OSW: Afera dieslowa w niemieckim sektorze motoryzacyjnym

10 sierpnia 2017, 12:30 Środowisko

2 sierpnia odbyło się nadzwyczajne spotkanie ministrów finansów, gospodarki, nauki, środowiska i transportu oraz 9 premierów landów RFN z szefami koncernów motoryzacyjnych, poświęcone notorycznemu przekraczaniu norm zanieczyszczenia powietrza tlenkami azotu w niemieckich miastach – pisze analityk Ośrodka Studiów Wschodnich Konrad Popławski.

Na spotkaniu koncerny zobowiązały się do zmiany oprogramowania w 5,3 mln samochodów z silnikiem diesla, tak by wykluczyć manipulację emisją spalin. Nie udało się uzgodnić wymiany konkretnych urządzeń w samochodach z silnikami diesla, czego domagało się Federalne Ministerstwo Środowiska. Firmy obiecały też dołożyć 250 mln euro do planowanego funduszu na rzecz rozwijania niskoemisyjnego transportu publicznego w miastach. Część koncernów zamierza oferować dopłaty do zakupu nowego samochodu w zamian za oddanie starego diesla. Kontekstem dla rozmów są zapowiedzi największych europejskich, w tym niemieckich miast wprowadzania zakazów ruchu dla samochodów z silnikami diesla.

Spotkanie było zaplanowane w związku z zapoczątkowaną w 2015 roku, wraz z ujawnieniem informacji o manipulacjach emisjami spalin przez Volkswagena, aferą dieslową. Obecnie skandal zatacza coraz szersze kręgi, obejmując inne niemieckie koncerny motoryzacyjne. W lipcu tygodnik Der Spiegel doniósł o rzekomym istnieniu kartelu samochodowego, w którym niemieckie firmy Audi, BMW, Daimler, Porsche i Volkswagen od ponad 20 lat miały potajemnie ustalać między sobą zasady współpracy z poddostawcami, rozwój technologii i sposoby obchodzenia przepisów ekologicznych. Przez ten okres ponad 200 pracowników tych firm spotykało się m.in. w ramach powołanego przez pięć koncernów i dofinansowanego ze środków publicznych Motoryzacyjnego Centrum Spalin. Do uczestnictwa w tym projekcie nie zostały dopuszczone firmy zagraniczne posiadające zakłady w RFN, takie jak Ford czy Opel, mimo że próbowały one zaskarżać działania niemieckich firm w Urzędzie ds. Karteli. Z dotychczasowych informacji medialnych wynika, że wszystkie niemieckie koncerny – a nie tylko Volkswagen – wprowadzały oprogramowanie manipulujące emisjami spalin. Komisja Europejska zapowiedziała, że będzie kontrolować, czy niemieckie koncerny nie dopuściły się złamania przepisów konkurencji UE.

Komentarz

Afera dieslowa stała się istotnym tematem kampanii do Bundestagu. Szczególnie dla Partii Zielonych, której poparcie ostatnio spadało, jest to szansa na poprawę wyników. Z drugiej strony populistyczna Alternatywa dla Niemiec (AfD) włączyła do kampanii wyborczej postulat gwarancji na użytkowanie samochodów z silnikiem diesla do 2050 roku. Zarazem temat uderza w chadecję, która jest oskarżana o bliską współpracę z koncernami motoryzacyjnymi. W poprzednich latach RFN starała się osłabiać unijne normy emisji CO2 dla samochodów osobowych, żeby w ten sposób chronić niemieckie koncerny. W 2013 roku Merkel wywarła presję na sprawującą prezydencję w UE Irlandię, aby zdjąć z porządku obrad niekorzystną dla producentów z Niemiec kwestię zaostrzenia norm emisji CO2 dla samochodów. Władze Niemiec dość opieszale podchodzą do kwestii ukarania Volkswagena, w którym 20% udziałów ma państwo za pośrednictwem landu Dolnej Saksonii, choć koncern zapłacił już na zagranicznych rynkach kary za manipulowanie emisjami spalin.

Rozszerzenie się afery spalinowej na kolejne niemieckie koncerny uderza w ich długoterminową strategię promowania na świecie samochodów z silnikiem czystego diesla jako rozwiązania ekologicznego. Producenci z Niemiec argumentowali, że diesel ze względu na niższe spalanie emituje mniej CO2 niż silnik benzynowy, a jednocześnie przekonywali konsumentów, że dzięki innowacjom znacznie ograniczone zostało zanieczyszczanie środowiska szkodliwymi tlenkami azotu. Zgodnie z tą strategią niemieckie firmy koncentrowały się na technologii diesla, mniejszą uwagę poświęcając rozwojowi alternatywnych napędów, np. hybrydowych czy elektrycznych. Przed wybuchem afery Volkswagena przynosiło to rezultaty i sprzedaż samochodów z Niemiec rosła m.in. na rynkach Japonii czy USA. Kolejne informacje o manipulowaniu emisjami tlenków azotu przez niemieckie koncerny wydają się jednak ostatecznie kompromitować wizerunek technologii diesla jako ekologicznego napędu dla samochodów. Problemem jest też rosnąca nieufność do tej technologii w samych Niemczech. W miastach z wysokim poziomem zanieczyszczenia powietrza, takich jak Stuttgart, aktywiści miejscy wytaczają procesy lokalnym władzom i żądają wprowadzenia zakazu wjazdu samochodów z dieslem do centrów miast. W ostatnich miesiącach kolejne państwa deklarowały, że wprowadzą zakaz sprzedaży samochodów z silnikiem spalinowym: Norwegia od 2025 roku, Indie i Szwecja od 2030 roku, a Francja i Wielka Brytania od 2040 roku.

Więcej: Ośrodek Studiów Wschodnich