OAS: Sektor energetyczny Białorusi

17 lipca 2015, 09:17 Energetyka

ANALIZA

Aleksander Łukaszenko. Fot.: Wikimedia Commons
Aleksander Łukaszenko. Fot.: Wikimedia Commons

Ksawery Czerniewicz

Ośrodek Analiz Strategicznych

Białoruś ma bardzo ograniczone własne źródła energii, zarówno mineralne (ropa naftowa, gaz naturalny, torf), jak i odnawialne (drewno, biomasa, energetyka wodna i wiatrowa). Gazu ziemnego praktycznie nie ma, ropa naftowa występuje w śladowych ilościach. Białoruś musi więc importować węglowodory – w całości z Rosji. W skali roku jest to ponad 20 mln ton ropy i blisko 20 mld m³ gazu. Ponad 90 proc. energii zużywanej przez Białoruś zapewniają importowane węglowodory. Własne źródła – ok. 10 proc. – to drewno, węgiel brunatny, torf i woda (hydroelektrownie).

Polityka państwa od lat jest ukierunkowana na zwiększanie energooszczędności (modernizacja produkcji i systemów zużycia paliw i energii) i redukcję udziału obcych źródeł w bilansie energetycznym państwa. Udział własnych źródeł miałby wzrosnąć z obecnych 10 proc. do 30 proc. w 2020 r. Aby to osiągnąć, przyjęta w 2010 r. „Strategia rozwoju potencjału energetycznego Republiki Białoruś do 2020 roku”, a także „Koncepcja bezpieczeństwa energetycznego” (2007 r.) za jeden ze strategicznych celów przyjęły zmniejszenie udziału gazu (który jest w całości importowany z Rosji) w produkcji energii elektrycznej i cieplnej z obecnych ponad 90 proc. do 60 proc. w 2020 r. Głównym środkiem do tego celu ma być budowana od 2013 r. elektrownia atomowa. Białoruskie władze zakładają, że jej produkcja pozwoli zmniejszyć import gazu o jedną czwartą.

Ekonomiczna stabilność i przez wiele lat stały wzrost gospodarczy Białoruś zawdzięczała przede wszystkim niskim kosztom energii i surowców importowanych z Rosji. To właśnie redukcja tych ulg przez Moskwę – na co nałożył się dodatkowo globalny kryzys gospodarczy – powoduje, że stan gospodarki białoruskiej od lat 2007-2008 stale się pogarsza. Zdaniem analityków Banku Światowego wzrost gospodarczy wróci na Białoruś dopiero w 2017 r. To, co przez ponad dekadę rządów Łukaszenki było zaletą i fundamentem wzrostu, czyli wysokie uzależnienie od dostaw rosyjskich węglowodorów po ulgowej cenie, dziś jest balastem i zagrożeniem – nie tylko z powodu polityki Kremla, ale też z racji kryzysu w Rosji. O skali tego zagrożenia świadczą dane podawane przez Międzynarodowy Fundusz Walutowy: energetyczne wsparcie z Rosji było równe 12,7 proc. PKB Białorusi w 2013 r. W 2012 r. było to nawet 14,9 proc. Subsydiowanie białoruskiej gospodarki Moskwa zaczęła ograniczać już od 2006 roku. Gazprom zaczął wtedy podnosić cenę gazu i stopniowo przejmował kontrolę nad gazociągiem Jamał, którym przez Białoruś płynie surowiec do Polski i Niemiec. Jeszcze boleśniejsze było wprowadzenie ceł na ropę rosyjską. Powrót do preferencyjnych warunków dostaw węglowodorów stał się możliwy dopiero po szeregu ustępstw Mińska.

Ropa naftowa

Własne zasoby ropy naftowej są mało znaczące dla bilansu energetycznego Białorusi. To ok. 1,5-2 mln ton wydobycia rocznie, czyli mniej niż 10 proc. surowca przerabianego w rafineriach. Reszta ropy – 22-23 mln ton rocznie – jest w całości sprowadzana z Rosji głównym rurociągiem Przyjaźń oraz jego odgałęzieniami.

