Jakóbik: NATO jest ważniejsze od Nord Stream 2

12 lipca 2018, 07:31 Bezpieczeństwo

Część polskiej opinii publiczne ucieszyły słowa prezydenta USA Donalda Trumpa, który na szczycie Sojuszu Północnoatlantyckiego zaatakował Niemcy, oskarżając je o to, że są „niewolnikami Rosji” bo zaangażowały się w kontrowersyjny projekt gazociągu Nord Stream 2. Te słowa powinny jednak martwić, bo są kolejnym sygnałem o podziałach na Zachodzie, na których zyskuje tylko reżim na Kremlu. Tymczasem NATO jest ważniejsze niż Nord Stream 2, o czym powinny pamiętać wszystkie kraje Sojuszu – pisze Wojciech Jakóbik, redaktor naczelny BiznesAlert.pl.

Kwatera główna NATO w Brukseli. Fot. NATO
Kwatera główna NATO w Brukseli. Fot. NATO

Prawda bez białych rękawiczek

Warto spojrzeć do stenogramu z wypowiedzi prezydenta Donalda Trumpa na otwarciu szczytu NATO w Brukseli 11 lipca. Oto co powiedział (tłumaczenie autora):

Muszę powiedzieć, że smutne jest, gdy Niemcy ubijają wielki interes naftowo-gazowy z Rosją, kiedy powinny chronić przed Rosją, a tymczasem płacą miliardy i kolejne miliardy dolarów rocznie Rosji. A my bronimy Niemiec. Bronimy też Francji. Bronimy wszystkich tych krajów. A potem wiele z nich idzie robić interesy gazociągowe z Rosją, w których wydają miliardy dolarów do skarbca Rosji. A zatem bronimy was przed Rosją, tymczasem ci płacą jej miliardy dolarów i myślę, że jest to bardzo nieodpowiednie. Z kolei były kanclerz Niemiec jest głową firmy gazociągowej, która dostarcza gaz.

Ostatecznie, Niemcy będą miały 70 procent kraju kontrolowanego rosyjskim gazem ziemnym. Powiecie mi więc, że to jest właściwe? Chodzi mi o to, że narzekałem na to od czasu gdy objąłem urząd. Nie powinno być na to nigdy zgody. Ale Niemcy są całkowicie kontrolowane przez Rosję, ponieważ będą dostawać 60 do 70 procent surowców z Rosji i nowego gazociągu. I mówicie mi, że to jest właściwe? Myślę, że nie i uważam też, że to bardzo złe dla NATO, a także, że nie powinno do tego dojść.

Myślę również, że musimy o tym porozmawiać z Niemcami. Przy tym Niemcy płacą tylko niewiele ponad 1 procent (PKB na zbrojenia – przyp. red.), podczas gdy USA, w rzeczywistych liczbach, płacą 4,2 procent z dużo większego PKB. Więc to także uważam za niewłaściwe. Wiecie, bronimy Niemiec, bronimy Francji. Bronimy wszystkich. A jednocześnie płacimy za tę obronę dużo pieniędzy.

To działo się od dekad. Ten problem sygnalizowali inni prezydenci. Ale inni prezydenci nigdy nic z tym nie zrobili, bo nie sądzę, aby rozumieli to albo po prostu nie chcieli się angażować.

Z tej niezgrabnej wypowiedzi można wyłonić trzy argumenty amerykańskiej krytyki pod adresem Niemiec:

  1. Niemcy wspierają finansowo Rosję, przed którą chronią NATO siły USA
  2. Niemcy są pod wpływem politycznym Rosji ze względu na ich zależność od surowców rosyjskich
  3. Niemcy nie wydają na obronność tyle, ile obiecali w deklaracji NATO o minimum 2 procent PKB wydatków tego typu.

