PAP: Trump krytykuje Niemcy na szczycie NATO w Brukseli

12 lipca 2018, 06:00 Alert

Prezydent USA Donald Trump zarzucił Niemcom, że stały się one zakładnikiem Rosji. W ten sposób podkreślił rolę bezpieczeństwa energetycznego, choć wypowiedź ta ma również związek z nadchodzącym szczytem amerykańsko-rosyjskim.

Donald Trump. Fot. Flickr
Donald Trump. Fot. Flickr

Podziały na Zachodzie

Trump rozpoczął swą obecność na szczycie NATO od ostrej, konfrontacyjnej krytyki Niemiec, zarzucając temu państwu, że zawierając umowy z Rosją w sprawie gazu i ropy, daje jej miliardy dolarów. Powiązał to z niewypełnianiem przez Niemcy zobowiązania do zwiększenia wydatków na obronność do poziomu 2 proc. PKB. Przypomniał również, że to USA ponoszą koszty obrony Niemiec przed zagrożeniami, które są związane właśnie z Rosją. Trump wyraził również przekonanie, że są kraje w NATO, które nie zaakceptowałyby takich umów, gdyż nie chcą być zakładnikiem Rosji. W tym kontekście wymienił Polskę.

Jest kilka aspektów wypowiedzi Trumpa. Z jednej strony jest to podkreślenie roli bezpieczeństwa energetycznego w systemie bezpieczeństwa NATO, a także wykazanie pewnej niekonsekwentnej postawy polegającej na jednoczesnym nakładaniu sankcji na Rosję i generowaniu jej ogromnych zysków w strategicznej dziedzinie. Jest to również podkreślenie nieprawidłowego, z punktu widzenia USA i NATO, ustawienia priorytetów finansowych, tj. braku wydatków wzmacniających własną obronność wobec wydatków wzmacniających zagrożenie, czyli Rosję.

Konfrontacyjny ton wypowiedzi Trumpa jest jednak również kolejną rysą na spójności Sojuszu i zagraża powodzeniu całego szczytu. Tymczasem dla Rosji każde osłabienie więzi euroatlantyckich, bez względu na ich przyczynę, jest sukcesem samym w sobie. Ponadto wypowiedź ta może również stanowić swoisty parasol ochronny dla Trumpa przed jego spotkaniem z Władimirem Putinem w Helsinkach, do którego ma dojść 16 lipca. Natomiast przeciwstawienie Polski Niemcom w kontekście zależności wobec Rosji i podatności na naruszające spójność sojuszniczą umowy z Rosją, zawiera bardzo optymistyczne dla Polski przesłanie, również w kontekście nadchodzącego szczytu Trump-Putin.

Trudno jest oddzielić bezpieczeństwo krajów członkowskich NATO od ich bezpieczeństwa energetycznego, co zresztą znalazło wyraz w Koncepcji Strategicznej NATO z 2010 r. W trakcie szczytu w Warszawie w 2016 r. NATO, wzmacniając flankę wschodnią, wskazało tymczasem Rosję jako główne źródło zagrożenia dla członków NATO. W 2014 r., po rosyjskiej agresji na Ukrainę i aneksji Krymu, Unia Europejska, której większość państw członkowskich należy również do NATO, nałożyła na Rosję szereg sankcji, w tym ekonomicznych. Sankcje te zostały przedłużone przez Radę Europejską na jej szczycie w dniach 28-29 czerwca 2018 r.

Presji ekonomicznej wywieranej na Rosję nie można pogodzić z jednoczesnym zwiększaniem jej możliwości finansowych poprzez finansowanie budowy nowego rosyjskiego rurociągu do Europy, którego operatorem będzie spółka, w której większość udziałów ma rosyjski Gazprom. Jak wskazał Trump, prowadzić to będzie do zwiększenia sprzedaży rosyjskiego gazu, czyli również zwiększenia dochodu Rosji. Jest to zatem działanie niweczące presję ekonomiczną wywieraną poprzez sankcje.

Nord Stream 2 dzieli sojuszników

Trump wskazał też, że Nord Stream oraz Nord Stream 2 doprowadzą do uzależnienia Niemiec od dostaw rosyjskiego gazu. Rosja będzie kontrolować aż 70 proc. dostaw tego surowca do Niemiec. Trudno oddzielić zależność energetyczną od politycznej, zwłaszcza że Rosja w przeszłości wywierała już polityczną presję na kraje zależne od jej dostaw gazu, w tym na Polskę. Sama budowa Nord Stream i Nord Stream 2 jest zresztą również elementem presji wywieranej na Polskę ze względu na pominięcie jej roli jako kraju tranzytowego. W tym kontekście jest to sprzeczne z założeniami NATO w odniesieniu do bezpieczeństwa energetycznego.