Długoletnia efektywność łukaszenkowskiego modelu gospodarczego, charakteryzującego się niskim udziałem przedsiębiorstw prywatnych, zamknięciem na zagranicę i centralnym planowaniem, opierała się na tanich surowcach z Rosji. Przez wiele lat Białorusini korzystali z unii celnej z sąsiadem – zarabiali krocie na przetwarzaniu taniej ropy i sprzedawaniu jej za granicę oraz wykorzystywali ją jako tanie źródło energii w innych sektorach gospodarki. Korzystali na tym dostawcy (rosyjskie koncerny naftowe), białoruskie rafinerie i budżet Białorusi. Tracił, i to grube miliardy, budżet Rosji.

Rafinerie w Mozyrzu i Nowopołocku to jedne z najważniejszych gospodarczych aktywów Białorusi. Są głównym płatnikiem podatków – zapewniają ponad 30 proc. wpływów do budżetu. Zbudowane w czasach sowieckich, zmodernizowane po uzyskaniu niepodległości przez Białoruś, obie rafinerie zaliczane są do najnowocześniejszych na obszarze byłego ZSRS. Pracują na surowcu rosyjskim, mają moce przerobowe do 24 mln ton rocznie, które obecnie w pełni wykorzystują.

Rafineria w Mozyrzu produkuje głównie olej napędowy i mazut. Ponad 60 proc. produkcji idzie na eksport do kilkunastu krajów. Zakład przerabia rocznie 11-13 mln ton ropy. Największy pakiet akcji posiada państwo białoruskie (Komitet Majątku Państwowego) – 42,76 proc. Minimalnie mniejszy ma rosyjski koncern Sławnieft’ – 42,58 proc. Pozostałe udziały należą do samej rafinerii (12,25 proc.) oraz osób fizycznych (2,41 proc.). Rafineria w Nowopołocku produkuje głównie paliwa silnikowe o europejskich standardach i olej napędowy. Ponad 2/3 produkcji idzie na eksport. Zakład przerabia ponad 10 mln ton ropy rocznie. Rafineria jest niemal w całości własnością państwowego koncernu Biełnieftiechim.

Stan eksportu produkcji dwóch rafinerii w wyraźny sposób wpływa na położenie całej gospodarki, stanowiąc nawet 60 proc. nominalnej wartości PKB. Wszelkie perturbacje sektora naftowego uderzają w finansowe podstawy państwa. W ostatnim czasie dochody branży petrochemicznej notują spadek. Wywołane to jest przede wszystkim wyraźnym spadkiem cen ropy naftowej i produktów ropopochodnych. W efekcie, w pierwszym kwartale br., w porównaniu z rokiem ubiegłym, zwiększeniu ilości sprzedanych za granicę produktów o 26,5 proc. towarzyszyło zmniejszenie łącznej wartości eksportu o 30,6 proc. (w liczbach bezwzględnych z 1,81 mld do 1,26 mld dolarów).

Białoruś kontroluje obie rafinerie – w Nowopołocku i Mozyrzu. Jej własnością pozostaje także biegnący przez terytorium białoruskie odcinek ropociągu Przyjaźń. Należy pamiętać, że Białoruś jest ważnym krajem tranzytowym – Rosjanie przez jej terytorium pompują do Europy ok. 60 mln ton ropy naftowej rocznie. Rosja jest zainteresowana zarówno rafineriami, jak i infrastrukturą transportową. Przed przejęciem mogłoby białoruskie rafinerie uchronić wejście do nich inwestorów zachodnich – ale wówczas pojawić się może problem dostaw. Byłby to ten sam casus, co w przypadku rafinerii w litewskich Możejkach. Innymi słowy już teraz Rosja w dużym stopniu kontroluje sektor naftowy Białorusi.

