Czyżewski: Nie taka Unia Energetyczna straszna…

9 lutego 2015, 11:08 Energetyka

KOMENTARZ

dr Adam Czyżewski

Główny Ekonomista w PKN ORLEN

Unia Energetyczna wciąż przypomina Yeti. Nie wiadomo jeszcze jak wygląda, ale już służy do straszenia. I nie ma się czemu dziwić, skoro jej koncepcja wyrosła z troski o bezpieczeństwo, w obliczu postępującej eskalacji działań zbrojnych na wschodzie Ukrainy.

W polskiej propozycji, która jako pierwsza została położona na stół, na główny plan przebił się pomysł wspólnych zakupów gazu. W przypadku tego surowca Polska oraz nowe kraje członkowskie Unii Europejskiej, jak się wciąż nazywa kraje z naszego regionu, są silnie eksponowane na ryzyko przerw w dostawach z Rosji. Mitygacja tego ryzyka wymaga pilnych działań, praktycznie od zaraz. Gdy chodzi o dostawy gazu stare kraje UE są w zdecydowanie lepszej sytuacji, bo rozbudowana infrastruktura odbioru gazu (porty LNG) i przesyłowa (sieć rurociągów i interkonektorów) pozwala na odbiór gazu od wielu dostawców, poza Rosją. Dla tych krajów, które bezpieczeństwo dostaw gazu widzą w realizowanej już idei zliberalizowanego europejskiego rynku, wspólne zakupy gazu z Rosji byłyby krokiem wstecz. Nikt nie powiedział, że Polska jest przeciwna budowie jednolitego europejskiego rynku gazu. Wręcz przeciwnie. Gdy w końcu kwietnia ubiegłego roku podjąłem temat rosyjskich sankcji, zwracałem uwagę na to, że najskuteczniejszą strategią dywersyfikacji dostaw gazu jest budowa europejskiego jednolitego rynku gazu. Zacząć trzeba od rozbudowy infrastruktury gazowej, zwłaszcza w nowych krajach członkowskich UE, wprowadzić standaryzowane kontrakty oraz rynek terminowy, który zapewni adekwatny stan komercyjnych zapasów gazu, a także znieść ograniczenia na poszukiwania gazu i ropy naftowej. Europejski jednolity rynek gazu powiązany arbitrażowo z rynkiem amerykańskim powinien znaleźć się w centrum Unii Energetycznej. Byłoby to skutecznym gwarantem bezpieczeństwa energetycznego krajów UE, tak jak dzisiaj bezpieczeństwo to gwarantuje globalny rynek ropy naftowej. Takie rozwiązanie mogłoby znieść monopol rosyjskiego gazu, podobnie, jak utworzenie rynku ropy naftowej zneutralizowało monopol krajów OPEC.

Dzisiaj jednak dostęp nowych krajów członkowskich do tego rynku jest ograniczony przez brak infrastruktury przesyłowej oraz interkonektorów, a zmiana tej sytuacji wymaga sporych inwestycji i przyniesie efekty dopiero za kilka lat. Duży potencjał w zakresie poprawy bezpieczeństwa dostaw gazu do nowych krajów członkowskich ma terminal LNG w Świnoujściu, który zostanie niebawem oddany do użytku. W planach jest bowiem powiązanie tej inwestycji z projektowanym Gazociągiem Bałtyckim, biegnącym przez południową Polskę, Republikę Czeską, Słowację i Węgry i łączącym się z proponowanym terminalem Adria LNG w Chorwacji. Korytarz gazowy łączący północ z południem składać się będzie z wielu dwustronnych międzysystemowych połączeń gazowych oraz krajowych gazociągów, które już istnieją lub są na różnych etapach. Komisja Europejska w październiku 2013 roku przyznała tej inwestycji status „Projektu o znaczeniu wspólnotowym”.

