Nord Stream 2: Polska nie chce kolejnego narzędzia wpływu Rosji na region

23 lutego 2017, 13:50 Energetyka

W Brukseli odbyła się debata zorganizowana przez prestiżowy ośrodek analityczny Bruegel, dotycząca różnych punktów widzenia na kontrowersyjny gazociąg Nord Stream 2. W debacie polski punkt widzenia przedstawił Szymon Polak, pierwszy sekretarz przy Stałym Przedstawicielstwie RP przy UE, odpowiedzialnym z politykę energetyczną.

fot. Gazprom

Jak przypomniał ośrodek analityczny Bruegel, Nord Stream 2 to projekt kolejnego po istniejącym Nord Stream 1 gazociągu, który drogą morską ma połączyć Rosję z Niemcami. Podczas gdy Gazprom i jego partnerzy w UE podkreślają komercyjny charakter projektu oraz dywersyfikację tras dostaw, kraje Europy Środkowej i Wschodniej obawiają się, że projekt gazociągu uczyni je bardziej zależnymi  od rosyjskiego gazu.

Nord Stream 2 a możliwości UE

W czasie debaty dotyczącej Nord Stream 2 i Unii Europejskiej często pojawia kwestia zablokowania przez Wspólnotę budowy tego projektu. – Unia Europejska nie ma jednak narzędzi by pozwolić lub nie na ten projekt. Sedno sprawy tkwi jednak gdzie indziej. Chodzi o dostosowanie tego projektu do istniejącego prawa oraz rozważenie jego aspektów ekonomicznych. Unia nie ma możliwości zablokowania jednego projektu i wydawanie zezwolenia na drugi – zaznaczył Szymon Polak.

W kwestii dominacji jednego dostawcy zaznaczył, że mamy doświadczenie w tej kwestii. – Dysponujemy opracowaniem Komisji. Cierpimy z powodu trzech nadużyć, które są zawarte w postępowaniu antymonopolowym prowadzanym przez Komisji wobec Gazpromu. Dlatego też Polska tak mocno naciska na transparentność oraz regulacji na rzecz zabezpieczenia dostaw gazu, które są obecnie dyskutowane między Parlamentem Europejskim, Radą i Komisją – mówił Polak.

Jak przypomniał pozwalają one kompetentnym do tego organom i Komisji na wgląd na zapisy kontraktów, które są uznane jako prywatne o cenę czy w nie ma w nich klauzuli pozwalających na nadużywanie pozycji. – Rynek podzielony jest między monopolistami. To bardzo ważne ponieważ istotną postępowań antymonopolowych jest ocena czy monopolista nadużywa prawa czy klauzuli co ma przełożenie np. na ceny. Monitorujemy sprawę bardzo dokładnie. Zabiegamy o większą transparentność na rynku nie tylko w międzypaństwowych kontraktach ale także tych prywatnych – podkreślił dyplomata.

Jego zdaniem jeśli mamy do czynienia z sytuacją, w której nie ma przejrzystej sytuacji prawnej, nie ma połączeń gazowych, istnieją kontrowersyjne klauzule w umowach wówczas ryzyko jest większe. – To co chcemy zrobić, to stosować prawo do danych projektów tak, aby unikać pozycji dominującej. To kwestia czystych rynkowych zasad – mówił podczas debaty.

„Mamy przepisy, chodzi o i ich stosowanie”

We fragmencie dyskusji dotyczącym rynku, zaznaczył, że trudno ocenić czy powstanie jednolitego rynku się powiodło. To jest proces, który trwa. – Kiedyś sądzono, że zakończy się to w latach 90-tych. Jeśli chcemy być pewni, że ten proces idzie we właściwym kierunku, musimy być konsekwentni w prawie, które negocjujemy, aby je stosować wobec projektów takich jak Jamał, Nord Stream, Nord, South Stream 2. Musimy następnie spojrzeć jak te projekty mają się do ustalonego prawnego porządku. Gazociąg OPAL jest dobrym przykładem zbaczania z tego kierunku – podkreślił Szymon Polak.

Przypomniał on, że w Polsce wiele razy poddawana była dyskusji sprawa budowy gazociągu Jamał II, czyli drugiej nitki tzw. Gazociągu Jamalskiego. Pojawiały się argumenty, że to tanie rozwiązanie, dające korzyści wynikające z przesyłu, bezpieczeństwa ponieważ zwiększyłaby się pozycja Polski jako kraju tranzytowego.

– Jednak z powodów dla których teraz dyktujemy nad zagadnieniami prawnymi, solidarnością, Ukrainą odmówiliśmy kilka razy. Podobnie jak na propozycję dotyczącą budowy połączenia biegnącego przez nasz kraj do Słowacji. Nie były to jednak przesłanki ekonomiczne. Jako Polska zdawaliśmy sobie sprawę, że w ten sposób otworzymy przestrzeń dla szkód, które dotkną nas, naszych partnerów w UE i Ukrainy. Możemy sobie wyobrazić sytuację, w której koszty kryzysu energetycznego byłby niższe na wschodnich partnerów. Teraz są one bardzo wysokie (dla Rosji – przyp. red.). Kiedy byłyby one niskie, ich występowanie byłoby znacznie częstsze. Polska odmówiła, bo kierowała się długoterminowym podejściem i principiami. Dyskusja nad tym czy dany gazociąg jest tani czy drogi po krótkoterminowe podejście – zaznaczył.

Pytany o polski terminal LNG podkreślił, że była to strategiczna decyzja, która zapadła zaraz po kryzysie gazowym na Ukrainie w 2009 roku. – Gazoport ten by planowany wcześniej, podobnie jak projekt gazociągu Baltic Pipe. Nie zostawał on wówczas wdrożony z kilku przyczyny, w tym także komercyjnych. Po kryzysie w roku 2009 oraz szkodach jakie on poczynił uznaliśmy, że budowa gazoport jest potrzebna. To było nasze zadanie domowe do odrobienia – zakończył Szymon Polak.

Prawda o Jamałgate. Czas ujawnić raport NIK