Ogniewska: Sejm powinien odrzucić projekt ustawy o OZE

16 października 2014, 08:28 Energetyka

KOMENTARZ

Anna Ogniewska

ekspertka Greenpeace ds. energetyki odnawialnej

W parlamencie trwają prace nad rządowym projektem ustawy o odnawialnych źródłach energii (OZE). Niestety projekt, poza nazwą, nie ma nic wspólnego ze wsparciem rozwoju sektora energetyki odnawialnej.

Żeby odzwierciedlić stan faktyczny, projekt musiałby być zatytułowany mniej więcej tak: „rządowy projekt ustawy o konieczności blokowania rozwoju odnawialnych źródeł energii i wsparciu spółek energetycznych”. W trosce o obywateli oraz bezpieczeństwo energetyczne naszego kraju parlamentarzyści powinni odrzucić rządowy projekt ustawy o OZE w obecnej formie. Dlaczego? Ponieważ w tej propozycji chodzi o to, by jak najwięcej pieniędzy obywateli w niezauważalny sposób szło na dopłaty do energetyki węglowej. W ciągu ostatniego ćwierćwiecza, do produkcji prądu z węgla każdy Polak (licząc od noworodka do emeryta) dopłacał rocznie średnio 1876 zł. Do produkcji energii ze źródeł odnawialnych dopłacił średnio 13 zł.

Co więcej, większość funduszy, które powinny trafić na rozwój źródeł odnawialnych, w rzeczywistości zasiliło konta spółek energetycznych. W latach 2005-2012 wsparcie dla OZE teoretycznie wyniosło 19 mld zł. Z tej kwoty 4,7 mld zł poszło na wsparcie starych elektrowni wodnych (które pracowały już wcześniej i go nie wymagały), a 7,4 mld zł na współspalanie. Było to zwykłe oszustwo i bezzasadne wyciąganie pieniędzy z kieszeni obywatela na wsparcie dla spółek. Przez cały ten czas wmawiano nam, że płacimy tyle za prąd ze źródeł odnawialnych. Tylko ok. 35% tej kwoty, czyli 6,9 mld zł, zostało przeznaczone na niezależne projekty, których rozwój związany był z tworzeniem nowych, trwałych miejsc pracy i budową nowoczesnych mocy wytwórczych.

Jeżeli polski rząd przeprowadziłby rzetelny rachunek zysków i strat, wynik wskazałby jednoznacznie, że polska gospodarka zyska na rozwoju branży energetyki odnawialnej. Dlaczego? Ponieważ rozwój OZE to innowacyjność, rozwój polskiej przedsiębiorczości i tysiące nowych miejsc pracy. Na całym świecie coraz więcej osób pracuje w sektorze energetyki odnawialnej. W świetle długoletnich doświadczeń Austrii, Danii, czy Niemiec potwierdza się teza, że energetyka odnawialna tworzy najwięcej trwałych miejsc pracy, rozłożonych równomiernie na obszarze całego kraju, a nie tylko w centrach przemysłowych. W Niemczech w sektorze energetyki odnawialnej pracuje blisko 400 tys. osób – więcej niż w sektorze energetyki konwencjonalnej.

Dla rozwoju energetyki odnawialnej w Polsce szczególne znaczenie będą miały lokalnie tworzone miejsca pracy związane z instalowaniem OZE, w tym przyłączaniem ich do infrastruktury energetycznej, z obsługą, konserwacją urządzeń, zapobieganiem awariom, przeglądami, logistyką dostaw biomasy itp. Niektóre sektory, jak np. branża kolektorów słonecznych czy małych kotłów na biomasę, charakteryzują się dodatkowo dużym potencjałem zatrudnienia przy produkcji urządzeń. Około 60-80% tych urządzeń jest produkowanych w kraju. Szacuje się, że do końca roku 2012 energetyka odnawialna stworzyła w Polsce ok. 35 tys. miejsc pracy. Już teraz polskie przedsiębiorstwa produkują komponenty elektrowni wiatrowych (stocznie), kolektory słoneczne, moduły fotowoltaiczne, urządzenia biogazowe, na biomasę stałą, pompy ciepła etc. Zdecydowana większość produktów przeznaczona jest na eksport.

Liczba miejsc pracy w energetyce węglowej z roku na rok jest coraz niższa. Według dostępnych danych rządowych, w roku 2030 w sektorze węglowym ma pracować ok. 79 tys. osób (spadek z ok. 130 tys. obecnie). Niezależnie od tempa rozwoju energetyki odnawialnej, nadal konieczny będzie import surowców energetycznych (ropa, gaz, węgiel), a to oznacza odpływ kapitału z kraju i obniżenie możliwości tworzenia miejsc pracy. Tymczasem, według analiz Instytutu Energetyki Odnawialnej, sam tylko dynamiczny rozwój energetyki rozproszonej, mógłby już w roku 2020 doprowadzić do zwiększenia liczby miejsc pracy w OZE do 53 tys. Nie mówiąc o podniesieniu bezpieczeństwa energetycznego w regionach, uniezależnieniu dużej liczby gospodarstw domowych od wzrostu cen paliw i energii, czy ograniczeniu tzw. niskiej emisji (poprawa jakości powietrza). Rozwój mikroinstalacji OZE może stymulować rozwój gospodarczy i innowacyjność.

W roku 2011 działało w Polsce ok. 340 firm produkujących urządzenia lub komponenty OZE. Ich liczba mogłaby znacząco wzrosnąć, gdyby rządowy projekt ustawy o odnawialnych źródłach energii rzeczywiście wspierał energetykę rozproszoną. W ślady polskiej firmy Watt, która tworzy jedną z największych w Europie fabryk produkujących kolektory słoneczne, mogłoby pójść wielu krajowych producentów, jeżeli na rynku byłby popyt na urządzenia tego typu. Niestety, jeśli przyjęta zostanie obecna wersja projektu, która nie zakłada efektywnego systemu wsparcia dla mikroinstalacji, nie można spodziewać się dynamicznego rozwoju przedsiębiorczości w tym zakresie. Trudno tylko zrozumieć dlaczego ministrowi gospodarki nie zależy na wspieraniu niezależnych polskich producentów, a robi wszystko by utrzymywać technologie schyłkowe. Dlatego parlamentarzyści, którzy pracują obecnie nad rządowym projektem ustawy o OZE, powinni go odrzucić (lub napisać praktycznie od nowa), jeżeli poważnie myślą o rozwoju tego sektora.