Mazur: Czy rozstrzygając przetargi, MON pójdzie drogą brytyjską?

1 kwietnia 2015, 08:57 Bezpieczeństwo

KOMENTARZ

Black Hawk.

Bogusław Mazur

Dziennikarz i publicysta

Jedną z dwóch głównych przesłanek które niedawno nakłoniły brytyjski rząd do podpisania kontraktu z lotniczym koncernem AugustaWestland, była chęć utrzymania ponad tysiąca miejsc pracy. Czy rozstrzygając kolejne przetargi, polski resort obrony będzie przykładał równie dużą wagę do utrzymania miejsc pracy dla specjalistów i zatrudniania nowych?

Podpisany w Wielkiej Brytanii pięcioletni kontrakt dotyczy pakietów wsparcia śmigłowców AW101 Merlin wykorzystywanych przez brytyjską marynarkę wojenną. Wartość kontraktu wynosi około 790 milionów euro.

Przy okazji podpisywania kolejnej umowy z AugustaWestland Philip Dunne, brytyjski minister ds. wyposażenia obronnego, wsparcia i technologii stwierdził, że kontrakt z jednej strony zapewnia pożądaną elastyczność w zaspokojeniu potrzeb sił zbrojnych, a z drugiej utrzyma ponad tysiąc miejsc pracy zapewniających zachowanie niezbędnych umiejętności technicznych w sektorze obronnym.

Oznacza to, że dla rządu Jego Królewskiej Mości wymagania dotyczące jakości sprzętu i usług stawiane potencjalnym kontrahentom są równie ważne, jak ich zaplecze produkcyjne i poziom zatrudnienia. Jest to zupełnie zrozumiałe – jeżeli oferty kontrahentów są nawet porównywalne pod względem jakości, to logiczne jest wybranie tej, za którą stoi tysiąc miejsc pracy dla specjalistów potrzebnych systemowi obrony narodowej. To podejście brytyjskiego rządu nie jest jednak czymś wyjątkowym, dbałość o własne zaplecze zbrojeniowe jest raczej światowym standardem.

U nas niedługo rozstrzygnie się warty ok. 12 mld zł przetarg na dostawę 70 śmigłowców wielozadaniowych. W przetargu  biorą udział francuski Airbus Helicopters oferujący śmigłowce EC725 Caracal, amerykański Sikorsky Aircraft Corporation, mający w Polsce zakład PZL-Mielec i proponujący śmigłowce Black Hawk oraz włosko-brytyjska AgustaWestland, dysponująca w Polsce zakładem PZL-Świdnik, który oferuje śmigłowce AW149. Każda z maszyn ma zalety i wszystkie dysponują podobnym potencjałem, toteż biorąc pod uwagę jedynie ich cechy użytkowe, MON nie ma łatwego zadania.

Nieco inaczej jest jeżeli chodzi o zaplecze produkcyjno-technologiczne. Sikorsky jako pierwszy zainwestował na polskim rynku. W 2007 r. kupił PZL Mielec i uruchomił montaż śmigłowców S70i Black Hawk. Dzięki dużemu wysiłkowi i dużym inwestycjom koncernu Sikorsky, PZL-Mielec dorobił się 50 kooperantów. Zdecydowanie mniej korzystnie wypada Airbus, który niedawno uroczyście otworzył w Łodzi biuro projektowe i zatrudnił dziesięciu inżynierów.

Przewagę nad konkurentami w tym zakresie ma PZL-Świdnik. Firma zatrudnia 3,5 tys. ludzi w tym 630 inżynierów i kooperuje z 900 polskimi dostawcami, generując dodatkowe 4 tys. miejsc pracy. Należący do AugustaWestland zakład jako jedyny dysponuje pełnym zapleczem produkcyjnym. Dlatego w przypadku wygrania przetargu, będzie mógł zatrudnić więcej pracowników niż konkurencja. Do tego dochodzą obliczane na parę dekad możliwości eksportowe, bo uruchomienie produkcji AW149 da solidne przesłanki do oferowania tych śmigłowców innym kontrahentom niż polski resort obrony.

Z tego punktu widzenia rozstrzygnięcie przetargu i uzasadnienie wyboru będą bardzo ciekawe i pokażą, czy Polska preferuje standardy brytyjskie, czyli światowe, czy też standardy krajów, które nie posiadają własnego rozwiniętego przemysłu obronnego. Takich krajów też jest sporo a z niektórych sprowadzamy banany.