Emisja drożeje. Przemysł gromadzi zapasy

30 marca 2018, 07:15 Alert

Ograniczenie emisji, słabe protesty przemysłu i rynek o wartości 83 miliardów dolarów- po 13 latach ceny limitów emisyjnych wzrastają, fundusze hedgingowe wracają, a planiści Unii Europejskiej przewidują stały wzrost cen za zanieczyszczenia do 2030. Nie tylko handlarze limitów przygotowują się na nadchodząca koniunkturę.

Kominy w Elektrowni Kozienice. Fot. BiznesAlert.pl
Kominy w Elektrowni Kozienice. Fot. BiznesAlert.pl

Czołowi giganci przemysłowi (jak niemiecki Volkswagen oraz RWE) również zaczynają uprzedzać nadchodzące przeszkody, wykupując szybko limity na zapas i zmieniając standardy zasilania infrastruktury na wykorzystywanie źródeł odnawialnych, a perspektywa wycofania węgla uwzględniana jest w strategiach.

Ostrożny optymizm i obawy przemysłu

Całość nie odbywa się, bynajmniej, przy nadmiernym entuzjazmie europejskich kół przemysłowych, jednak rynek CO2 jest zdecydowanie atrakcyjniejszą alternatywą dla kolejnych regulacji i opodatkowania. Podążając za globalnym trendem, ośrodki decyzyjne europejskiej czołówki państw w rodzaju Niemiec czy Wielkiej Brytanii wydają się być zdeterminowane w kwestii eliminowania węgla z przemysłu w kolejnej dekadzie. Rozmiar samego rynku emisji (największy na świecie) również skłania przedsiębiorstwa do zaakceptowania ustanowionych rozwiązań, co mogą potwierdzić np. słowa Klausa Schafera ze spółki energetycznej Uniper: „Zdecydowanie popieramy Europejski System Handlu Emisjami (…). Aby wprowadzić redukcje CO2, na które zgodziliśmy się w Europie, musicie oczekiwać wyższych cen”.

Nie wszyscy jednak patrzą na przyszłość optymistycznie. Sam Uniper, mimo deklarowanego optymizmu, silnie odczuje skutki nowej polityki, ze względu na postępujące ograniczanie pozwoleń dla producentów energii, w kontraście do większej hojności okazywanej np. przemysłowi stalowemu. Podwyższenie kosztów korzystania z antracytu czy węgla kamiennego w energetyce ma bowiem na celu zniechęcenie producentów do eksploatacji surowca i przybliżenie tym samym realizacji założeń ze Szczytu Paryskiego (2015 rok). Mimo wspomnianych udogodnień dla wytwórców stali, pierwsze głosy niezadowolenia dały już o sobie znać. Brytyjska grupa EEF, ArcelorMittal, a także Thyssengroup podnoszą w swoich uwagach kwestię zyskowności i konkurencyjności przemysłu, która może ucierpieć mocno w stosunku do graczy azjatyckich. Wskazują również na problem zakłócania sygnałów inwestycyjnych i tworzenia nieprzyjaznego środowiska inwestorów przez zwiększanie nieprzewidywalności rynku. Generalnie jednak głosy opozycyjne wybrzmiewają dość cicho na tle ogólnych deklaracji, popierających nowe otwarcie na rynku emisyjnym.

Przemysł się adaptuje, rynek CO2 zyskuje

Nie może to budzić zdziwienia, gdyż najpoważniejsi przedstawiciele przemysłu stawiają przede wszystkim na adaptację. Dotyczy to zwłaszcza sektora użyteczności publicznej i mieszczącego się w nim potentata energetycznego – RWE. Dyrektor finansowy Markus Krebber deklaruje zabezpieczenie finansowe spółki do 2022 roku, choć drożejący węgiel wciąż zajmuje dominującą pozycję w zasobach spółki. Remedium można znaleźć w aktualizowanej strategii spółki, która stawia na energię odnawialną. W tyle nie pozostaje chemiczny gigant BASF, który postanowił wykorzystać jak najwięcej energii z elektrociepłowni do zasilenia fabryk. Uwadze nie umyka również Volkswagen, okryty ostatnio niesławą przez aferę emisyjną w USA. Firma z Wolfsburga zamierza zainwestować w dwa generatory spalania gazu ziemnego, umieszczone na terenie swojej siedziby, co ma zredukować emisję dwutlenku węgla o 60%. Matthias Mueller, przewodniczący rady nadzorczej spółki, zadeklarował przywiązanie VW do wypełnienia swoich zobowiązań na rzecz poprawy czystości powietrza i przeciwdziałania zmianom klimatycznym.

Choć rynek emisji zanotował, krótko po swoich narodzinach w 2006 roku, kurs ponad 29 euro za tonę, światowy kryzys finansowy z roku 2008 solidnie podciął skrzydła wschodzącej instytucji. Ceny spadły o 90%, rynek zaczął zamierać, a dopiero ostatnie porozumienie klimatyczne nadało mu nowej dynamiki. Jak wyraził się Per Lekander z Lansdowne Partners U.K. LLP w Londynie: „Przez ponad pięcioletni okres ten rynek znajdował się na pustyni (…). To, co stało się w czasie ostatnich pięciu miesięcy, to powrót społeczności inwestycyjnej i zajmowanie pozycji”. Warunki wydają się sprzyjać inwestorom w czasie, gdy cena wzrosła o 57%, czyli do 13,04 euro za tonę (stan z 22 marca). W opinii Jana Kresnika ze słoweńskiego Belektrona, brokera na rynku emisyjnym, cena 30 euro „może być osiągalna”. Z kolei Bloomberg New Energy Finance ocenia, że wyniesie ona 32 euro do roku 2023.

Bloomberg/Jakub Fedyna