Przyganiał kocioł garnkowi

Wypowiedź Trumpa była wstępem do zaplanowanego spotkania bilateralnego w kuluarach szczytu NATO z udziałem kanclerz Angeli Merkel. Argumenty Trumpa można pomimo ich barbarzyńskiej formy. Można przeczytać raport Ośrodka Studiów Wschodnich, w którym pada teza o tym, że Nord Stream 2 dzieli Zachód. Z kolei w analizie Polskiego Instytutu Spraw Międzynarodowych znajduje się teza, że ten projekt może ograniczyć zdolność NATO do reagowania na wschodniej flance w razie agresywnych działań Rosji. W ostatnim czasie ośrodki analityczne w USA (Atlantic Council) i Niemczech (DIW) opublikowały krytykę tego przedsięwzięcia, z którą można zapoznać się na łamach BiznesAlert.pl. Te dokumenty świadczą o schyłkowości sporu o kontrowersyjny gazociąg. Być może prezydent USA zdecydował się na szarżę z przedmiotowym wykorzystaniem sekretarza generalnego NATO, który przecież nie odpowiada za politykę energetyczną Niemiec, ze względu na to, że czas na zatrzymanie Nord Stream 2 się kończy. Budowa ma ruszyć latem, choć nadal brakuje zgody Danii. Krytyka Trumpa może działać na Kopenhagę zachęcająco. Zapowiedziała już, że może zablokować budowę na jej wodach terytorialnych, co może co najmniej opóźnić inwestycję. Warto przy tym przyznać, że Donald Trump nie przygotował się wystarczająco do swej tyrady. Niemcy nie znajdą się pod „totalną kontrolą” Rosji ze względu na Nord Stream 2. Być może bardziej trafnym sformułowaniem byłoby uwikłanie polityków i biznesu niemieckiego w nieformalne relacje z Federacją Rosyjską za sprawą byłych agentów STASI  w zarządach Nord Stream 1 i 2. Mógł też wspomnieć o raporcie Sbierbanku cenzurowanym w Rosji, który dowodzi, że na Nord Stream 2 zarabiają głównie przyjaciele Putina, podwykonawcy, a Niemcy mogą nawet stracić, jeżeli projekt rzeczywiście okaże się nierentowny. Prezydent Trump nie lubi jednak niuansów.

Stoltenberg: Nie jest rolą NATO decydowanie o Nord Stream 2

Faktycznie, jak niezgrabnie wspomniał prezydent USA, wydawanie pieniędzy na rosyjski gazociąg zamiast na niemieckie czołgi może zmniejszyć zdolność do odparcia ewentualnego ataku Rosji na NATO. Można znaleźć multum materiałów analitycznych przemawiających za porzuceniem Nord Stream 2 przez Niemcy. Nie oznacza to jednak, że porzucenie partykularnego interesu firm niemieckich na korzyść współpracy europejskiej i transatlantyckiej będzie możliwe. Merkel musi wybrać czy ważniejsze jest dla niej NATO, czy Nord Stream 2. Przed takim wyborem postawił ją Trump.

Jeżeli Niemcy nie odpowiedzą na nacisk amerykańskiego prezydenta w Brukseli nowymi koncesjami w sprawie Nord Stream 2 i wydatków zbrojeniowych, ich spór z USA wzmocniony wojną handlową, będzie się pogłębiał. Trump postawił Merkel pod ścianą, a ta ze względów polityki wewnętrznej niekoniecznie będzie mogła odpowiedzieć inaczej, niż konfrontacją. Jej partner koalicyjny SPD opowiada się twardo za budową Nord Stream 2. Pani kanclerz może odeprzeć argument o finansowaniu Nord Stream 2 kontrą, iż nie finansują go podatnicy niemieccy. Będzie mogła oskarżyć Trumpa o zawoalowaną promocję LNG z USA, co byłoby kolejnym punktem dla Rosjan, którzy promują taką narrację. Tak było w kwietniu, kiedy Trump użył już tych samych argumentów, a odpowiedzieli mu przedstawiciele administracji niemieckiej. W tej trudnej sytuacji ratunkiem może być pojednawcze stanowisko Niemiec, a najlepiej (niestety mało realne) ustępstwa w sprawie spornego gazociągu.

