Jakóbik: Skalpel szalonego chirurga nad Nord Stream 2

9 stycznia 2019, 07:31 Energetyka

Sankcje USA wymierzone wykonawcę Nord Stream 2 byłyby cięciem chirurgicznym uderzającym w interesy Rosji, ale mniej w europejskich graczy zaangażowanych w projekt. Nie jest jednak pewne, czy Donald Trump ma na nie faktycznie ochotę – pisze Wojciech Jakóbik, redaktor naczelny BiznesAlert.pl.

Andrzej Duda i Donald Trump. Fot. Kancelaria Premiera
Andrzej Duda i Donald Trump. Fot. Kancelaria Premiera

Reset na Ukrainie

Niemiecki Handelsblatt doniósł, że Amerykanie rozważają wdrożenie sankcji wobec Allseas, szwajcarskiej firmy zajmującej się układaniem spornego gazociągu Nord Stream 2 na dnie Morza Bałtyckiego. Ma on połączyć Niemcy z Rosją i – zgodnie ze słowami ministra spraw zagranicznych RP Jacka Czaputowicza – może „zabić Ukrainę”, to znaczy podważyć jej stabilność ekonomiczną i polityczną. Liderka sondaży przed wyborami prezydenckimi Julia Tymoszenko już zapowiedziała, że będzie w stanie obniżyć ceny gazu nad Dnieprem o połowę. Można sobie wyobrazić scenariusz, w którym rezygnuje ona z reform kosztownych społecznie, ale stawianych przez zachodnie instytucje finansowe, jako warunek dalszej pomocy i zwraca się po pieniądze do Moskwy w ramach szerszego resetu w relacjach pomimo aneksji Krymu oraz agresji rosyjskiej na wschodzie kraju.

Cięcie chirurgiczne

Amerykanie mogliby dokonać cięcia chirurgicznego i objąć sankcjami Allseas. Szwajcarzy są odpowiedzialni za większość zadań związanych z układaniem morskiego odcinka Nord Stream 2. W razie wyautowania ich z placu budowy, znalezienie nowego wykonawcy mogłoby być trudne, kosztowne i czasochłonne. Obecnie przy budowie Nord Stream 2 pracuje statek Pioneering Spirit, który według Handelsblatt jest „wyjątkowy”. Ma 380 m długości i 120 metrów szerokości. Jego budowa kosztowała według szacunków trzy miliardy dolarów. W razie zatrzymania prac statek będzie przynosił kosztowne straty. Jednocześnie, cięcie chirurgiczne nie uderzyłoby bezpośrednio w partnerów finansowych Nord Stream 2: Engie z Francji, BASF/Wintershall i E.on/Uniper z Niemiec, OMV z Austrii oraz brytyjsko-holenderskiego Shella. Do rozwiązania pozostałby prawdopodobny konflikt dyplomatyczny ze Szwajcarią. Być może Amerykanie są gotowi do poniesienia takiego kosztu. Nie wahali się przed poniesieniem ich w przypadku relacji z Niemcami czy Chinami, więc podobnie mogłoby być w przypadku kraju fondue.

Nie jest jednak pewne, czy prezydent Donald Trump faktycznie zamierza wprowadzić sankcje dotykające projektu Nord Stream 2. Administracja USA nie potwierdza doniesień Handelsblatta. Jej oficjalne stanowisko jest niezmienne od co najmniej czerwca 2018 roku, kiedy BiznesAlert.pl donosił, że czekają na ruch Europy. Ta nie ma zamiaru wprowadzać sankcji. Możliwe jednak, że owocem połączonych wysiłków dyplomacji przeciwników Nord Stream 2, jak Polska i USA, jest brak zgody Danii na położenie gazociągu na jej wodach terytorialnych. Zmiana szlaku może potrwać nawet rok. Sprzymierzeńcem przeciwników spornego gazociągu jest także pogoda. Mariusz Marszałkowski pisze w BiznesAlert.pl, że trudne warunki pogodowe na Bałtyku mogą dodatkowo opóźnić budowę. Gazprom komunikuje nadal, że harmonogram zakładający koniec prac w grudniu 2019 roku nie jest zagrożony.

Co zrobi Trump?

Doniesienia Handelsblatta potwierdzają, że „szalony chirurg” stoi nad stołem operacyjnym Nord Stream 2 i może w każdej chwili wyciągnąć skalpel. Nie wiadomo gdzie i kiedy nim trafi. W takich warunkach rośnie ryzyko inwestycyjne partnerów finansowych z Unii Europejskiej. W razie cięcia chirurgicznego wymierzonego w Allseas rentowność projektu zostanie istotnie zagrożona. Wszyscy czekają na ruch Trumpa, który na razie skupia się na próbach zakończenia kryzysu budżetowego w kraju i wojny handlowej z USA. Rozmowy na temat ceł na towary z Chin zostały przedłużone i to tam póki co prawdopodobnie skupiona jest uwaga administracji amerykańskiej.

Handelsblatt: USA przygotowują sankcje wobec wykonawców Nord Stream 2