Mielczarski: Klimatyczne porozumienie paryskie. Wygrana rozsądku.

14 grudnia 2015, 08:30 Energetyka

KOMENTARZ

Paryż w dniach szczytu klimatycznego, na którym doszło do porozumienia globalnego. Fot. Wikimedia Commons
Paryż w dniach szczytu klimatycznego, na którym doszło do porozumienia globalnego. Fot. Wikimedia Commons

Prof. Dr. hab. Inż. Władysław Mielczarski

Politechnika Łódzka

Największą zaletą klimatycznego porozumienia w Paryżu jest to że zostało ono podpisane. Chociaż nie zawiera żadnych konkretnych zobowiązań czy dat ich realizacji, to pozwala zwolennikom redukcji emisji CO2 wyjść z twarzą po kilku nieudanych konferencjach klimatycznych. Polskiej delegacji udało się uzyskać wsparcie przez Arabię Saudyjskiej, Indie i inne kraje rozwijające się w dążeniu do „złagodzenia” zapisów. Udało się również wstawić do zapisów umowy redukcję emisji CO2 poprzez gospodarkę leśną (reducing emissions from deforestation and forest degradation, and the role of conservation, sustainable management of forests).

Nie będzie także obowiązkowych składek na Zielony Fundusz Klimatyczny, a zamiast tego kraje podpisujący umowę będą starały się mobilizować fundusze z różnych źródeł (to take the lead in mobilizing climate finance from a wide variety of sources, instruments and channels). Nie ma obowiązku redukcji emisji CO2, ale jest dążenie do neutralności emisji, która ma być osiągnięta w drugiej połowie tego stulecia (to achieve a balance between anthropogenic emissions by sources and removals by sinks of greenhouse gases in the second half of this century).

Z pewnością wygranymi są kraje rozwijające się, w tym Polska, ponieważ porozumienie nie będzie ich zmuszać do ponoszenia znacznych kosztów polityki klimatycznej, co ograniczałby ich rozwój gospodarczy. Największym przegranym w Paryżu jest Unia Europejska, a dokładniej Niemcy, co zresztą ostatnio na jedno wychodzi. Porozumienie w Paryżu nie tworzy w sposób przymusowy rynków zbytu dla europejskich technologii energii odnawialnych. Jednak nieudana próba obciążenia krajów rozwijających się kosztami redukcji emisji może zwiększyć presję w samej Unii Europejskiej przenoszenia części kosztów technologii energii odnawialnej na kraje z gospodarkami w transformacji. Nie zdziwiłbym się pomysłami tworzenia w Europie regionów, w których kraje wchodzące w skład danego regionu będą rozliczały się wspólnie z osiągnięcia celów produkcji energii z OZE. I nie trudno zgadnąć kto będzie kupował energię odnawialną, a kto sprzedawał.