Makuch: Nord Stream 2 czyli kolejny rosyjsko-niemiecki obiad na polski koszt (ANALIZA)

22 lutego 2016, 07:30 Energetyka

Gazociąg Północny jest wynikiem realizacji niemiecko-rosyjskiego sojuszu strategicznego, który został zawarty w 1980 r. w Moskwie przez Helmuta Schmidta i Leonida Breżniewa. Od samego początku Polska nie miała być udziałowcem tego projektu. Jednak działania jakie Warszawa podjęła na rzecz dywersyfikacji źródeł gazu na początku lat 90. XX wieku, sprawiły, że Rosja i Niemcy napotkały trudności na swej drodze. Proces ich usuwania został zainicjowany w 1992 r., poprzez podpisanie przez Borysa Jelcyna i Lecha Wałęsę Traktatu między Rzeczpospolitą Polską a Federacją Rosyjską o przyjaznej i dobrosąsiedzkiej współpracy. W 2011 r. oddano do użytku pierwszą nitkę Gazociągu Północnego. W rok później kolejną. A w 2015 r. podpisano umowę na budowę kolejnych dwóch nitek.

Stacja kompresorowa przy gazociągu Nord Stream. Zdjęcie: Gazprom
Stacja kompresorowa przy gazociągu Nord Stream. Zdjęcie: Gazprom

Usuwanie przeszkód

Strategiczny sojusz rosyjsko-niemiecki, którego przejawem jest Gazociąg Północny, swymi korzeniami sięga 1979 roku. Wówczas to w Düsseldorfie doszło do spotkania przedstawicieli prywatnego Deutsche Banku i KC KPZR. Pół roku później, w czerwcu 1980 r. Kanclerz Helmut Schmidt i Leonid Breżniew – mimo agresji Związku Sowieckiego na Afganistan – zawarli umowę na budowę gazociągu łączącego złoże Jamał z Europą. Jednak nałożenie na ZSRS sankcji, spowodowane agresją Rosji Sowieckiej, wymusiło zamrożenie projektu gazociągu na wiele lat. Powrócono do niego dopiero początkiem lat 90. XX wieku. Impuls do działań dała Polska próbując w latach 1990-1992 uskutecznić swoje plan uzupełnienia brakujących ilości gazu z kierunku nierosyjskiego (Morze Północne: szelf brytyjski, północny, próba sprowadzenia gazu ciekłego z Algierii bądź przesył gazociągiem TRANSMED). Rosjanie wówczas rozpoczęli proces blokowania dywersyfikacyjnych dążeń Warszawy poprzez zawarcie Traktatu między Rzeczpospolitą Polską a Federacją Rosyjską o przyjaznej i dobrosąsiedzkiej współpracy (22 maja 1992 r., Borys Jelcyn, Lech Wałęsa; artykuły 3 i 9 Traktatu dotyczą wyprowadzenia wojsk sowieckich z Polski i budowy wspólnych linii tranzytowych). Dokument ten otwierał drogę Moskwie do zablokowania dywersyfikacji źródeł. W kolejnym dokumencie dotyczącym już budowy gazociągu Jamał-Europa (również sygnowanym przez Jelcyna i Wałęsę) czytamy o budowie dwóch nitek gazociągu biegnącego przez Polskę, których sumaryczna moc przesyłowa miała wynieść 67 mld metrów sześciennych; „przewiduje się również możliwość budowy odgałęzienia gazociągu w kierunku południowo-zachodnim (tj. Pieremyczka – przyp.GM)” (za: W. Michałowski, „Tranzytowy przekręt stulecia”, s. 183, Porozumienie, art. 3). We wrześniu 1993 r. Powołano EuRoPol Gaz w składzie PGNiG 48%, Gazprom 48% i Gas Trading (w którym udziały mieli Gazprom, PGNiG, Bartimpex, Węglokoks i Wintershall). W tym samym roku powołano w Niemczech Wingas w składzie Zarubezhgaz 50% minus jedna akcja i Wintershall 50% plus jedna akcja, następnie przeformułowano Wingas w joint venture w którym Gazprom posiadał 35% udziałów, a Wintershall 65% (dziś Gazprom już posada 100%). Pierwsza nitka gazociągu Jamał-Europa została oddana w 1999 r., druga nitka miała być oddana w 2001 r. Warto jeszcze raz podkreślić, że gazociąg Jamał-Europa nigdy nie był dedykowany dla Polski. Warszawa swymi próbami dywersyfikacji źródeł z lat 1990-1992 sprawiła, że przywrócono projekt, który został zatwierdzony podpisami Schmidta i Breżniewa w 1980 roku. Polska pojawiła się w tym projekcie tylko w wyniku dążeń Moskwy do zablokowania dywersyfikacji źródeł gazu – co się udało, bo odstąpiono od próby sprowadzenia gazu z Morza Północnego bądź Algierii. Ciekawe jest również, że w EuRoPol Gazie, który jest właścicielem polskiego odcinka gazociągu Jamał-Europa udziały posiadała rosyjska (Gazprom) i niemiecka firma (Wintershall), ale polska firma nie posiadała już udziałów w niemieckich i rosyjskich odcinkach gazociągu Jamał-Europa. Co tylko unaocznia osiągnięcie przez Moskwę i Berlin celu, jakim było uzależnienie Warszawy od rosyjskiego gazu i następnie przejście do realizacji niemiecko-rosyjskiego sojuszu energetycznego.

