Mielczarski: Kto wygra aukcje na rynku mocy?

3 listopada 2017, 07:30 Energetyka

Jeżeli ustawa o rynku mocy zostanie przyjęta z poprawkami jakie w dniu 27 listopada 2017r przedstawiło Ministerstwo Energii, czyli bez koszyków aukcyjnych, to zwycięzcą będą stare wyeksploatowane jednostki węglowe. Powtórzy się historia z rynku mocy w Anglii, a Polska straci na wiele lat szanse budowy nowoczesnych mocy wytwórczych – pisze prof. Władysław Mielczarski z Politechniki Łódzkiej.

Proponowany przez Ministerstwo Energii rynek mocy był w dużej mierze wzorowany na rynku wprowadzonym w Anglii. Jednak propozycja trzech oddzielnych koszyków aukcyjnych dla jednostek: istniejących, modernizowanych oraz nowobudowanych przy odpowiednim przyjęciu parametrów tych koszyków znacznie ograniczała negatywne elementy angielskiego rozwiązania i stwarzała szansę na budowę nowoczesnych mocy wytwórczych, na które powinna być skierowana większość środków na aukcjach mocy.

Jak wyjaśnił w Sejmie Minister Energii, pod naciskiem Komisji Europejskiej strona polska zrezygnowała z oddzielnych koszyków na aukcjach. Mamy znów praktycznie system angielski, tyle, że w Anglii rynkowi mocy (capacity market) towarzyszyło wprowadzenie systemów kontraktów na nowe moce wytwórcze, czego w Polsce nie ma.

Czym skończy się pierwsza aukcja, to wiadomo. Co będzie później również. Polska zostanie oskarżona o wspieranie starych jednostek węglowych, niechęć do redukcji CO2 i wszystkie inne możliwe nieszczęścia, jakie przyjdą na myśl dziesiątkom NGOs, hojnie finansowanych z unijnych budżetów. Na szczycie klimatycznym w Katowicach otrzymamy kolejną statuetkę skamienieliny, jak to już się zdarzało.

Próbując ratować bilans mocy będziemy remontować stare konstrukcje 200MW – wynik rozwoju nauki radzieckiej lat 50. ubiegłego stulecia. Narodowe Centrum Badań i Rozwoju przygotowało już fundusze. Nawet do 100 mln zł na uzdatnienie radzieckiej myśli technicznej, abyśmy jako nowoczesna Energetyka 4.0 mogli wkroczyć w XXI wiek z jednostkami wytwórczymi w zaawansowanym wieku emerytalnym.

Trudno winić Ministerstwo Energii za efekty rozmów z Komisją Europejską. Z pewnością zrobili co mogli. Może jednak, teraz kiedy nie ma już złudzeń, lepszą opcją byłaby rezygnacja z tego niezbyt udanego pomysłu rynku mocy i przejście, za pomocą własnych środków, do budowy nowoczesnych aktywów wytwórczych. Nie potrzeba wiele. Wystarczy wspólne działanie mającej jednego właściciela elektroenergetyki, która dziś niepotrzebnie konkuruje sama ze sobą. Reszta to są proste schematy finansowania, które możemy realizować sami i bez zgody Brukseli.

CIRE.PL