Na razie Merkel została przy obronie niezależności polityki energetycznej swojego kraju. Przypomniała, że od czasów upadku Związku Sowieckiego Berlin prowadzi samodzielną politykę w tym zakresie i ma do tego prawo. Nie odniosła się zatem do meritum zarzutów Trumpa, choć pozwoliła jej na to kontrowersyjna forma szarży prezydenta Stanów Zjednoczonych. Zrobiła za to unik wobec zarzutów o zbyt niskie wydatki na obronność. Zapowiedziała, że w razie zwinięcia parasola ochronnego USA w Europie, to Niemcy zatroszczą się o bezpieczeństwo sojuszników takich, jak Polska. To atak na USA cenny dla Polaków, dla których istotne jest zwiększenie zaangażowania wszystkich krajów NATO na Wschodniej Flance. Negatywnym aspektem dyskusji jest fakt, że niekwestionowana dotąd ochrona Europy przez USA została podważona w oficjalnych dyskusjach Sojuszu. W komunikacie znalazł się – na szczęście – zapis o niepodważalności artykułu 5. Paktu Północnoatlantyckiego o tym, że atak na jednego z sojuszników oznacza atak na całe NATO. To ważne dla Polski.

Warto jednak zwrócić uwagę na drugą stronę medalu. Prezydent Donald Trump, pomimo ostrzeżeń doradców sygnalizowanych nieoficjalnie w mediach, umówił spotkanie z prezydentem Federacji Rosyjskiej Władimirem Putinem, które odbędzie się w Helsinkach tuż po szczycie NATO w Brukseli, w poniedziałek 16 lipca. Stanie się to pomimo niewypełnienia założeń porozumień mińskich o deeskalacji konfliktu na Ukrainie, na części której terytorium nadal giną ludzie i trwa okupacja. Rosja prawdopodobnie liczy na koncert mocarstw zastępujący reguły prawa międzynarodowego wbrew któremu anektowała Krym. Zachód nie wie zaś, czego spodziewać się po Trumpie, który zasugerował, że Federacja Rosyjska powinna wrócić do grupy G8. Jeżeli prezydent USA w Helsinkach zadziała wbrew Niemcom i Unii Europejskiej, przyczyni się do pogłębienia podziału na Zachodzie. Jego unilateralna polityka wbrew mechanizmom współpracy zbiorowej działa podobnie źle na integrację transatlantycką jak nowy gazociąg  z Rosji. Być może chce pozostać nieprzewidywalny, co w jego przekonaniu poprawia pozycję negocjacyjną USA w polityce unilateralnej, ale przewidywalność jest ważnym elementem polityki multilateralnej, która cierpi na samowoli Trumpa. Także on sam stawia się w pozycji „niewolnika” rozmów z Putinem, z których musi przynieść konkrety, aby zaprezentować się jako zręczny negocjator. Stawia to w lepszej pozycji prezydenta Rosji.

 

