Mielczarski: Lekcja angielskich elektrowni – bezczynność kosztuje

29 lipca 2014, 08:48 Atom

Komisja Europejska zatwierdziła pomoc publiczną dla elektrowni atomowej w Wielkiej Brytanii. Tę decyzję komentuje dla portalu BiznesAlert.pl prof. Władysław Mielczarski.

– Nowe regulacje obejmują kontrakty różnicowe dla elektrowni jądrowych, odnawialnych źródeł energii i wychwytywania CO2 oraz rynek mocy dla pozostałych wytwórców. Najwięcej kontrowersji wzbudzają subsydia dla elektrowni jądrowych, które mają osiągnąć ponad 17 mld funtów. Jest to cena, jaką zapłacą konsumenci, za wiarę brytyjskiego rządu w niewidzialną rękę rynku i powstrzymywania się od rozwiązywania narastających od lat problemów – ocenia ekspert.

Jak doszło do tej trudnej sytuacji? – Firma energetyczna British Energy plc była od dawna problemem dla rządu brytyjskiego. Jej główną częścią jest osiem starzejących się reaktorów jądrowych, które należałoby zamknąć, jak to robią Niemcy lub wybudować na ich miejscu nowe. Rząd brytyjski przez wiele lat powstrzymywał się z decyzją, aż na początku 2009 roku sprzedał British Energy za 12,5 mld funtów francuskiej firmie EdF. Pomimo negatywnych doświadczeń z prywatyzacją kolei, rząd brytyjski wciąż miał nadzieję, że zagraniczny inwestor rozwiąże problemy, które od dawna powinny być rozwiązane, i że tenże nabywca z własnych środków zapewni nowe inwestycje niezbędne dla zbilansowania popytu na energię elektryczną. W połowie 2009, na konferencji w Berlinie, jeden z głównych brytyjskich ekspertów w dziedzinie energetyki, doradca rządu i profesor Cambridge University, na moje pytanie dotyczące sprzedaży British Energy powiedział: We welcome commitment of the French tax payers to the British power industry (Witamy zaangażowanie francuskich podatników w brytyjską energetykę). Jednakże, to co stało się później pokazało, jak błędne były to rachuby – przypomina profesor Mielczarski.

– Pogarszający się bilans energetyczny spowodował, że subsydia dla elektrowni stały się niezbędne: zarówno do inwestycji, jak i do bieżącego funkcjonowania istniejących elektrowni. Struktura sieci przesyłowej powoduje, że nowe jednostki wytwórcze powinny powstawać w miejsce starych, a te były własnością zagranicznego inwestora. Nie pozostało nic innego, jak zgodzić się na subsydia i ceny gwarantowane dla elektrowni jądrowych, a to przy cenach gwarantowanych dla OZE praktycznie eliminuje rynek energii elektrycznej, którego prekursorem była właśnie Wielka Brytania na początku lat 90. ubiegłego wieku. Rząd brytyjski zgodził się na ceny gwarantowane dla nowych elektrowni jądrowych w wysokości 92,5 funta za 1 MWh poprzez 35 lat. Jest to dwukrotnie więcej niż wynosi obecnie, ale również i niż wynosiłaby w przyszłości cena rynku konkurencyjnego. Komisja Europejska pomimo, że negatywnie wstępnie oceniała subsydia, zatwierdziła tę pomoc publiczną, ponieważ jej brak spowodowałby załamanie się rynku energii elektrycznej. Ocenia się, że opieszałość działania rządu brytyjskiego kosztuje angielskich konsumentów ponad 8 mld funtów. Kontrakt z EdF pomógł znacznie francuskiemu przemysłowi budowy elektrowni jądrowych, który po klęsce inwestycji w Oikiluoto 3 i awarii w Fukushima miał małe szanse na nowe kontrakty. Wbrew przewidywaniom, to brytyjscy podatnicy dopłacą do francuskiego sektora budowy elektrowni jądrowych.

– Dla nas z tej lekcji ważne są dwa wnioski – mówi nam profesor: – Pierwszy: nie należy spodziewać się, że ktoś załatwi za rząd problemy, które leżą w jego kompetencji. Pomimo, że Polska jest w znacznie lepszej sytuacji niż Wielka Brytania, szczególnie dzięki konsolidacji energetyki w latach 2006-2007, to jednak problemu zbilansowania mocy wytwórczych nie rozwiąże się bez wprowadzenia rozwiązania systemowego, jakim jest rynek mocy czy zdolności wytwórczych. Im szybciej zostanie on wprowadzony, tym lepiej i tym niższe koszty poniosą polscy odbiorcy energii elektrycznej.

Drugi wniosek dotyczy kosztów budowy elektrowni jądrowych i kosztów energii elektrycznej z takich elektrowni. W Anglii nowe bloki jądrowe będą budowane w miejscu istniejących, co pozwoli wykorzystać istniejącą infrastrukturę wody chłodzącej oraz linii i stacji elektroenergetycznych. Obniża to około 20-30 proc. koszt energii w porównaniu z całkowicie nową inwestycją (green field project), jaka miałaby miejsce w Polsce. Oznacza to, że stosując technologię EPR (inne kosztują podobnie) koszt energii elektrycznej z elektrowni jądrowych w Polsce wynosiłby (92,5 funta + 25 proc. )*5 zł = 578zł/MWh. Jest to 2,5 razy tyle ile wynosi obecnie i może wynosić w przyszłości cena energii elektrycznej na rynku konkurencyjnym.

Ekspert reasumuje: – Można też porównać podejście do elektroenergetyki stosowane w Anglii i w Niemczech. Rząd niemiecki nie wspiera kosztownych technologii jądrowych, co więcej ma zamiar zamknąć wszystkie działające jeszcze, a coraz bardziej starzejące się elektrownie jądrowe. Aby zapewnić bezpieczeństwo energetyczne rząd niemiecki nie opiera się wyłącznie na rynku, ale subsydiuje znacznie zarówno węgiel brunatny, jak i kamienny. Ocenia się, że niemieckie elektrownie węglowe otrzymują poza ceną rynkową od 30-40Euro/MWh różnego rodzaju subsydiów.