Opara: Należy wywołać władze Warszawy do tablicy

30 sierpnia 2013, 08:58 Drogi

KOMENTARZ

Jakub Opara

Ekspert Narodowego Centrum Studiów Strategicznych, samorządowiec

Niewiele ponad miesiąc dzieli nas od referendum, które zadecyduje o losach Hanny Gronkiewicz-Waltz jako prezydent Warszawy. To uściślenie jest konieczne w świetle ostatnich nieoficjalnych zapowiedzi otoczenia Donalda Tuska, że rząd nie zamierza się przejmować decyzją mieszkańców stolicy. Jeśli HGW zostanie wyznaczona przez bijącego rekordy niepopularności premiera, to stanie się to nie tylko niebezpiecznym precedensem, ale potwierdzeniem filozofii, stosowanej przez rządzącą koalicję, że liczy się legitymacja partyjna, a nie wola mieszkańców.

Źle się stanie, jeżeli tygodnie dzielące nas od referendum upłyną jedynie pod znakiem wymiany politycznych ciosów. Mam wrażenie, że z tym właśnie mamy do czynienia. Kampania przedreferendalna to unikalna okazja, by wywołać władze Warszawy do tablicy i rzetelnie ocenić to, co zdołały zrobić w ostatnich latach.

Na pewno takiego rozliczenia należy dokonać w obszarze infrastruktury i komunikacji. Pomysł Karty Warszawiaka jest kuriozalny i nie uwzględnia różnicy między osobami, które mieszkają w okolicach stolicy i dojeżdżają tu do pracy, a osobami z innych części Polski, które nie są zameldowane w Warszawie, choć w niej żyją i pracują. Symbolem gry, prowadzonej przez HGW z warszawiakami, jest sprawa podwyżki cen biletów komunikacji miejskiej. Miały być one wprowadzone po to, by nie likwidować połączeń, tymczasem z dnia na dzień po przeforsowaniu w Radzie Warszawy wyższych cen biletów (jednych z najwyższych w Europie!) ogłoszono cięcia w komunikacji. Tak demonstrowana arogancja władzy na pewno pomogła zwolennikom odwołania pani prezydent.

Oczekiwałbym też dyskusji o tak kluczowych inwestycjach, jak druga linia metra. To przedsięwzięcie, owiane mgłą tajemnicy. Dowiadujemy się o planach, o utrudnieniach, opóźnieniach – ale konia z rzędem temu, kto potrafi dzisiaj powiedzieć, że zna szczegóły inwestycji. II linia metra w założeniach miała stać się jednym z propagandowych atutów ekipy rządzącej stolicą, a stała się jednym z jej słabych punktów.

Należy rozmawiać o tym, czy inwestycje drogowe, realizowane w dużej mierze za pieniądze z unijnych funduszy, są realizowane wedle przemyślanego planu, czy na zasadzie – róbmy, gdzie się da. Paraliż komunikacyjny kolejnych części miasta wskazuje na to, że urzędnicy z ratusza hołdują raczej tej właśnie regule.

Największym grzechem – chociaż nie jedynym – grupy trzymającej władzę w Warszawie jest brak jasnej, długofalowej wizji zmian w mieście. Infrastruktura i komunikacja są tego świetnym przykładem. PR-owe sztuczki nie zastąpią konkretów, o czym pani prezydent może się przekonać już w październiku…