Donald Trump atakuje Nord Stream 2. Niemcy odpowiadają

Sytuacja niekorzystna dla Polski

Donald Trump stawia sprawę Nord Stream 2 na ostrzu noża. Z punktu widzenia Polski stało się dobrze, że temat bezpieczeństwa energetycznego i spornego projektu stał się przedmiotem rozmów NATO za sprawą najsilniejszego kraju członkowskiego. Polacy mogli mieć wpływ na stanowisko USA i w ten sposób wykorzystać pas transmisyjny Sojuszu Północnoatlantyckiego do realizacji swych interesów. W czwartek 12 lipca w Brukseli, przy okazji szczytu NATO, ma dojść do polsko-amerykańskiego spotkania w sprawie spornego gazociągu. O jego organizację zwrócili się do strony polskiej Amerykanie – poinformowało PAP źródło dyplomatycznie w Brukseli. Widać zatem, że Waszyngton i Warszawa grają razem przeciwko Nord Stream 2 i nie pozwolą zrzucić tematu z agendy. To ewolucja od szczytu NATO w Warszawie przed którym apelowałem o włączenie tego tematu do dyskusji NATO. Wtedy pozostał on w kuluarach, ze względu na brak siły przebicia Polaków. Tym razem wzmocnił ją prezydent USA. Po szarży Trumpa przed Stoltenbergiem, nawet pomimo braku kompetencji Sojuszu w tym zakresie, temat będzie trudno pominąć. Być może o to chodziło. O wspólnej grze świadczą także mocne słowa ministra spraw zagranicznych RP Jacka Czaputowicza, który ostrzegał, że zgoda na Nord Stream 1 dofinansowała ataki Rosji na Gruzję i Ukrainę, a zgoda na Nord Stream 2 może posłużyć do finansowania kolejnych.

Jednak generalnie spór USA i Niemiec świadczy o dalszych podziałach na Zachodzie, które są jednoznacznie niekorzystne dla Polski. Nie wiadomo czy w razie niesubordynacji Niemiec strona amerykańska spełni swe groźby o zwinięciu parasola ochronnego lub przeniesieniu go, na przykład do naszego kraju. Wbrew nadziejom części obserwatorów w Polsce oba scenariusze zagrażają integralności NATO. Polacy znajdują się w niekorzystnym położeniu, które sygnalizuje ośrodek Stratfor kojarzony z Centralną Agencją Wywiadowczą, który opublikował analizę o tym, że nasz kraj znajduje się „między USA a Unią Europejską”. W interesie Polski jest wspieranie UE i NATO, a nie wybieranie między nimi, nawet jeżeli USA wspierają ideę Trójmorza. Ta inicjatywa prezydentów krajów między Adriatykiem, Bałtykiem i Morzem Czarnym ma przecież wzmacniać, a nie osłabiać Unię Europejską. Realizm polityczny i geopolityczne ujęcie stosunków międzynarodowych bliskie Stratforowi i – najwyraźniej – Donaldowi Trumpowi, to zagrożenie dla polskich interesów, które są realizowane zwyczajem państw średniej wagi głównie ścieżką multilateralną, z użyciem UE oraz NATO, w które godzi spór w rodzinie zachodniej. Używanie Nord Stream 2 do wewnętrznego rozgrywania krajów europejskich także. Za takie należy uznać przeciwstawianie Niemcom polityki Polski, która „nie przyjęłaby gazu od Rosji, bo nie chce być jej zakładnikiem”, jak powiedział Trump. Podobnie jak kupczenie bezpieczeństwem zbiorowym NATO, do czego coraz bardziej sprowadza się ta dyskusja, co podważa wiarygodność gwarancji amerykańskich. Trump podbił stawkę tak wysoko, że Niemcy mogą tylko ustąpić, aby udowodnić, że się myli, lub trwać przy swoim kosztem wiarygodności w Europie.

Nord Stream 2 w komunikacie ze szczytu NATO?

Mozolna walka z Nord Stream 2 przy okazji szczytu NATO odbywa się jednak w ciszy. Tam, gdzie prezydent Donald Trump może czuć się mniej pewnie, czyli w multilateralnych negocjacjach komunikatu ze szczytu, który będzie obowiązujący dla wszystkich państw członkowskich, czyli także Niemiec. W tym zakresie Trump pomógł o tyle, iż podkreślił znaczenie bezpieczeństwa energetycznego dla Sojuszu Północnoatlantyckiego. Odniesienia do energetyki można znaleźć w komunikatach ze szczytów w Newport i Warszawie. Słowa prezydenta USA dały nadzieję na zapisy o energetyce także w dokumencie z Brukseli. NATO pośrednio już skrytykowało Nord Stream 2, o czym pisałem w 2015 roku, jednak pozostawiło sobie rolę ochrony infrastruktury krytycznej, a państwo decyzje o sposobach wzmacniania bezpieczeństwa energetycznego. Widać to także w komunikacie z Brukseli.

