Piszczatowska: Skoki cen na rynku energii – i u nas, i w Europie

24 października 2017, 10:00 Energetyka

Ceny energii w szczycie nawet kilkakrotnie wyższa niż rok temu – takie notowania giełdowe obserwujemy w ostatnich dniach. W innych częściach Europy w ostatnich tygodniach również widać wzrosty i to silniejszej niż w Warszawie – dlaczego? – pyta Justyna Piszczatowska z portalu WysokieNapiecie.pl.

Fot. BiznesAlert

Niemal dokładnie rok temu pisaliśmy o powrocie niskich cen energii na giełdzie. Dziś piszemy odwrotnie: na giełdę wracają wysokie ceny.

W energetyce nic nie jest dane na zawsze. Szczególnie rezerwy mocy. Nawet jeśli mocy zainstalowanych w energetyce przybywa, to nie oznacza to koniecznie przybywania mocy będących w dyspozycji dla operatora systemu – Polskich Sieci Elektroenergetycznych.

Co się dzieje się tym razem? Przybywa zmienności, czyli skoków cen na rynku bieżącym na Towarowej Giełdzie Energii. Na pierwszym fixingu RDN (Rynek Dnia Następnego – główny wskaźnik giełdy energii) w dostawach na 18 października cena spot wzrosła do 429 zł/MWh.

– Był to pierwszy tak wysoki pik w tym roku. Przesądziła o nim sytuacja w systemie, czyli niska generacja z wiatru, szczególnie w godzinach szczytowych, przy jednoczesnych odstawieniach – planowanych i nieplanowanych – jednostek wytwórczych. Na to wszystko nałożyła się niższa niż zazwyczaj w drugiej połowie października generacja w elektrociepłowniach – zwraca uwagę Krzysztof Michalak, specjalista ds. zarządzania zakupami energii i gazu w innogy. Jego zdaniem tak wysoką cenę na rynku bieżącym tego dnia można jednak interpretować jako przereagowanie – plany dobowe publikowane przez PSE pokazały, że ceny na rynku bilansującym tego dnia nie wzrosły do tego poziomu, co oznacza, że sytuacja w systemie była jednak pod kontrolą.

Nie ma wiatru, nie ma mrozu

Jednak to nie koniec zawirowań. Na pierwszym fixingu RDN w dostawie na poniedziałek 23 października cena wynosi 270 zł – o ponad 100 zł od średniej ceny na giełdzie energii z września, ale nie rekordowo wysoka. Ale już ceny energii dostarczanej w godzinach szczytowego zapotrzebowania zbliżają się do 700 zł/MWh. Ze względu na pogodę sytuacja w systemie jest niemal dokładnie odwrotna niż rok temu. Wiatru praktycznie nie ma – w chwili gdy pisaliśmy ten artykuł, pracowały wiatraki o mocy 436 MW, przy zainstalowanych w Polsce 5500 MW. Elektrociepłownie nie są w stanie pracować pełną parą, bo nie ma zapotrzebowania na ciepło.

Importujemy energię, ale też nie na dużą skalę – możliwości importu połączeniem stałoprądowym ze Szwecją są ścięte o połowę, do 300 MW. W Skandynawii również widać wzrosty cen energii ze względu na suchą pogodę i słabe warunki dla elektrowni wodnych. Więcej niż bezpośrednio ze Szwecji importujemy tym razem połączeniem z Litwą, LitPol Link.

Francuski atom podbija ceny w całej Europie

Polska ze swoimi zawirowaniami nie jest tym razem odosobniona. Ceny hurtowe rosną praktycznie w całej Europie. U źródła problemu – oprócz warunków pogodowych niekorzystnych dla OZE – leży tzw. francuski atom.

– Ubytki mocy w elektrowniach jądrowych we Francji i obawy o to, że ten stan będzie się przedłużał, nakręcają tę całą spiralę podwyżek cen hurtowych, które odbijają się echem również na polskim rynku – mówi Marian Kilen, menedżer ds. kluczowych projektów energetycznych w Fortum

W jaki sposób sytuacja atomówek we Francji ma przełożenie na sytuację na polskiej giełdzie energii? O tym w dalszej części artykułu na portalu wysokienapiecie.pl