Perzyński: Kolejne klęski Merkel są niebezpieczne dla nas wszystkich

25 lipca 2018, 07:31 Środowisko

Pod koniec zeszłego tygodnia na corocznej otwartej konferencji prasowej Angela Merkel przyznała, że osiągnięcie celów klimatycznych planowanych na rok 2030 będzie „bardzo, bardzo trudne”, a cel na 2020 rok i tak już jest poza zasięgiem. Warto wspomnieć, że cel ten był i tak obniżony przez obowiązującą umowę koalicyjną, więc te słowa kanclerz można uznać za dyskretne przyznanie się do przegranej. Problem w tym, że nasz zachodni sąsiad na różnych frontach przegrywa ostatnio niepokojąco często, a radykałowie zacierają ręce – pisze Michał Perzyński, redaktor BiznesAlert.pl.

Angela Merkel. Źródło: Flickr
Angela Merkel. Źródło: Flickr

Najpierw praca, potem klimat

Zapytana na wspomnianej konferencji dlaczego wycofuje się z jednego ze swoich czołowych postulatów z zeszłorocznej kampanii wyborczej (który przysporzył jej przecież wielu zwolenników) powiedziała, że zrobiła to w imię politycznego rozsądku; w ramach dekarbonizacji, która jest podstawowym elementem Energiewende, pierwszeństwo w rządowych planach ma kwestia rewitalizacji i zagospodarowania regionów górniczych, a dopiero później ma przyjść czas na zamykanie elektrowni węglowych i kopalń.

Dekarbonizacja nie przyspieszy

Niemiecki rząd stara się obecnie balansować między wiarygodnością wobec wyborców, wewnętrzną stabilnością i ochroną klimatu, która i tak jest niezbędna. Dlatego Merkel uspokajała na tej samej konferencji, że komisja węglowa „będzie w tej sprawie pracowała bardzo szybko”. Warto jednak zadać pytanie o zasadność takich zapewnień: wiadomo wszak, że organ ten rozrósł się do niespodziewanie dużych rozmiarów, obradują w niej przedstawiciele ministerstw: gospodarki, środowiska, spraw wewnętrznych, pracy, finansów, rolnictwa, transportu i edukacji. Do tego dochodzą przedstawiciele krajów związkowych, których dotyczy program dekarbonizacji: Brandenburgii, Nadrenii-Północnej Westfalii, Saksonii, Dolnej Saksonii i Saksonii-Anhalt. W komisji zasiadają również przedstawiciele urzędu kanclerskiego, Bundestagu, związków zawodowych, organizacji społecznych i ekologicznych, jak Greenpeace, Deutsche Umwelthilfe, BUND i WWF.

Opóźnia się dekarbonizacja w Niemczech

Komu zależy na status quo?

Zrozumiałe jest, że w tak fundamentalnej kwestii jak dekarbonizacja największej europejskiej gospodarki trzeba znaleźć konsensus między wieloma podmiotami. Z drugiej strony to oczywiste, że w tak szerokim gronie reprezentującym nierzadko sprzeczne interesy będzie dochodzić do ostrych sporów spowalniających prace. Nietrudno też wskazać beneficjenta węglowego status quo – są nim socjaldemokraci, którzy nadal posiadają znaczne wpływy w branży węglowej, związkach zawodowych i w typowo przemysłowych landach, którym odejście od węgla jest wyraźnie nie na rękę.

Pokłosie Dieselgate

W gabinecie Merkel trzeszczy również z powodu Dieselgate, gdzie na światło dzienne wychodzi coraz więcej wstydliwych i smutnych faktów o niemieckiej branży motoryzacyjnej – okazuje się, że w sprawie emisyjności swoich silników diesla kłamały praktycznie wszystkie duże koncerny samochodowe. Związane z tym straty finansowe są groźne dla niemieckiej gospodarki, która opiera się przede wszystkim na eksporcie, między innymi właśnie samochodów. Jest to też poważny pracodawca, którego kłopoty są problemem dla dziesiątek tysięcy pracowników. Tymczasem fałszowanie wyników emisyjności silników diesla oznacza dla rządu konieczność rewizji danych o rzeczywistych emisjach CO2 i powoduje wewnętrzne tarcia – minister środowiska Svenja Schulze zależy na wprowadzeniu obowiązkowej modernizacji starych silników diesla na koszt producentów, na co nie chce się zgodzić minister transportu Andreas Scheuer, który argumentuje, że będzie się to wiązać ze zbyt wysokimi kosztami dla przedsiębiorstw.

Detka: Dieselgate to głębszy problem. Oszukiwać mogli wszyscy

Robi się niebezpiecznie

Przykładów niezręcznych sytuacji, w które wplątał się rząd Angeli Merkel można by mnożyć. Padł mit o nierozerwalności „siostrzanych” partii CDU i CSU – główną kością niezgody była wzmożona migracja, której sprzeciwia się bardziej konserwatywne ugrupowanie z Bawarii. Sprawa Nord Stream 2 również stawia Niemcy w niewygodnej pozycji – wyłamując się z transatlantyckiej polityki izolacji Rosji na arenie międzynarodowej ryzykują też europejskim bezpieczeństwem energetycznym, stawiając na szali swój autorytet jako politycznego lidera Unii Europejskiej ze wszystkimi tego konsekwencjami. Od początku tego tygodnia tematem numer jeden w mediach jest rezygnacja Mesuta Özila z gry w narodowej reprezentacji, który za powód swojego odejścia podał rasizm.

Powodzenia, kanclerz Merkel

O ile wzrost rasistowskich nastrojów jest smutnym faktem również w Polsce, to można powiedzieć, że łączy się to ze wzrostem frustracji w części społeczeństwa – objawia się to też w rosnącym poparciu dla antysystemowych, radykalnych prawicowych partii, w przypadku Niemiec AfD. I to właśnie tego należy się obawiać, ponieważ w ostatnich badaniach ugrupowanie to prześcignęło SPD, zajmując miejsce wicelidera w sondażach. Niemiecka opinia publiczna (słusznie) przyjęła tę wiadomość z trwogą – od wrześniowych wyborów do Bundestagu Alternatywa dla Niemiec zyskała niemal dziesięć procent. Kolejne porażki Merkel mogą to przyspieszyć i spotęgować, dlatego nad Wisłą, podobnie jak w całej Europie, należy pani kanclerz życzyć powodzenia –  szybko zatęsknilibyśmy za nią, gdyby zastąpili ją radykałowie.