Stępiński: Zielony zwrot pozwoli PGE na oszczędności

14 czerwca 2018, 07:30 Energetyka

Nowe, unijne przepisy dotyczące zanieczyszczeń powietrza w połączeniu z rosnącymi cenami uprawnień emisji mogą kosztować PGE dodatkowo 3 mld euro, o ile spółka będzie nadal stawiała na bloki węglowe. Rozwiązaniem mają być inwestycje w mniej emisyjne źródła wytwórcze – pisze Piotr Stępiński, redaktor BiznesAlert.pl

Elektrownia Opole. Fot. PGE
Elektrownia Opole. Fot. PGE

Z raportu opublikowanego przez amerykański Institute for Energy Economics and Financial Analysis (IEEFA) wynika, że modernizacja bloków węglowych może doprowadzić do załamania finansowego największego w Polsce producenta energii elektrycznej. Zdaniem autorów raportu, strategiczne przesunięcia w stronę źródeł odnawialnych są w interesie samej PGE. – Jeżeli PGE będzie nadal podążała ścieżką zależności od węgla, to koszty netto takiej strategii mogą wynieść o miliard euro więcej, niż gdyby przyśpieszyła rozwój OZE – powiedział Gerard Wynn, konsultant finansowy IEEFA i jeden z autorów raportu. – Nowoczesna strategia oparta na generacji ze źródeł odnawialnych miałaby znacznie więcej sensu – dodał.

Spalanie węgla będzie coraz droższe

Problemem wydają się być konkluzje BAT, które, według założeń, mają zacząć obowiązywać od 2021 roku. Wprowadzają one surowsze parametry emisyjne w zakresie SO2, NOX i pyłów, a także wymogi emisyjne w zakresie innych substancji. Ponadto nałożone zostaną nowe obowiązki, dotyczące prowadzenia pomiarów emisji i nowe standardy dla ścieków np. z instalacji oczyszczania spalin. Według ekspertów amerykańskiego instytutu, konkluzje BAT/BREF najbardziej dotkną PGE, ponieważ z końcem 2017 roku udział węgla kamiennego i brunatnego w strukturze paliwowej koncernu wyniósł 91 procent. Dla porównania w przypadku RWE ten wskaźnik wyniósł 51 procent, CEZ – 45 procent, ENEL – 28 procent, Engie – 14 procent, Vattenfall – 12 procent.

Zdaniem jednego z autorów raportu, Paolo Coghe’a, tylko jedna trzecia z 15 bloków spełnia standardy BREF. Jego zdaniem PGE będzie musiała stanąć przed wyborem albo zamknięcia bloków niespełniających norm, albo ich dostosowania bądź też przejścia w kierunku czystszego wytwarzania energii. Ponadto autorzy raportu twierdzą, że inwestycje w modernizacje węglówek spowoduje wzrost kosztów pozyskiwania energii z węgla kamiennego oraz brunatnego odpowiednio o 15 i 10 procent. Dodatkowo w ciągu ostatniego roku ceny uprawnień do emisji wzrosły blisko trzykrotnie. Nie ma co liczyć na złagodzenie polityki klimatycznej Unii Europejskiej, która stawia sobie coraz bardziej ambitne cele.

Zakładając scenariusz, według którego ceny do uprawnień wzrosną, PGE będzie musiała przeznaczyć znacznie więcej środków na pokrycie zobowiązań wynikających z emisji dwutlenku węgla. Ponadto, jak podkreślają autorzy raportu, już teraz spółka przeznacza znaczne środki na dostosowanie swoich źródeł wytwórczych do nowych norm unijnych w zakresie jakości powietrza. – Taka strategia naraża PGE na duże ryzyko związane z unijnym rynkiem CO2 i czyni ją bardziej uzależnioną od rynku mocy – stwierdził Coghe. –To wszystko powoduje, że energetyka węglowa staje się coraz droższa, co zdaniem analityków IEEFA może utrudnić PGE konkurencję w ramach aukcji rynku mocy. Według nich, nawet przy najbardziej optymistycznym założeniu, że ceny uprawnień do emisji nie wzrosną, a wpływy z mechanizmu mocowego będą utrzymane przez 30 lat, to i tak koszty związane z CO2 będą dwukrotnie wyższe. W konsekwencji utrzymanie kursu węglowego miałoby kosztować PGE dodatkowo 3 mld euro.

