woźniak: To znaczące zwycięstwo. Gaz autobusom w Warszawie dostarczał do niedawna nasz konkurent, Gazprom Germania. To, że teraz my go dostarczamy Miejskim Zakładom Autobusowym, i to nie tylko przy Ostrobramskiej w formie LNG, ale także CNG do stacji paliw przy ul. Kleszczowej, sprawia, że przejmujemy rynek. Satysfakcja jest biznesowa, bo nasza oferta była najbardziej konkurencyjna, ale wynika także z wygranej konkurencji z bardzo silnym partnerem, z dużą firmą działającą w regionie, której spółka-matka dostarcza gaz sieciowy do Polski, a jej wiarygodność jest wątpliwa.

Mieliśmy przypadek gazu zawodnionego w Gazociągu Jamalskim. Czy można ten przypadek porównywać zanieczyszczoną ropą na ropociągu Przyjaźń w tym miesiącu?

To podobny przykład. Okazało się, że po drodze dostaw gazu z Rosji wszyscy na trasie zaczynają odczuwać negatywne skutki. W przypadku ropy najbardziej ucierpiała Białoruś. W Polsce zadziałały mechanizmy reagowania na takie zagrożenia, zostały uruchomione zapasy handlowe. Póki co sytuacja jest bardzo stabilna. To pokazuje po raz kolejny, że uzależnienie od jednego dostawcy, tak samo jak w przypadku gazu latem 2017 roku, skutkuje tym, że ten dostawca dyktuje warunki biznesowe, ale także od niego zależy bezpieczeństwo ekonomiczne danego kraju. Ta zależność jest w gazie coraz mniejsza i za trzy lata będziemy kompletnie immunizowani od tego typu zagrożeń, bo dostawy z innych kierunków będą w stanie całkowicie zapewnić nasze potrzeby. Rosjanie nie będą decydować o tym, czy gaz w Polsce jest, czy go nie ma. To będzie nowa normalność. Przestaniemy rozmawiać o bezpieczeństwie dostaw, bo zagrożenia już nie będzie.

Czy będą Państwo rywalizować z projektem LNG w Obwodzie Kaliningradzkim o rynek cystern?

Jeśli pojawi się taka oferta w Kaliningradzie, to przybędzie nam kolejny konkurent. Jesteśmy przygotowani. Nasz biznes w postaci sprzedaży LNG w najdalszych zakątkach kraju od Świnoujścia, czyli na Podlasiu, gdzie gaz obecnie sprzedaje się najlepiej, jest dobrze przygotowany. Mamy odpowiednie schematy działania i procedury. Ten biznes się kręci i zarabiamy pieniądze. Konkurencja już tam jest w postaci mniejszych konkurentów z Polski, z terminala LNG na Litwie. Będziemy sobie z nimi radzić.

Co dalej z ekspansją zagraniczną? Cel to Litwa? Niemcy?

Mamy testowe dostawy na praktycznie wszystkie rynki ościenne. Dotarliśmy nawet do Bułgarii. Myślę, że kolejnym ważnym krokiem będzie oprócz rozwoju konsumpcji LNG w transporcie, także transport morski. Jesteśmy gotowi do nalewania LNG w każdym polskim porcie. Będzie to wymagało także działań legislacyjnych, bo bezpieczeństwo jest najważniejsze. Jednak już teraz jesteśmy gotowi na pierwsze dostawy. Czekamy na dealbreakera, czyli pierwszą długoterminową umowę dla armatora. Myślę, że taka może się pojawić jeszcze w tym roku. Rutynowe nalewanie LNG do statków zmieni ten rynek na zawsze. Powiększy jego pojemność. Powstanie infrastruktura naziemna w portach. Potem będzie jak w transporcie kołowym: nastąpi efekt kuli śnieżnej.

Rozmawiał Wojciech Jakóbik