Dzieje się to po pierwsze, dzięki monopolowi na dostawy ropy. To ceny dyktowane przez Moskwę decydują, czy produkcja w białoruskich rafineriach się opłaca (i w jakim stopniu), co z kolei ma wpływ na wyniki eksportu oraz wpływy do budżetu. Kontrola nad ceną ropy jest równoznaczna z dużym wpływem na konkurencyjność białoruskiej produkcji na zagranicznych rynkach. Ta jest konkurencyjna dzięki niskiej cenie, co z kolei wynika z niskich kosztów energii zużywanej przy produkcji.

Po drugie Moskwa ma duże możliwości wpływania na warunki eksportu produkcji z białoruskich rafinerii. Ograniczając lub udzielając preferencji Moskwa de facto reguluje poziom eksportu białoruskiego, a więc wielkość strumienia obcych walut płynącego na Białoruś (to zaś ma przełożenie na stabilność finansową państwa i jego zdolność spłaty kredytów). Pokazuje to okres 2011-2012 i handel z UE. Najpierw, dzięki uzyskaniu korzystnych warunków dostaw ropy z Rosji, wartość eksportu produktów naftowych z Białorusi na rynki unijne wzrosła wobec 2010 roku ponad dwukrotnie. Od stycznia do sierpnia 2012 r. eksport ten wzrósł o kolejne 40 proc. Białorusini realizowali wtedy dochodowy proceder, wysyłając na rynki UE produkty naftowe jako zwolnione z opłat celnych rozcieńczalniki i rozpuszczalniki. I wtedy, w sierpniu 2012 r. Rosja zablokowała możliwość reeksportu produktów naftowych, co niemal natychmiast spowodowało, że Białoruś odnotowała ujemne saldo w wymianie handlowej.

Już w latach 2010-2012 Łukaszenka próbował pokazać Rosji możliwości dywersyfikacyjne – sprowadzając pewne partie ropy z Wenezueli, co było rzecz jasna komercyjnie na dłuższą metę bezsensowne. W 2010 r. ropa sprowadzana zza oceanu kosztowała 656 dolarów za tonę, podczas gdy rosyjska – 398 dolarów. Dwa lata później ta różnica była nawet większa: 973 do 387 dolarów za tonę. Gdy więc ostatecznie doszło do porozumienia z Rosją w 2012 r., Mińsk zrezygnował z importu z Wenezueli.

Eksportowane produkty są obłożone cłami. To ok. 3,5-4 mld dolarów, które wcześniej Mińsk odprowadzał do Rosji. Podczas negocjacji ws. integracji w ramach Euroazjatyckiej Wspólnoty Gospodarczej Mińsk uzyskał tu pewne korzyści od Moskwy. W ramach okresu przejściowego, od 2015 r. nie mniej niż 1,5 mld dolarów ma być odprowadzane do budżetu Białorusi. Powstanie wspólnej przestrzeni gospodarczej z Rosją oznaczało zniesienie ceł na rosyjski surowiec, za to Moskwa zyskała wpływ na eksport produktów z białoruskich rafinerii. Podpisana na cztery lata umowa określająca formułę ceny ropy dla Białorusi przewiduje, że w zamian za dostawy bezcłowej ropy Mińsk musi część produktów dostarczyć na rynek rosyjski. Kontrakt na konkretne ilości jest zawierany na każdy kolejny rok. Zgodnie z planem na 2015 r., Rosja ma dostarczyć 23 mln ton ropy naftowej Białorusi, zaś Białoruś Rosji 1,8 mln ton produktów wytworzonych z tegoż surowca. Obecny kryzys, a szczególnie dewaluacja rosyjskiego rubla, powoduje, że Białorusinom bardziej opłaca się eksport do innych krajów, zwłaszcza unijnych. Stosowanie się do zapisów kontraktu oznacza konkretne straty dla budżetu. Jednak Rosjanie zabezpieczyli się i na taki wypadek. Zgodnie z umową Rosja może ograniczyć dostawy bezcłowej ropy do Białorusi, jeśli ta wcześniej zredukuje dostawy paliw do Rosji o więcej niż 10 proc. w stosunku do wielkości zapisanych w grafiku.

