Stępiński: PGE versus Kulczyk. Ciąg dalszy gry o Polenergię

19 września 2018, 07:31 Energetyka

W miniony poniedziałek rozpoczął się kolejny epizod gry o Polenergię. Do wyścigu o aktywa spółki oprócz Polskiej Grupy Energetycznej dołączyła Dominika Kulczyk. Wkrótce dowiemy się czy kontratak córki zmarłego biznesmena się powiedzie – pisze Piotr Stępiński, redaktor BiznesAlert.pl

fot. Pixabay

Tak jak opisywaliśmy wcześniej na łamach BiznesAlert.pl, zgodnie z prawem po przejęciu 50,2 proc. udziałów w spółce swojego ojca miała do wyboru: ogłosić wezwanie do zapisywania się na sprzedaż lub zamianę akcji tej spółki w liczbie powodującej osiągnięcie 66 proc. ogólnej liczby głosów, albo zbyć akcje w liczbie powodującej pozyskanie nie więcej niż 33 proc. ogólnej liczby głosów. Zdecydowała się jednak na pierwszy scenariusz. Można to działanie postrzegać jako kontratak do działań PGE, która deklaruje chęć przejęcia spółki.

Stępiński: Va banque Dominiki Kulczyk w grze o Polenergię

Walka na wezwania

Tymczasem dotychczasowa polityka Dominiki Kulczyk nie była pozytywnie oceniana przez akcjonariuszy. Choć córce zmarłego w 2015 roku biznesmena udało się przeforsować zmiany, które w istotny sposób wzmacniają jej pozycję w spółce to jednak zrobiła to nie wielką przewagą głosów akcjonariuszy. Już wówczas okazali jej żółtą kartkę. Wszystko wskazuje, że nad głową Dominiki Kulczyk wisi groźba uzyskania kolejne żółtego kartonika. Tym razem ze strony zarządu spółki, który w ubiegłym tygodniu stwierdził, że cena jaką zaoferowała w wezwaniu, a więc 20,50 złotych ,,nie odpowiada wartości godziwej spółki”.

Mimo, że część analityków uważa, że taka jest rynkowa wartość akcji Polenergii. Z kolei w ogłoszonym 13 lipca wezwaniu walcząca o aktywa spółki Polska Grupa Energetyczna zaoferowała 16,29 złotych za akcję. Dla porównania wczoraj na warszawskim parkiecie płacono za nią 21,60 złotych. Z takim samym wynikiem akcje Polenergii zakończyły pierwszy dzień wezwania. Przypomnijmy, że najwyższy poziom osiągnęły one 10 kwietnia 2015 roku – 35,80 złotych. Nic jednak nie wskazuje na to aby powróciły do szczytów sprzed lat.

Zbyt niska wycena Polenergii?

Mimo, że zarząd Polenergii uważa oferowaną przez Dominikę Kulczyk cenę za niewłaściwą to z drugiej strony przekonuje, że większy jej większy udział w akcjonariacie może przyczynić się do rozwoju spółki. Nie wiadomo jednak jakie są jej ostateczne plany wobec spółki. Dotychczas przekonywała, że przejęcie 50,2 proc. udziałów w Polenergii oznacza kontynuację polityki Jana Kulczyka, a spółkę traktuje jako strategiczny i długoterminowy składnik aktywów. Otrzymanie drugiej żółtej kartki skutkuje jednak czerwoną kartką.

Tym bardziej, że nie wiadomo jak ostatecznie zachowa się drugi co do wielkości akcjonariusz Polenergii – China CEE Fund. Mimo, że nie rekomendował pozytywnej odpowiedzi na ogłoszone przez PGE wezwanie do zakupu akcji spółki to jednak wcześniej opowiedział się przeciwko zmianą w statucie Polenergii mimo, że stracili na inwestycje w spółkę. Przypomnijmy również, że w 2014 roku za akcje kontrolowanej przez Dominikę Kulczyk firmę Chińczycy płacili 33,03 złotych. Tak jak wspomniałem wcześniej nic nie wskazuje aby papiery wartościowe spółki zbliżyłby się do granicy 30 złotych.

Mimo to Dominika Kulczyk kontynuuje kontratak i wygląda na to, że nie zamierza się wycofać z gry o Polenergię. Podobnie jak PGE. Zgodnie z harmonogramem 20 września mija termin wezwania ogłoszonego przez spółkę. Nie wiadomo jednak jak na kontratak Dominiki Kulczyk odpowie koncern z Mysiej. Czasu na ewentualne przebicie oferty pozostaje coraz mniej choć wcześniej media sugerowały, że PGE może przebić ofertę Dominiki Kulczyk. Z drugiej strony, PGE otrzymała od Urzędu Ochrony Konkurencji i Konsumentów zielone światło do przejęcia Polenergii. 30 maja wniosek w tej sprawie wpłynął do regulatora a 7 września na swoim profilu na Twitterze poinformował, że dzień wcześniej wydał zgodę na przejęcie spółki Polenergia przez PGE twierdząc, że w toku prowadzonego postępowania okazało, że koncentracja nie doprowadzi do ograniczenia konkurencji.

Liczenie trwa

Wydaje się, że w grze o Polenergię to Dominika Kulczyk jest w dużo gorszej pozycji. Ewentualne powodzenie kontrataku może wzmocnić jej pozycję w spółce i pełnić pewnego rodzaju wotum zaufania dla jej polityki, które dotychczas było nadwyrężone. Przy czym, będzie ją to kosztować blisko 464 mln złotych. Z kolei dla PGE aktywa Polenergii to z jednej strony szansa na zazielenie parku wytwórczego, co wpisuje się w strategię Grupy ale może być furtką dla zmniejszenia zaangażowania w budowę elektrowni jądrowej. Wydaje się, że kalkulatory po obydwóch stronach intensywnie liczą bilans zysków. Jednak czy PGE zapłaci więcej niż wskazują na to wyceny rynkowe? Zobaczymy. Z drugiej strony nie każdy kontratak kończy się zdobyciem bramki.