Poruszenie tej kwestii przez prezydenta Trumpa jest zatem bardzo korzystne dla Polski i spójne z wcześniejszymi decyzjami NATO, jak również samą logiką bezpieczeństwa Sojuszu i jego członków. Również drugi problem poruszony przez Trumpa, tj. zwiększanie wydatków na obronność przez kraje członkowskie NATO, ma fundamentalne znaczenie, a opór niektórych krajów, w tym Niemiec, jest sprzeczny z interesem Sojuszu.

Kwestia ta łączy się zresztą ze sprawą Nord Stream na wielu poziomach. Główny opór wobec zwiększania tych wydatków w niemieckim rządzie pochodzi bowiem ze strony Socjaldemokratycznej Partii Niemiec (SPD), czyli partii byłego kanclerza Gerharda Schroedera, który stoi na czele firmy zajmującej się rurociągami i piastuje m.in. stanowisko przewodniczącego komitetu akcjonariuszy spółek Nord Stream i Nord Stream 2.

Zgodnie z opublikowanymi przez NATO szacunkami Niemcy znajdują się obecnie na 17. miejscu wśród 28 członków NATO pod względem procentu PKB przeznaczanego na obronność. Jest to zaledwie 1,24 proc., tylko nieznacznie więcej niż w 2014 r. Niemcy zatem nie zwiększyły znacząco wydatków, mimo że zobowiązały się do tego.

Preludium do Helsinek?

Wypowiedź Trumpa ma jednak również inne aspekty, których nie można już ocenić tak jednoznacznie pozytywnie. Trump oskarża bowiem Niemcy o zwiększanie możliwości finansowych Rosji, jednakże wycofanie się USA z porozumienia nuklearnego z Iranem oraz nacisk na państwa europejskie, by zrobiły to samo, również zwiększy dochody Rosji. Eliminacja Iranu z rynku ropy i gazu zmniejsza możliwości dywersyfikacyjne Europy, w tym Polski, i w tym kontekście również jest sprzeczna z celami NATO w dziedzinie bezpieczeństwa energetycznego.

Antyirańska polityka USA już doprowadziła do wzrostu cen ropy. Wprawdzie Trump wezwał Arabię Saudyjską do zwiększenia wydobycia, ale wątpliwe jest, by doprowadziło to do spadku cen. Spowoduje to natomiast wzrost dochodów państw, których gospodarki oparte są na eksporcie surowców energetycznych, a więc również Rosji. Ponadto wzrost dochodów Arabii Saudyjskiej przełoży się zapewne na wzrost inwestycji i zakupów saudyjskich w Rosji, gdyż kraje już to między sobą uzgodniły. Arabia Saudyjska jest ponadto zainteresowana współpracą z Rosją w celu zapewnienia z jej strony wsparcia dla hamownia budowy „szyickiego półksiężyca”, czyli strategicznego projektu jej głównego wroga w regionie, tj. Iranu.

Stany Zjednoczone mają natomiast dodatkowy interes w oponowaniu przeciwko zakupom rosyjskiego gazu i ropy. Wobec eliminacji Iranu z rynku USA zwiększa bowiem swoją własną atrakcyjność jako opcji dywersyfikacyjnej.

Wypowiedź Trumpa może również być wstępem do obrony przez atak przed zarzutami, jakie mogą się pojawić po szczycie Trump-Putin w Helsinkach, związanymi z potencjalnymi ustępstwami wobec Kremla. Może chodzić m.in. o uznanie aneksji Krymu. Głównym celem szczytu w Helsinkach jest bowiem przekonanie Rosji do wsparcia lub neutralności wobec antyirańskich działań USA i Izraela. Można zatem oczekiwać, że Rosja zażąda zapłaty za pożądane przez USA działania wobec Iranu. Jednak fakt, że Trump wymieniał Polskę w pozytywnym kontekście w swojej krytyce Niemiec, sugeruje, że amerykańskie zaangażowanie militarne w Polsce nie będzie częścią kosztu, jaki USA będą skłonni ponieść w celu porozumienia się z Rosją.

Polska Agencja Prasowa