Gaz

Głównym paliwem i źródłem energii dla gospodarki Białorusi jest gaz. Jego zużycie wynosi ok. 20 mld m³ rocznie, z czego ok. 80 proc. zużywane jest w celach przemysłowych. Sektor gazowy Białorusi jest de facto całkowicie kontrolowany przez Rosjan. Gazprom jest nie tylko monopolistą w dostawach surowca (od 2005 r.), ale też kontroluje jej system rurociągów gazowych.

W latach 2007-2010, w kilku etapach, Gazprom zakupił 50 proc. udziałów w operatorze białoruskich gazociągów, spółce Biełtransgaz. Pod koniec 2011 r. rosyjski monopolista sfinalizował całkowite przejęcie Biełtransgazu. W sumie zapłacił za niego 5 mld dolarów. Obecnie operator nosi nazwę Gazprom Transgaz Belarus i zarządza systemem rurociągów gazowych (ok. 8 tys. km), w tym także przebiegającymi przez Białoruś na zachód magistralami tranzytowymi, w tym liczącym 575 km odcinkiem Jamału. Tranzyt gazu przez Białoruś wynosi rocznie ok. 60-70 mld m³. W sumie przez Białoruś płynie ok. 20 proc. rosyjskiego eksportu do UE.

W zamian za oddanie Gazpromowi kontroli nad siecią gazociągową Mińsk uzyskał preferencyjną cenę dostarczanego surowca. Jest ona stopniowo redukowana od 2011 roku. Wtedy wynosiła 286 dolarów za 1000 m³, obecnie 154 dolary. Zgodnie z podpisaną w grudniu ub.r. trzyletnią umową, Rosja ma dostarczać Białorusi ok. 22 mld m³. Należy jednak pamiętać, że Gazprom może zmienić cenę także ją podnosząc. Od 2013 r. cena jest bowiem określana według dość skomplikowanej formuły dyktowanej przez sam Gazprom, która uwzględnia m.in. ceny transportu surowca z miejsca jego wydobycia na Białoruś czy ceny magazynowania na terytorium Rosji.

Regulowanie cen gazu, określanie poziomu jego dostaw, kontrola nad dystrybucją – wszystko to, biorąc pod uwagę rolę gazu jako źródła energii, powoduje, że Rosja ma możliwość wpływania na działanie całej gospodarki Białorusi. Ten wpływ jeszcze bardziej się zwiększy, jeśli Rosji uda się to, o co zabiega, a więc przejęcie Biełtopgazu, który odpowiada za niewielką część dystrybucji gazu do odbiorców lokalnych. Kontrola nad gazową infrastrukturą daje też Rosjanom możliwość naciskania na władze lub kierownictwo poszczególnych firm – np. poprze ograniczanie lub wręcz odcinanie dostaw surowca.

Atom

Receptą na uzależnienie gospodarki od gazu ma być rozwój energetyki jądrowej. Białoruś buduje własną elektrownię atomową w miejscowości Ostrowiec przy granicy z Litwą. Władze białoruskie liczą, że jej powstanie zredukuje import rosyjskiego gazu – głównego surowca używanego do produkcji energii elektrycznej i cieplnej. Tyle że to właśnie Rosjanie budują elektrownię i to oni będą mieli bardzo duży wpływ na jej funkcjonowanie i dystrybucję powstałej tam energii.

Generalny kontrakt na budowę elektrowni atomowej w Ostrowcu, ok. 250 km na północny wschód od Grodna przy granicy z Litwą podpisano w lipcu 2012 r. Podczas wizyty premiera Dmitrija Miedwiediewa sfinalizowano w ten sposób trwające od stycznia 2009 r. negocjacje z władzami Rosji oraz głównym wykonawcą inwestycji, rosyjską spółką Atomstrojeksport. Całość inwestycji ma kosztować 9 mld dolarów, które pożycza na 25 lat Rosja. Elektrownia będzie się składała z dwóch bloków energetycznych o łącznej mocy do 2400 megawatów. Pierwszy blok ma być gotowy do eksploatacji w końcu 2018 r., a drugi w 2020 r. Nadzór nad inwestycją sprawuje departament bezpieczeństwa promieniowania jądrowego Ministerstwa Sytuacji Nadzwyczajnych.

