Czy Niemcy wrócą do atomu, by ratować klimat?

23 sierpnia 2019, 12:15 Alert

Osiem lat po deklaracji o odejściu Niemiec od energetyki jądrowej coraz więcej decydentów z polityki i biznesu myśli obecnie o przedłużeniu tego procesu z powodu ochrony klimatu. Są coraz większe wątpliwości, czy Niemcy mogą osiągnąć cele klimatyczne bez energetyki jądrowej.

fot. Pixabay

Będzie powrót do atomu?

Rząd federalny zobowiązał się, że do 2030 roku emitorwać będzie o 55 procent mniej gazów cieplarnianych niż w 1990 roku. Krytycy odejścia od energetyki jądrowej twierdzą, że w pierwszej kolejności powinno się porzucić wysokoemisyjny węgiel. – Każdy, kto opowiada się za niskoemisyjnym wytwarzaniem energii, a jednocześnie chce zagwarantować bezpieczeństwo dostaw energii, nie będzie w stanie uniknąć energii jądrowej. Pod względem ochrony klimatu energia jądrowa jest najczystszym sposobem wytwarzania energii. Zrozumiała to nawet Greta Thunberg – powiedział ekspert ds. energii CDU, Klaus-Peter Willsch. W Niemczech wciąż 37 procent energii elektrycznej wytwarzane jest z węgla kamiennego i brutnatnego. Udział energii odnawialnej w niemieckim miksie elektrycznym wynosi około 40 procent, a energii jądrowej około 13 procent.

Tymczasem przeciwnicy energetyki jądrowej zwracają uwagę na inne problemy: – Jeśli chodzi o redukcję CO2, energia jądrowa nie jest gorsza niż energia wiatrowa i słoneczna. Niemniej jednak pozostaje pytanie o zagrożenia bezpieczeństwa i co robimy z odpadami jądrowymi – powiedział Thilo Schaefer, ekspert ds. Energii z Instytutu Niemieckiej Gospodarki w Kolonii cytowany przez Bild. 49 procent Niemców opowiada się za jeszcze szybszym wycofywaniem broni jądrowej, 44 procent uważa, że to błąd. Zwłaszcza Zieloni uważają, że rezygnacja z broni jądrowej jest słuszna.

Główne firmy energetyczne są ostrożne, jeśli chodzi o powrót do energetyki jądrowej: – Oczywiście przyjmujemy te głosy z zainteresowaniem – podał operator elektrowni jądrowej PreussenElektra cytowany przez Bild. W poblizu granicy z Niemcami znajduje się kilka tzw. reaktorów wysokiego ryzyka, na przykład elektrownia jądrowa Fensheim we Francji (uruchomiona w 1977 roku), Tihange w Belgii (1975) lub Dukovany w Czechach (1985). Wszystkie są uważane za reaktory wysokiego ryzyka ze względu na ich przestarzałość projektową, brak niezbędnego wyposażenia bezpieczeństwa, problemy z jakością w wykonaniu lub przebywanie w strefie trzęsień ziemi. Obawa związana z belgijską elektrownią jądrową Tihange jest tak wielka, że ​​władze Akwizgranu rozdawały mieszkańcom tabletki z jodem. Zostały zaprojektowane w taki sposób, aby tarczyca nie otrzymywała radioaktywnego jodu w razie wypadku.

Bild/Michał Perzyński

List: Atom może uratować klimat