Reuters: PGE woli wiatr od atomu

10 maja 2018, 12:30 Alert

PGE nie chce grać pierwszych skrzypiec w planach budowy pierwszej polskiej elektrowni atomowej i woli się skupiać na nowych farmach wiatrowych na Bałtyku. Spółka ogłosiła w marcu, że wyda na ten cel ponad 30 miliardów złotych, ale była też odpowiedzialna za budowę elektrowni jądrowej. Główną rolę w projekcie polskiego atomu miałby przejąć PKN Orlen.

Farma wiatrowa Hornsea. Fot. Wikimedia Commons
Farma wiatrowa Hornsea. Fot. Wikimedia Commons

PGE nie chce atomu

Oba projekty mają wiodącą rolę w polskiej strategii energetycznej. Węgiel zaspokaja obecnie około 80 procent polskiego zapotrzebowania na węgiel, czyniąc kraj jednym z największych trucicieli w Europie. Rząd wielokrotnie obiecywał, że będzie bronił sektor węglowy przed konkurencją, ale został zmuszony do poszukiwania alternatywy, by z jednej strony uniknąć ryzyka blackoutu i wypełnić europejskie normy emisyjności.

Reuters podaje, że PGE nie stać było na finansowanie obu projektów i obecnie skłania się ku energetyce wiatrowej. PGE cały czas mogłoby pozostać zaangażowane w atom, ale udział grupy miałby zostać zmniejszony. Rzecznik PGE odmówił komentarza. Tymczasem Orlen podaje, że przedsiębiorstwo „cały czas analizuje różne projekty, które mogłyby stać się częścią długoterminowego rozwoju grupy”. Nie rozstrzyga jednak, czy zaangażuje się w atom.

Zwrot ku wiatrowi

W kampanii wyborczej 2015 roku postulatem PiSu była obrona sektora węglowego i zaprzestanie rozwoju energetyki wiatrowej. Sejm pracuje jednak nad ustawą, dzięki której takie inwestycje miałyby znowu ruszyć. Polenergia należąca do rodziny Kulczyków ogłosiła, że byłaby chętna zbudować nową morską farmę wiatrową do 2022 roku. Podobnych inwestycji nie wyklucza PKN Orlen. PGE ogłosiła w marcu, że chciałaby zbudować 2,5 GW mocy z morskiej energetyki wiatrowej do 2030 roku.

Analitycy i inwestorzy zgadzają się, że morska energetyka wiatrowa byłaby dla Polski najszybszą i najłatwiejszą drogą do spełnienia norm emisyjnych i wypełnienia dziur po węglu w miksie energetycznym. Zbudowanie morskich farm byłoby też szybsze od atomu i bardziej atrakcyjne dla zagranicznych inwestorów, czego przykładem jest współpraca Statoila z Polenergią.

Branża węglowa w Polsce zatrudnia 83 tysiące ludzi, więc zmiana strategii energetycznej mogłaby grozić zwolnieniami. Polskie Towarzystwo Energetyki Wiatrowej z kolei ocenia, że inwestycje w morskie farmy wiatrowe stworzyłyby dodatkowe 77 tysięcy miejsc pracy i przynieść budżetowi państwa 60 miliardów złotych. Byłoby to też atrakcyjne dla nadmorskich kurortów jak Łeba, w okolicy których miałyby stanąć wiatraki. Stocznia w Gdańsku również patrzy z nadzieją na budowę morskich farm wiatrowych. Dzięki produkcji turbin wiatrowych mogłaby ona odżyć.

„Przeobrażenie PGE”. Pójdzie w gaz i wiatr

Reuters/Michał Perzyński