Jednolity rynek gazu, który w tej części Europy jest wciąż tylko projektem, nie adresuje problemu, z jakim nowe kraje członkowskie mają do czynienia obecnie, z powodu drastycznego pogorszenia relacji z Rosją. Polska propozycja, tak, jak ją rozumiem, właśnie zmierza do wypracowania skutecznych rozwiązań, które pozwolą nam i krajom naszego regionu bezpieczniej przejść przez okres integracji z europejskim rynkiem gazu. Wspólne zakupy gazu należą do zbioru rozwiązań, które mogą przynieść natychmiastową poprawę bezpieczeństwa w tej części Europy. Jeśli tego rozwiązania w praktyce nie da się wprowadzić, trzeba je zastąpić innym, przynoszącym natychmiastowe efekty. Pierwszym krokiem jest solidarność energetyczna. W przeciwnym razie trzeba się liczyć z podejmowaniem przez niektóre kraje desperackich kroków poszukiwania poprawy bezpieczeństwa energetycznego na własną rękę, co w ewidentny sposób szkodzi tak potrzebnemu postępowi pogłębiania integracji europejskiej.

W gruncie rzeczy wspólnym mianownikiem unii energetycznej, który łączy interesy wszystkich krajów członkowskich jest bezpieczeństwo energetyczne. Bezpieczeństwo energetyczne jest stanem ciągłym, którego utrzymanie wymaga ciągłych działań, różniących się w zależności do horyzontu. W ekonomii punkty dzielące horyzont czasu na krótki, średni i długi nie leżą na osi czasu kalendarzowego, lecz na osi czasu potrzebnego do zmiany układu sztywnego, zdeterminowanego przez wcześniej podjęte decyzje, w układ elastyczny, którego nie krępują jeszcze żadne decyzje. W przypadku procesu produkcyjnego w okresie krótkim możemy poszukiwać rozwiązań w ramach już zainstalowanych mocy produkcyjnych. W średnim okresie możemy powiększyć moce produkcyjne wybierając rozwiązania ze zbioru dostępnych technologii. W długim horyzoncie zbiór naszych wyborów zawiera także technologie, których jeszcze nie znamy, które dopiero zostaną „wyprodukowane”. Gdy zastosujemy taką definicję horyzontu do koncepcji bezpieczeństwa energetycznego, to okaże się, że mieści się w niej zarówno priorytet Polski i nowych krajów członkowskich jak i priorytet krajów takich, jak Niemcy. Pierwsza grupa poszukuje rozwiązań zmniejszenia ryzyka przerw w dostawach gazu „od zaraz”, a więc w ramach już zainstalowanych mocy (sieci, interkonektorów, eksploatowanych zasobów), natomiast druga grupa nie odczuwa zagrożenia bezpieczeństwa w krótkim horyzoncie i priorytetowo traktuje inicjatywy o horyzoncie średnim (budowa rynku gazu) i długim (budowa gospodarki niskoemisyjnej). Jak podaje Ośrodek Studiów Wschodnich, „w nieoficjalnym stanowisku Niemiec (non-paper z 19 stycznia), dotyczącym unii energetycznej Berlin deklaruje poparcie dla tego projektu, ale w kształcie, który byłby zbieżny z niemieckimi celami polityki energetycznej. […] W niemieckim stanowisku czytamy, że unia energetyczna powinna być inicjatywą, która doprowadzi do stopniowego ujednolicania polityk energetycznych państw członkowskich, a jej głównym celem ma by ć tworzenie warunków dla inwestycji w technologie niskoemisyjne, przede wszystkim w odnawialne źródła energii i efektywność energetyczną, co ma zapewnić konkurencyjność europejskiego przemysłu w przyszłości”.

Propozycje kształtu Unii Energetycznej poznamy już niedługo, na przełomie lutego i marca. Przyjrzyjmy się im pod kątem bezpieczeństwa energetycznego, do którego dążą wszystkie kraje członkowskie, lokując instrumenty na osi czasu. Różnice w stanowiskach zamienią się w kontinuum działań, których ostatecznym celem jest bezpieczna Europa. Wtedy Yeti, którym straszymy się nawzajem, powoli zniknie.

Źródło: C