Kolejnym dużym krokiem na rzecz umożliwienia budowy Gazociągu Północnego było uniemożliwienie kolejnej próby dywersyfikacji źródeł podjętej przez rząd Jerzego Buzka (1997-2001). W 1999 r., na dwa lata przed podpisanymi umowami, strona rosyjska składa propozycję powrotu do realizacji projektu Pieremyczki. Wówczas to Polska powołując się na interes Ukrainy nie godzi się na budowę tego gazociągu, mimo że pierwsza nitka gazociągu Jamał-Europa również omija Ukrainę. W 2001 r. zawarto umowy z Norwegami na dostawy gazu, jednak zostały one tak skonstruowane, że rząd Leszka Millera bez konsekwencji prawnych mógł wycofać Polskę z tego projektu (2001 r.). Z drugiej zaś strony ten sam rząd ręką ministra infrastruktury Marka Pola podpisał dokument (2003 r.) umożliwiający wycofanie się Rosji z budowy drugiej nitki gazociągu Jamał-Europa (Pieremyczka). Zarazem ten sam Marek Pol zgodził się by Polska odbierała w Drozdowiczach surowiec, który pierwotnie miał być przekazany drugą nitką gazociągu Jamał-Europa (Pieremyczka). Tym samym zwiększono uzależnienie Polski od Rosji i zmniejszono zależność Moskwy od Warszawy. Marek Pol mówił wówczas: „Nikt nie wybuduje rury, która będzie prowadziła donikąd i nie będzie miała końca, czyli odbiorców gazu. Zarówno my, w Polsce, na początku lat 90., jak i nasi partnerzy w Europie po prostu pomyliliśmy się w założeniach gazowych. Takich ilości gazu Europa nie potrzebuje, jak wtedy zakładano, stąd problem z drugą nitką” (Szerzej zob.: B. Sonik, Gazowy szantaż, „Rzeczpospolita”). Nie przeszkodziło to naszym sąsiadom zawrzeć umowę na budowę Gazociągu Północnego. Jednak nim do tego doszło nasz drugi sąsiad – Niemcy – musiał wpierw usunąć tę kwestię z agendy sporu na linii Berlin-Warszawa. Zdaje się, że doszło do tego podczas spotkania kanclerza Niemiec Gerharda Schroedera (późniejszy przewodniczący Rady Dyrektorów w konsorcjum Nord Stream) z premierem Polski Leszkiem Millerem, kiedy to Panowie przeszli na „ty” (za: Krzysztof Szczerski, „Energia ma służyć rozwojowi”, w: „Gaz łupkowy Wielka gra o bezpieczeństwo energetyczne”, s. 89). Tym samym Warszawa usunęła się w cień, otwierając Moskwie i Berlinowi drogę do rozwoju relacji gazowych z zupełnym pominięciem terytorium i interesu Polski. Z drugiej zaś strony Moskwie udało się zablokować dążenia Polski do zdywersyfikowania źródeł gazu, zapewniając sobie zbyt na swój surowiec po wygórowanej cenie, przy niskich kosztach tranzytu gazu zarówno do Polski jak i na zachód i finalnie otwierając sobie zarazem drogę do urzeczywistnienia rosyjsko-niemieckiego sojuszu energetycznego poprzez budowę gazociągu omijającego Polskę. By być dobrze zrozumianym powtórzę: Polska pojawiła się w projekcie Jamał-Europa w momencie, gdy Warszawa zaczęła szukać gazu poza Rosją (1990-1992) i w wyniku tych działań powstała pierwsza nitka Jamał-Europa (1999). Zarazem nie była ona w stanie zapewnić odpowiednich ilości gazu Polsce i Niemcom, więc zawarto umowę na mocy której Polska pozostałą ilość gazu odbierze w Drozdowiczach. Tym samym polski rynek gazu zostaje zapełniony przez surowiec rosyjski, co było pierwszorzędnym celem Moskwy, a droga do budowy Gazociągu Północnego stanęła otworem.