Budowa ruszyła w listopadzie 2013 r. W kwietniu br. dyrektor budowy ogłosił, że wykonano dotychczas 20 proc. prac. Kolejne 20 proc. ma być wykonane do końca br. Także do końca tego roku ma być utworzona specjalna struktura Państwowego Nadzoru Atomowego, która stale prowadzić będzie działalność na tym obiekcie.

Białoruskie władze widzą w budowie elektrowni atomowej same korzyści. Długofalowa prognoza zapotrzebowania na energię do 2020 r. zakłada, że wzrost zużycia energii elektrycznej będzie wymagał maksymalnie do 650 megawatów dodatkowych mocy. Nowa elektrownia ze swymi 2400 MW (obecna moc wszystkich elektrowni na Białorusi wynosi około 8300 MW) nie tylko to zapewni, ale jeszcze da nadwyżkę, którą Mińsk chciałby eksportować do UE, w tym Polski. Ostrowiecka elektrownia ma też swoją produkcją zmniejszyć wysoki udział gazu w produkcji energii elektrycznej, co z kolei powinno zredukować koszty funkcjonowania przemysłu.

Wicepremier Białorusi Uładzimir Siemaszka szacuje, że dzięki elektrowni atomowej import gazu z Rosji zostanie zmniejszony o jedną czwartą. Działanie elektrowni atomowej z pewnością oznaczać będzie dywersyfikację źródeł energii z punktu widzenia sposobu jej wytwarzania, ale niekoniecznie zmniejszenie uzależnienia od Rosji. Po pierwsze, to Rosja jest jedynym pożyczkodawcą, a finansowanie projektu wyłącznie z kredytów rosyjskich zwiększa zewnętrzne zadłużenie Białorusi. Po drugie, rosyjskie państwowe koncerny są wykonawcą inwestycji oraz wyłącznym dostawcą paliwa jądrowego. Po trzecie, porozumienia dotyczące elektrowni w Ostrowcu oddają Rosjanom częściową kontrolę nad białoruskim systemem sieci elektroenergetycznych, zwłaszcza jeśli chodzi o eksport energii (de facto kontrola bezpośrednia), ale też pośrednią nad całym systemem. W ten sposób pogłębi się uzależnienie energetyczne Białorusi od Rosji, rosyjskie firmy zyskają kolejne źródło dochodu, a białoruski rynek pozostanie zamknięty dla konkurencji z Zachodu i Azji.

Rynek energii elektrycznej

Podstawową rolę w produkcji energii elektrycznej na Białorusi odgrywają elektrociepłownie działające na gazie ziemnym. Obecnie gaz stanowi aż 92 proc. paliwa w produkcji energii elektrycznej. Ponad 90 proc. rynku energoelektrycznego kontroluje Biełenergo. Ten państwowy holding łączy głównych producentów energii, jest dystrybutorem i operatorem sieci przesyłowych, a także realizuje nowe inwestycje.

W 2012 r. rząd przyjął program rozwoju systemu energetycznego do 2016 r. sprowadzający się do podwyższenia efektywności produkcji energii, modernizacji istniejących elektrowni i elektrociepłowni, likwidacji nieefektywnych oraz budowy nowych. Priorytetem jest jednak dywersyfikacja źródeł energii pozwalająca zmniejszyć do 2020 r. zużycie gazu o 7 mld m³ rocznie, głównie dzięki elektrowni atomowej (ma pozwolić zastąpić ponad 5 mld m³ importowanego gazu), ale też przez zwiększenie wykorzystania węgla (złoża węgla brunatnego), lokalnych rodzajów paliwa, odnawialnych źródeł energii.

Białoruś eksportuje energię w symbolicznym wymiarze (nie więcej niż 1 proc. produkcji), dużo więcej importuje – nawet 20-25 proc. w bilansie zużycia. Białoruski system energetyczny ma połączenia z systemami Rosji (cztery), Litwy (pięć) i Ukrainy (jedno). Głównym dostawcą jest elektrownia atomowa w Smoleńsku. Import prowadzony jest także z Litwy i częściowo z Ukrainy. System energetyczny Białorusi ma też dwa połączenia z Polską, ale oba są nieczynne.