Punkt 78. komunikatu NATO z Brukseli odnosi się do bezpieczeństwa energetycznego. – Odgrywa ono ważną rolę dla naszego wspólnego bezpieczeństwa – stwierdzają kraje NATO. – Stabilne i godne zaufania dostawy surowców, dywersyfikacja szlaków, dostawców i surowców energetycznych, a także łączenie sieci elektroenergetycznych są krytycznie ważne i zwiększają naszą odporność na nacisk polityczny i ekonomiczny.

Za narzędzie takiego nacisku Polska, USA i inni krytycy uznają sporny projekt gazociągu Nord Stream 2 z Rosji do Niemiec. Niemcy uznają go za przedsięwzięcie czysto ekonomiczne. Według Warszawy i Waszyngtonu będzie on miał negatywne konsekwencje polityczne.

– Chociaż sprawy te są głownie odpowiedzialnością władz narodowych, rozwój sytuacji w energetyce może mieć znaczące implikacje polityczne i z zakresu bezpieczeństwa dla Sojuszników, mając także wpływ na naszych partnerów – stwierdzają państwa NATO.

To prawdopodobnie odniesienie komunikatu do Ukrainy, której stabilności zagraża projekt Nord Stream 2. Zyski z tranzytu rosyjskiego gazu przez terytorium tego kraju są prawie równe jej wydatkom na obronność. Polski premier ostrzegał, że w razie odcięcia Kijowa od tych przychodów atak rosyjski będzie bardziej prawdopodobny. Tutaj szczególnie należy doszukiwać się polskiego śladu w komunikacie NATO. To także ważny sygnał przed negocjacjami Komisja Europejska-Ukraina-Rosja o warunkach utrzymania przesyłu rosyjskiego gazu przez jej terytorium, które odbędą się 17 lipca w Berlinie.

– W konsekwencji będziemy kontynuować regularne konsultacje w sprawach związanych z bezpieczeństwem energetycznym. Wierzymy, że jest to kluczowe dla zapewnienia, że członkowie Sojuszu nie będą wrażliwi na polityczną i wrogą manipulację z wykorzystaniem energetyki, która stanowi potencjalne zagrożenie – czytamy w komunikacie.

– Z tego powodu Sojusznicy będą nadal dążyć do dywersyfikacji dostaw surowców energetycznych w zgodzie z ich potrzebami i warunkami – podsumowują autorzy dokumentu. Dalej NATO potwierdza deklaracje z komunikatu przyjętego na poprzednim szczycie w Warszawie. Informuje, że nadal chce bronić infrastrukturę krytyczną w energetyce państw członkowskich i wspierać je w tym zakresie w zgodzie z „ustalonymi zasadami i wskazówkami”. Będzie także nadal współpracować z Międzynarodową Agencją Energii, Agencją Energetyki Odnawialnej i Unią Europejską.

Energetyka w komunikacie ze szczytu NATO w Brukseli. Aluzja do Nord Stream 2?

Nawet jeżeli nie doszło do jednoznacznego odniesienia się NATO do Nord Stream 2, to jedność Sojuszu i konkretne deklaracje na rzecz wzmocnienia Wschodniej Flanki i zdolności jego ogólnych zdolności obronnych jest od tego ważniejsze. NATO jest ważniejsze od Nord Stream 2. Powinni o tym pamiętać Merkel i Trump. Należy ratować wspólną politykę Sojuszu realizowaną drogą multilateralną i Zachód. Warto to powtórzyć dzień po święcie Św. Benedykta, patrona Europy, którą współpraca transatlantycka uchroniła w przeszłości przed wojną jądrową.

AKTUALIZACJA 12.07.2018, godz. 9.00 – wątek ukraiński