W latach 2006-2009 podjęto kolejną, trzecią już próbę sprowadzenia gazu z kierunku norweskiego. Jednak na przestrzeni dwóch miesięcy (13 lutego-17 marca 2009 r.) doszło do zmiany składu konsorcjum Skanled, które odstąpiło od budowy gazociągu z Norwegii. Zarazem w 2009 r. premier Waldemar Pawlak podpisuje umowę gazową z Rosją, która wydłuża użytkowanie polskiego odcinka gazociągu Jamał-Europa aż do 2045 r. i zapewnia dostawy rosyjskiego gazu do Polski aż do 2037 r. Z jednej strony była to odpowiedź Rosji na kolejne próby dywersyfikacji źródeł gazu, z drugiej strony zapewniała ona Moskwie wyłączność na użytkowanie gazociągu aż do 2045 r. Jednak w wyniku działań KE umowa została podważona. Jest to o tyle ważne, że niemiecki regulator wyraził zgodę na przyznanie Gazpromowi całości mocy przesyłowych na gazociągu OPAL – co KE również kontestuje.

Lata 2006-2015 to także okres prac poszukiwawczych za gazem z łupków w Polsce. Co również wywołało reakcję Rosji zgodnie ze schematem: gdy Polska podejmuje próbę uniezależnienia Moskwa oferuje dodatkowy surowiec. Tak też się stało w 2013 r., gdy pojawiła się propozycja powrotu do projektu Pieremyczki. Powstanie tego gazociągu umożliwiłoby dostawy kolejnych metrów sześciennych gazu do Polski i na Słowację. Oczywiście z pominięciem Ukrainy i w bardzo krótkim czasie – budowa kolejnej nitki gazociągu Jamał-Europa może odbyć się w znacznie krótszym czasie i niższym kosztem niż budowa kolejnych nitek podmorskiego gazociągu. Warto również odnotować, że propozycja Pieremyczki padła w kwietniu 2013 r. (z raportu ówczesnego szefa MSW Bartłomieja Sienkiewicza wynika, że prace nad nią rozpoczęły się znacznie wcześniej), tymczasem rewolucja na Ukrainie (która była casus belli) rozpoczęła się w listopadzie 2013 r. Powstanie tego gazociągu oznaczałoby, że do Europy wciąż docierałoby 120 mld metrów sześciennych gazu z zupełnym pominięciem Kijowa. Umożliwiłoby to Rosji znacznie szerzej zakrojoną ofensywę na Ukrainie. Warto w tym miejscu odnotować, że już po rozpoczęciu wojny na Ukrainie Rosja i Niemcy złożyły propozycję przejęcia udziałów w ukraińskiej infrastrukturze gazowej (Deutsche Bank zapewniał finansowanie), na co jednak Kijów nie przystał.

W 2013 r. propozycja budowy Pieremyczki została odrzucona, a cała sytuacja zakończyła się dymisją Mikołaja Budzanowskiego (zwolennika wydobycia gazu z łupków) prezes PGNiG Grażyny Piotrowskiej-Oliwy i prezesa EuRoPol Gazu Mirosława Dobruta. Pytanie, czy powstałaby inicjatywa budowy trzeciej i czwartej nitki Gazociągu Północnego, gdyby Polska zgodziła się na Pieremyczkę, pozostaje otwarte. Warto niemniej przypomnieć apel Aleksandra Łukaszenki z sierpnia 2015 r., by strony wróciły do tematu Pieremyczki i zrezygnowały zarazem z rozbudowy Gazociągu Północnego. Prezydent Białorusi zapowiedział również, po spotkaniu z prezesem Gazpromu, że jego kraj jest gotów zwiększyć przesył surowca przez swój kraj.

Realizacja strategicznego sojuszu

Pierwsza i druga nitka gazociągu prowadzącego z Wyborga w Rosji do Greifswaldu w Niemczech zostały oddane kolejno w 2011 i 2012 r., umożliwiając przesył 55 miliardów metrów sześciennych gazu rocznie. W całym projekcie interes rosyjski jest bardzo dobrze reprezentowany. Operatorem Gazociągu Północnego, jak i odnóg biegnących na zachód, to jest gazociągu NEL i na południe – OPAL (odpowiednik Pieremyczki przesunięty na zachód) jest GASCADE (Wintershall 50,2 procent i Gazprom 49,98 procent). Zaś właścicielem OPALu i JAGAL (połączenie gazowe Jamału) jest Wingas (100% udziałów ma Gazprom). Dla Polski oznacza to również, że w sytuacji odcięcia dostaw gazu ze wschodu system dostaw rewersowych może po prostu nie zadziałać.