Rosja ma bardzo duży wpływ na rynek energii elektrycznej Białorusi, choć udział bezpośredniego importu z Rosji w bilansie energetycznym Białorusi jest niewielki. To tylko 8–9 proc. zużywanej energii elektrycznej. Białoruś importuje rosyjski prąd za pośrednictwem rosyjskiej państwowej spółki Inter RAO JES, dla której Białoruś jest trzecim co do wielkości poboru po Finlandii i Litwie klientem. Wpływ rosyjski na białoruską energetykę można określić jako pośredni – wynika z faktu, że ponad 90 proc. energii elektrycznej na Białorusi wytwarza się z rosyjskiego gazu. Jako wyłączny dostawca tego surowca Rosja ma wpływ na poziom produkcji i cen wytwarzanej energii.

Co więcej, w ostatnich latach Rosjanie uzyskali też wpływ na eksport energii elektrycznej przez Białoruś (podobnie jak na eksport produktów ropopochodnych). Do podpisanej w 2011 r. umowy o sprzedaży reszty akcji Biełtransgazu (50 proc.) Gazpromowi dołączono punkt dotyczący eksportu energii elektrycznej wytworzonej z rosyjskiego gazu. Białoruś de facto przyznała Rosji prawo kontroli nad eksportem poza granice Unii Celnej energii wytworzonej poprzez spalanie rosyjskiego gazu. Rosjanie zabezpieczyli też sobie już wpływ na sprzedaż energii, która będzie produkowana w elektrowni atomowej. Już w marcu 2011 postanowiono o założeniu spółki Energoconnect, która ma rozwijać eksport białoruskiej i rosyjskiej energii z Białorusi. Udziałowcami w spółce są po połowie białoruskie Biełenergo i rosyjski Inter RAO JES. Da to Moskwie nie tylko udział w zyskach z eksportu energii, ale również pozwoli koordynować plany eksportowe atomowej elektrowni w Ostrowcu tak, aby nie była konkurencją dla produkcji rosyjskiej – choćby z Obwodu Kaliningradzkiego.

Energetyka alternatywna

Energetyka alternatywna i z odnawialnych źródeł energii nie jest w Białorusi rozwinięta. W zasadzie liczą się tu tylko niewielkie elektrownie wodne, a rząd przewiduje rozwój wykorzystania jako źródła energii torfu.

Zasoby torfu ocenia się na ok. 4 mld ton (ok. 9000 torfowisk o łącznej powierzchni ok. 2,4 mln ha), co stawia Białoruś na drugim miejscu na obszarze byłego Związku Sowieckiego i 10. na świecie. Roczna średnia produkcja w ostatnich kilku latach wynosiła ok. 2,5 mln ton – co pokazuje, jak wielkie rezerwy tkwią w tej sferze. Torf jest praktycznie jedynym białoruskim surowcem energetycznym, który można dość szybko zacząć masowo wydobywać i wykorzystywać. Co też ważne, jest jako źródło energii tańszy od importowanego gazu o przeszło cztery razy. W aktualnej koncepcji bezpieczeństwa energetycznego Białorusi torfowi wyznaczono więc ważne miejsce, co tak naprawdę nie jest odkrywcze, lecz raczej jest powrotem do przeszłości. Kilkadziesiąt lat temu wydobywano go dużo więcej niż teraz. Na przykład jeszcze w 1970 r. – 9,2 mln ton, w 1990 r. – 3,4 mln ton, a w 2003 r. zaledwie 1,8 mln ton. Następnie nastąpił nieznaczny wzrost i stabilizacja na wspomnianym poziomie ok. 2,5 mln ton rocznie. Obecnie w bilansie energetycznym Białorusi udział torfu to ok. 2-3 proc. Program rządowy przewiduje spalanie torfu nawet w cementowniach i hutach szkła, ale najważniejszy ma być dla spalania w gospodarkach domowych.