Stępiński: Węgiel ciąży polskiej energetyce

OZE i gaz to szansa

Podczas prezentacji wyników za czwarty kwartał 2017 roku w marcu, przedstawiciele spółki stwierdzili, że głównym wyzwaniem, przed którym stoją, jest właśnie przystosowanie jednostek wytwórczych do nowych, unijnych norm emisyjnych. W tym kontekście warto wspomnieć, że na początku czerwca należąca do PGE Elektrownia Opole podpisała umowę na modernizację elektrofiltrów bloków energetycznych nr 1–4. Inwestycja warta ok. 188 mln złotych ma pozwolić na zmniejszenie stężenia emisji pyłu do atmosfery aż o połowę i przystosowanie instalacji do standardów emisyjnych, zawartych w konkluzjach BAT. To jednak nie koniec nakładów, które na ten cel chce przeznaczyć PGE. Dostosowania do wspomnianych konkluzji wymagają także aktywa EDF przejęte za ok. 4,5 mld złotych. Według wyliczeń PGE, to koszt rzędu 600-700 mln złotych. Jak podawała spółka w komunikacie wynikowym za 2017 roku szacowane nakłady na dostosowanie do unijnych norm środowiskowych, czyli konkluzji BAT, dla całej Grupy PGE wraz z nowymi aktywami, wyniosą ok. 1,9 mld złotych. Jak przekonuje spółka to mniej niż zakładano.

Kierownictwo PGE zwraca uwagę na obniżenie emisyjności, a w tym kontekście na potrzebę dywersyfikacji swojego portfela jednostek wytwórczych, starając się zmienić jego barwy na bardziej przyjazne środowisku. W tym kontekście należy przypomnieć, że PGE jest liderem konsorcjum odpowiedzialnego za budowę pierwszej w Polsce elektrowni jądrowej, a więc źródła bezemisyjnego, które wpisywałoby się w strategię spółki. Jednak ze względu na brak decyzji polskiego rządu, dotyczącej projektu jądrowego i jego potencjalnych kosztów, wydaje się optować za inwestycją w inną generację. Choć przedstawiciele PGE nadal podkreślają, że atom jest jedną z opcji strategicznych, można dostrzec stopniowe odchodzenie od projektu na rzecz m.in. rozwoju ciepłownictwa, kogeneracji czy rozwoju morskich farm wiatrowych. Przypomnijmy, że pod koniec maja spółka ogłosiła wezwanie na akcje Polenergii, o czym szerzej pisał na łamach BiznesAlert.pl Wojciech Jakóbik. W tekście stawia tezę, że aktywa Polenergii i nowe bloki gazowe PGE zasilane z Baltic Pipe mogłyby „zazielenić” miks spółki z ul. Mysiej w Warszawie.

Jakóbik: PGE chce Polenergii. Zwrot na dopalaczach, atom i Baltic Pipe

Sytuacji nie ułatwia brak jasnej i spójnej wizji przyszłości sektora energetycznego. Przypomnijmy, że już kilkukrotnie przekładano termin opublikowania strategii energetycznej. Według ostatnich zapowiedzi resortu ma to się stać do końca roku, nie ma jednak pewności, czy ten termin zostanie dotrzymany. Polska nie chce porzucić węgla, choć ten stanowi coraz większy ciężar dla sektora energetycznego. Ulgę mogą przynieść mniej emisyjne źródła, które pozwolą sprostać ambitnym celom polityki energetyczno-klimatycznej Unii Europejskiej.