W czerwcu 2015 r. ogłoszono, że projekt Gazociągu Północnego będzie powiększony o kolejne dwie nitki, mimo że pełna przepustowość już istniejących dwóch nitek Gazociągu Północnego nie została dotychczas wykorzystywana. Jednak Rosja zabezpiecza się infrastrukturalnie i przygotowuje do rozgrywki politycznej, która będzie się zasadzać na decydowaniu o trasie przepływu gazu i zarazem jego dostępności bądź braku. By tak się jednak stało Moskwa i Berlin muszą zmniejszyć udziały dotychczasowych eksporterów na europejskim rynku gazowym, bowiem zapotrzebowanie na gaz spada. Sytuację może się jednak zmienić. Holandia zobligowała się dostarczać do 2020 r. 40-60 mld metrów sześciennych gazu rocznie do UE i 20-30 na rynek wewnętrzny (wydobycie: 60-90 mld). Ale w lipcu 2015 r. Amsterdam ogłosił zmniejszenie eksportu gazu w wyniku trzęsień ziemi w rejonie Groningen i w 2020 r. wydobycie ma wynieść 49 mld. W 2013 r. dr. Andrzej Sikora przestrzegał przed ryzykiem zablokowania dostaw gazu z Holandii (A. Sikora, „Łatwiej Rosji inwestować w infrastrukturę, niż trzymać dywizję czołgów”, w ”Gaz łupkowy. Wielka gra o bezpieczeństwo energetyczne”, s. 197).

We wrześniu 2015 r. wicekanclerz Niemiec Sigmar Gabriel powiedział, że celem Berlina jest stopniowe wdrażanie postanowień z Mińska i znoszenie sankcji nałożonych na Rosję. Sytuacja była analogiczna do lat 80. XX wieku, gdy atak ZSRS na Afganistan utrudniał RFN i Rosji kooperację. Dziś problemem jest Ukraina, a duże państwa są jak młotki i zwykły widzieć problemy jako gwoździe.

Wicekanclerz Austrii Reinhold Mitterleher podczas spotkania z Dmitrijem Miedwiediewem zapewnił o swoim poparciu dla Nord Stream 2. Podobne zapewnienie premier Rosji uzyskał od przedstawicieli Finlandii, Danii i Szwecji. Jednak w lutym Dyrekcja ds. Energii KE przedstawiła informację, że wbrew oczekiwaniom udziałowców konsorcjum Nord Stream 2 będzie musiał podlegać zapisom Trzeciego Pakietu Energetycznego. Ale w polityce od prawa ważniejsze są pieniądze i 15 lutego niemieccy operatorzy systemów przesyłowych opublikowali plan rozwoju sieci gazociągowej. Zakłada on rozbudowę infrastruktury pod potrzeby kolejnych nitek Gazociągu Północnego. Przeznaczone na ten cel będzie 4,4 mld EUR i nowa infrastruktura (808 km) powstanie w północnej, zachodniej i centralno-południowej części Niemiec.

Cztery nitki Gazociągu Północnego spełnią swą rolę tylko pod warunkiem, że w regionie Europy Środkowo-Wschodniej nie pojawi się gaz z innego źródła niż Rosja, bądź rosyjski gaz z Niemiec. Dlatego proces dywersyfikacji źródeł gazu przez Polskę odbywa się z takim trudem i każdorazowo jest blokowany. Bowiem rosyjsko-niemiecki sojusz strategiczny jest rozwinięciem koncepcji, którą stworzył przewodniczący Wydziału Międzynarodowego przy KC KPZR Walentin Falin. Doktryna jego zakłada utrzymanie wpływów Moskwy w krajach Układu Warszawskiego poprzez zastąpienie zależności militarnej energetyczną. Cztery nitki Gazociągu Północnego i zawarty w 2013 r. w Petersburgu „Plan działań na rzecz współpracy UE-Rosja) (podpisany przez komisarza G. Oettingera i ministra Aleksandra Nowaka), to środki do wspólnego celu: rosyjsko-niemiecka kolacja na koszt EŚW.

Strategiczny sojusz rosyjsko-niemiecki znalazł zrozumienie w Europie. Bowiem udziały w konsorcjum Nord Stream posiadają: Gazprom 51%, Wintershall 15,5%, E.On 15,5, Gasunie 9%, Engie 9%. Z kolei w projekcie Nord Stream 2 udziały posiadają: Gazprom 50%, Wintershall 10%, E.On 10%, OMV 10%, Shell 10%, Engie 10%. Oznacza to, że w projekcie biorą udział Rosja, Niemcy, Francja, Holandia i Wielka Brytania. Także postawa premiera Włoch uległa zmianie, nie wykazuje on już podwójnych standardów panujących w UE odnośnie Nord Stream i South Stream, Niemiec i Włoch, bo prawdopodobnie to włoska firma Saipem będzie budowała kolejne nitki Gazociągu Północnego (podobnie jak Blue Stream i pierwsze dwie nitki Nord Stream). Oznacza to wszystko, że jako kraj ale i region Europy Środkowo-Wschodniej ponieśliśmy strategiczną klęskę.