Białoruś ma też dobre warunki do produkcji biogazu. Jak wskazują szacunkowe dane, przetwórstwo wszystkich odpadów organicznych i biomasy roślinnej pozwala na wytworzenie ok. 5 mld m³ biogazu rocznie. Rząd wspiera ten sektor na różne sposoby, od zwolnień i ulg podatkowych, przez zwolnienie z cła wwożonych maszyn i urządzeń po wyższe stawki przy sprzedaży energii wyprodukowanej ze źródeł odnawialnych. Jeśli chodzi o to ostatnie, to są to wyższe (przemysłowe) taryfy, podwyższone wskaźnikiem 1,1 dla źródeł wodnych, 1,3 dla wiatrowych, 2,7 dla słonecznych.

Programy rządowe zakładają rozbudowę sektora energii słonecznej, wiatrowej i wodnej. Wytypowano ponad 1800 miejsc dla wiatraków, przewidziano zwiększenie liczby elektrowni wodnych o jedną trzecią (do ponad 30), przygotowywane jest też kilkanaście projektów słonecznych. Jeśli chodzi o te ostatnie, warto zauważyć, że efektywność wykorzystania słońca na Białorusi może być wyższa niż w Polsce nawet o 10 proc., a w porównaniu z Niemcami nawet o blisko 20 proc. Jak duże rezerwy tkwią w alternatywnej energetyce białoruskiej świadczy to, jak niewielki procent szacowanych możliwości jest wykorzystywany lub będzie wykorzystany w najbliższych latach. Program rządowy w energetyce wiatrowej zakłada łączną moc 450 megawatów (MW), podczas gdy cały potencjał wiatrowy ocenia się nawet na 1600 MW. W przypadku energetyki wodnej po rozbudowie będzie 102 MW, a potencjał wynosi 850 MW. Cały potencjał biogazowy szacuje się na 850 MW, a program rządowy budowy biogazowni przełoży się na niecałe 40 MW. Nic więc dziwnego, że zainteresowanie zagranicznych inwestorów tym sektorem energetycznym ciągle rośnie, a wśród zainteresowanych wiatrakami i biogazowniami są też firmy polskie.

Rozwój tej sfery energetyki na Białorusi wspiera Europejski Bank Odbudowy i Rozwoju (EBOiR). W ramach realizowanego od 2012 r. wspólnie z rządem w Mińsku programu finansowania zrównoważonej energetyki w Białorusi (BelSEFF) bank wsparł 47 projektów na sumę 17,2 mln dolarów.

Współpraca z Polską

Na jesieni ub. r., po czterech latach przerwy w działalności, wznowiła prace grupa robocza ds. energii polsko-białoruskiej komisji ds. współpracy gospodarczej. W dniach 20-21 listopada 2014 r. w Brześciu na Białorusi dyskutowano (na szczeblu wiceministrów) m.in. o współpracy w zakresie energii elektrycznej, efektywności energetycznej, odnawialnych źródeł energii, ropy i gazu oraz działań w obszarze górnictwa i przemysłu maszyn górniczych.

Obecnie taką współpracą wydaje się być bardziej zainteresowana strona białoruska. Mińsk liczy na to, że część wyprodukowanej w Ostrowcu energii atomowej będzie można sprzedawać Polsce. Chodzi więc o uruchomienie nieczynnych obecnie dwóch połączeń energetycznych (linia Białystok – Roś o mocy 220 kW, linia Brześć – Wólka Dobryńska o mocy 110 kW). Z punktu widzenia Mińska priorytetowe znaczenie ma modernizacja i rozbudowa tego pierwszego połączenia. W ubiegłych latach władze białoruskie pozyskały do realizacji tej inwestycji polskiego przedsiębiorcę Jana Kulczyka, który jednak na początku 2011 roku wycofał się ze współpracy (zrezygnował również z budowy w obwodzie grodzieńskim elektrowni węglowej). Plan przewidywał, że energia elektryczna z elektrowni miała być dostarczana zarówno na białoruski, jak i polski rynek.

Źródło: Ośrodek Analiz Strategicznych